Odnosząc się do zarzutu, że jego wypowiedzi jeszcze jako marszałka Sejmu o prezydencie Lechu Kaczyńskim były "w najwyższym stopniu niegrzeczne i wręcz skandaliczne", Komorowski oświadczył: - Nie znam żadnego niegodnego słowa, które wypowiedziałem pod adresem mojego poprzednika. - To, co robi pan Jarosław Kaczyński, to błąd, bo on po prostu uniemożliwia współpracę w sprawach istotnych dla państwa, przy powoływaniu się na niewypowiedziane opinie o Lechu Kaczyńskim - powiedział Komorowski dziennikarzom na pokładzie samolotu wracającego z uroczystości w Charkowie. - A słowa, którymi szermuje pan Jarosław Kaczyński, odnoszące się do słynnego, na szczęście nieudanego, zamachu na polskiego prezydenta w Gruzji, były podyktowane troską o pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego i były adresowane jako zarzut - ale do prezydenta Gruzji - mówił Komorowski. - Oczywiście można wszystko przeinaczać, można wszystko wywracać do góry nogami, jeśli się ma złą wolę. Ja mam nadzieję, że pan Jarosław Kaczyński w końcu jakoś przeboleje klęskę wyborczą i zechce zrealizować to, co sam mówił w czasie kampanii wyborczej, a mówił wtedy bardzo pięknie o potrzebie współpracy polsko-polskiej. Ja do tej współpracy jestem stale gotowy, stale wyciągam rękę do zgody, stale proponuję współpracę na poziomie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, bo bezpieczeństwo narodowe jest czymś o wiele ważniejszym niż złe emocje konkretnych polityków - dodał prezydent. W czwartek Kaczyński zapowiedział, że nie weźmie udziału w posiedzeniu RBN, ponieważ "po sprawie krzyża" nie uważa Komorowskiego za partnera do rozmowy. Prezydent odpowiedział przypomnieniem, że "Rada Bezpieczeństwa Narodowego nie zajmuje się ani sprawą krzyża, ani sprawą złych emocji polityków, a zajmuje się sprawami bezpieczeństwa państwa".