ocenił takie działania SKW jako "gangsterskie". Zapowiedział też doniesienie do prokuratury. - Będzie miał rację - ocenił tę zapowiedź prezydent w czwartkowym wywiadzie dla radiowych "Sygnałów Dnia". W ocenie Lecha Kaczyńskiego wywiezienie tych akt pokazuje, że "są osoby, które chcą wiedzieć, co się zdarzyło, które chcą wiedzieć, kto co wie". - Myślę, że są niezwykle zniecierpliwione - ocenił prezydent. Jednocześnie zaznaczył, że zgodnie z prawem to przewodniczący komisji weryfikacyjnej rozsyła dokumenty tam, gdzie powinien, czyli do SKW, do wywiadu wojskowego, do prokuratury czy do IPN. pytany był także o sprawę zwrotu przez Seweryna Blumsztajna odznaczenia przyznanego przez prezydenta we wrześniu 2006 roku, w 30. rocznicę powstania Komitetu Obrony Robotników. Prezydent powiedział, że to osobista decyzja Blumsztajna. - Sądzę, że on jest wyrazicielem przekonań pewnej grupy ludzi, która dzielnie walczyła. Jemu tutaj niczego zarzucić nie można i też tego nie robię. No, ale po '89 roku uznała w sposób definitywny, że czas walki się skończył - mówił Lech Kaczyński. Blumsztajn wyjaśniał na łamach "Gazety Wyborczej", że zdecydował się na zwrócenie odznaczenia w związku z obraźliwymi - jego zdaniem - słowami prezydenta, który wręczając odznaczenia działaczom Niezależnej Oficyny Wydawniczej NOWA i krakowskiego Studenckiego Komitetu Solidarności mówił o ludziach z opozycji, którzy w latach 90. budowali III RP w oparciu o "koncepcję, w ramach której jakakolwiek ocena moralna ludzkich postaw, jakakolwiek przyzwoitość jest ciężarem". Lech Kaczyński pytany był także o to, jak się czuje w związku z tym, że jest obciążany za nieratyfikowanie Traktatu Lizbońskiego. - Tyle razy w życiu byłem fałszywie oskarżany, że przyjmuję to spokojnie. Ja powiedziałem, że ta ratyfikacja jest w tej chwili bezprzedmiotowa, ponieważ (...) według prawa europejskiego wszystkie kraje muszą ratyfikować, a jeden już odmówił, więc mój podpis jest dziś bezprzedmiotowy, bo nie doprowadzi do tego, że traktat ów wejdzie w życie - tłumaczył prezydent.