Tematem rozmowy były: finanse publiczne, trwający kryzys gospodarczy, potencjalne możliwości wzrostu dochodów budżetowych i oszczędności, a także nowelizacja budżetu - powiedział dziennikarzom po spotkaniu doradca ekonomiczny prezydenta Adam Glapiński. Dodał, że dyskutowano też o perspektywach wejścia Polski do strefy euro. - Pochyliliśmy się nad szczegółowymi propozycjami, które były składane przez ministrów. Dotyczyły one deficytu budżetowego, w szczególności możliwości jego finansowania za granicą i wewnątrz kraju - powiedział. - Prezydent podkreślał, że dla niego problemem numer jeden jest groźba dużego, znaczącego bezrobocia - zaznaczył Glapiński. Poinformował, że prezydent zapowiedział kolejne spotkania z ekonomistami, z udziałem większej liczby osób. Zapowiedział także, że prezydent po wyborach do Parlamentu Europejskiego zamierza zwołać Radę Gabinetową na temat kryzysu. - Przygotowuje się do Rady, do debaty z rządem, która będzie dwustronną wymianą uwag - powiedział. Doradca prezydenta skomentował również piątkowe dane GUS, zgodnie z którymi PKB wzrósł w pierwszym kwartale 2009 roku w ujęciu rocznym o 0,8 proc. - To jest w granicach błędu statystycznego. (...) Jesteśmy świadkami, że weszliśmy w fazę stagnacji (...) Następne kwartały niestety będą gorsze - ocenił Glapiński. Jego zdaniem, należy się spodziewać recesji w trzecim i czwartym kwartale tego roku oraz "szczytu bezrobocia w przyszłym roku". Na pytanie dziennikarzy, dlaczego na piątkowe spotkanie z prezydentem nie został zaproszony minister finansów Jacek Rostowski, Glapiński odpowiedział: "Charakter rozmowy był swobodny. Urzędujący minister finansów nigdy nie może pozwolić sobie na taką swobodę. Jego wypowiedzi muszą być bardziej kontrolowane, związane z linią, jaką prezentuje publicznie rząd. Tu chodziło o formułę luźnej, swobodnej rozmowy, dawania upustu swojej wyobraźni, jeśli chodzi o różnego rodzaju oceny". Potwierdził, że na spotkanie byli zaproszeni m.in. b. ministrowie finansów Leszek Balcerowicz oraz Marek Belka. - Nie mogli przybyć - powiedział. Marek Borowski przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że atmosfera spotkania z prezydentem była bardzo dobra, "co nie oznacza, że wszyscy ze wszystkimi się zgadzali". - Była to szczera rozmowa. Jeśli ktoś z nas miał krytyczne uwagi do postępowania prezydenta, czy PiS-u, to je po prostu wypowiadał. Prezydent może nie zawsze się zgadzał, nawet na ogół się nie zgadzał, ale przyjmował (uwagi ekonomistów - red.) - podkreślił Borowski. - Prezydenta interesowały nasze poglądy na obecną sytuację gospodarczą i na działania, które należałoby podjąć. Przejawiał przede wszystkim troskę o ewentualny przyszły stan bezrobocia. To go najbardziej niepokoi. Zadawał pytania dotyczące oceny sytuacji budżetowej, generalnej sytuacji gospodarczej - powiedział Borowski. - Powiedziałem prezydentowi, że dzisiaj byłoby znacznie łatwiej stosować różnego rodzaju tzw. stymulacje popytu, czyli na przykład zwiększanie deficytu budżetowego, gdyby dwa lata temu nie podjęto decyzji o obniżce składki rentowej, o wprowadzeniu ulg na dzieci, z których korzystają tylko rodziny zamożne; że można było wtedy dążyć do zmniejszenia deficytu, może nawet do zera. Dzisiaj byłoby łatwo stymulować popyt, wspomagać przedsiębiorstwa, na przykład zwiększając ten deficyt. Teraz jest trudniej - zaznaczył Borowski.