Umowę o wzmocnionej współpracy obronnej (Poland - United States Enhanced Defense Cooperation Agreement) podpisali 15 sierpnia br. w Warszawie minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak i sekretarz stanu USA Mike Pompeo. 30 września Senat poparł ustawę upoważniającą prezydenta do ratyfikowania umowy; wcześniej taką zgodę wyraził Sejm. 15 października ustawę o ratyfikacji umowy między Polską a Stanami Zjednoczonymi podpisał prezydent Andrzej Duda. Polsko-amerykańska umowa o wzmocnionej współpracy obronnej uzupełnia ubiegłoroczne deklaracje prezydentów obu państw o zwiększeniu liczby amerykańskiego personelu z 4,5 tys. o co najmniej tysiąc kolejnych. Dzięki infrastrukturze wojskowej, która według umowy zostanie przygotowana przez Polskę, w razie ewentualnego zagrożenia, możliwy będzie natychmiastowy przerzut do naszego kraju dodatkowych sił, zapewniając łącznie obecność do 20 tys. żołnierzy USA. Jeszcze przed ratyfikacją zapowiedziano ulokowanie z Polsce wysuniętego dowództwa V Korpusu Wojsk Lądowych USA, jednostki, która będzie odpowiadać za dowodzenie siłami zbrojnymi USA na wschodniej flance sojuszu północnoatlantyckiego. Wspólna historia Podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim Duda wskazywał, że stosunki polsko-amerykańskie datujemy na stulecia. Przypominał, że we wspólnej historii mamy bohaterów, którzy walczyli o to, co my, Polacy nazywamy wolnością naszą i waszą. - Myślę tutaj o naszych generałach, Kościuszce, Pułaskim, myślę także o amerykańskich żołnierzach i lotnikach, którzy walczyli o niepodległą i suwerenną Polskę na początku XX wieku, od 1918 do 1921 r. broniąc granic Rzeczypospolitej - mówił. Prezydent wspominał też żołnierzy, którzy polegli, pomagając Polakom w walce przeciwko hitlerowskiemu najeźdźcy w II wojnie światowej - amerykańskich lotników, którzy zginęli dostarczając broń i wyposażenie dla powstańców warszawskich, a także polskich partyzantów. - Myślę także o chłopcach o polskim pochodzeniu i o polskich nazwiskach, którzy i w czasie II wojny światowej, i później, kiedy Polska była za żelazną kurtyną, ginęli w mundurach armii amerykańskiej, bardzo często walcząc za wolność innych narodów - mówił Andrzej Duda. Wojska amerykańskie w Polsce Prezydent wskazywał, że także po 1989 roku polscy i amerykańscy żołnierze stają ramię w ramię, aby bronić wolności w wielu miejscach na świecie. - To sprawdzone chociażby w Iraku braterstwo broni, ale także i element - dla mnie - sprawiedliwości dziejowej, przypieczętowany został przyjęciem Polski do Sojuszu Północnoatlantyckiego w 1999 r. - mówił prezydent. Duda zaznaczył, że w ciągu ostatnich pięciu lat to braterstwo przyjęło "niezwykle ważną dla nas postać" amerykańskiej obecności militarnej na terenie naszego kraju i na wschodniej flance NATO. - Militarna obecność amerykańska z całą pewnością wzmacnia bezpieczeństwo naszej części Europy, wzmacnia bezpieczeństwo Sojuszu Północnoatlantyckiego i stanowi gwarancję tego, że art. 5 umowy euroatlantyckiej będzie przestrzegany - oświadczył prezydent. "W ciągu ostatnich pięciu lat obecność amerykańska, która wcześniej była bardzo niewielka, w stopniu ogromnym się powiększyła; dzisiaj to są tysiące amerykańskich żołnierzy" - powiedział prezydent w poniedziałek po ratyfikowaniu umowy o zwiększonej współpracy obronnej między USA i Polską. Prezydent: Trzeba było zawrzeć nową umowę Andrzej Duda zwrócił uwagę na sprzęt i infrastrukturę dla amerykańskich wojsk oraz "dziesiątki tysięcy amerykańskich żołnierzy, którzy przeszli przez polską ziemię w czasie ćwiczeń i rotacyjnej obecności". Podkreślił, że rotacyjna obecność wojsk amerykańskich nabrała charakteru trwałego. - Właśnie do jej jednoznacznego prawnego utrwalenia zmierzały porozumienia, które zawarłem z prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem w czerwcu i wrześniu zeszłego roku. Ta znacząco wzrastająca obecność amerykańska (...) skutkowała potrzebą zawarcia nowej umowy o wzmocnionej, zwiększonej obecności i współpracy obronnej pomiędzy Polską a Stanami Zjednoczonymi - mówił prezydent. Przypomniał, że podobne umowy regulują zasady obecności amerykańskich wojsk w innych krajach. Wyraził przekonanie, że ratyfikowana umowa "odpowiada potrzebom współczesności, ale także i przyszłego rozwoju militarnych relacji polsko-amerykańskich". Prezydent nawiązał też do art. 5 traktatu waszyngtońskiego mówiącego o wspólnej obronie w razie ataku na któregoś z sojuszników. Obecność wojsk USA i innych sojuszników nazwał "widomym znakiem gotowości do kolektywnej obrony". Umowa-symbol Podczas ceremonii w Pałacu Prezydenckim prezydent zaznaczył, że ostatnie dni i tygodnie w amerykańskiej polityce to bardzo gorący czas. - Chciałbym, aby dzisiejsza ratyfikacja umowy była symbolem współczesnych relacji polsko-amerykańskich; spokojna, niezależna od wszystkich politycznych burz i politycznych procesów - powiedział Duda. Podkreślił, że "budowanie relacji polsko-amerykańskich jako związku dobrze pojętych interesów przynoszących korzyści obu państwom jest całkowicie ponad bieżącymi zdarzeniami politycznymi". - Realizując swoje zadania w zakresie relacji polsko-amerykańskich, jak również polskiej polityki międzynarodowej, spokojnie działamy, także ratyfikując tę umowę, czekając na to, aż nowo wybrany prezydent Stanów Zjednoczonych w odpowiednim momencie złoży przed narodem przysięgę i obejmie swój urząd - powiedział prezydent. - Czynię to, nie mając żadnych wątpliwości, że zarówno z mojej strony jako prezydenta RP jak i prezydenta Stanów Zjednoczonych będą podejmowane wszystkie wysiłki, aby relacje międzynarodowe - nasze (bilateralne - red.) i w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego w przyszłości układały się jak najlepiej, z pożytkiem dla interesów obu naszych krajów, obu naszych narodów i dla rozwoju bezpieczeństwa na świecie - powiedział Andrzej Duda.