"Chciałbym, aby siedziba prezydenta znajdowała się na skrzyżowaniu różnych dróg politycznych i była otwarta na różne inicjatywy" - powiedział Komorowski pytany przez "Politykę", jak będzie budował urząd prezydenta. Wywiad ukaże się w środowym wydaniu tygodnika. Zamiast szukania haków "Chcę dokonać kilku zasadniczych zmian" - zapowiedział prezydent. Pierwsza z nich ma dotyczyć Biura Bezpieczeństwa Narodowego, które - jak podkreślił - "do tej pory było instytucją szczególnego, nieprzyjaznego nadzoru nad różnymi resortami". "Brakowało tego, co niezbędne, czyli miejsca myślenia strategicznego o problemach bezpieczeństwa i obronności" - mówił Komorowski. Jak dodał, w BBN musi powstać centrum analiz strategicznych, do którego zamierza zaprosić ludzi z różnych orientacji politycznych mających doświadczenie w tych sprawach. "Zamiast śledzenia, kontrolowania i szukania haków, musi być monitorowanie realnych problemów i myślenie o przyszłości, ale także obsługa Rady Bezpieczeństwa Narodowego, czego BBN nie robiło, bowiem takiej Rady faktycznie nie było" - zaznaczył prezydent. Zespół doradców Według niego, w samej Kancelarii też sporo trzeba zmienić. "Dla mnie sprawą najważniejszą jest znalezienie osób, które doradzanie łączą z pewną odpowiedzialnością. Planuję powołanie zespołu doradztwa strategicznego w kilku obszarach. Zespół ten dopiero powstaje, więc nie wymieniam nazwisk, ale z pewnością jednym z moich strategicznych doradców będzie Tadeusz Mazowiecki, co dla opinii publicznej powinno być wskazówką, że nie będzie to doradztwo partyjne" - podkreślił. Komorowski - jak mówił - zamierza także mieć przy sobie osoby łączące dwie funkcje: doradcy w jakimś obszarze i jednocześnie łącznika z konkretnym środowiskiem politycznym. "Nie chcę mieć u siebie ambasadorów partii politycznych, byłoby to sprzeczne z konstytucyjnym umocowaniem prezydentury, ale chcę mieć trzy, może cztery osoby kontaktujące się w moim imieniu z różnymi środowiskami ideowymi. Te osoby już znalazłem i niedługo ogłoszę ich nazwiska" - powiedział prezydent. Na pytanie do czego chciałby zachęcić rząd, Komorowski odpowiedział, że do przeprowadzenia analizy co można - "w sensie ambitnych dokonań reformujących kraj - zrobić przed wyborami parlamentarnymi". "Sądzę, że warto zobaczyć, czy takim obszarem nie jest służba zdrowia. Chętnie bym do tego rząd przekonywał. Ten temat był bardzo gorący w kampanii wyborczej. Wydaje mi się, że z tej dyskusji trzeba wyciągnąć wnioski" - uważa. Polska w Unii Europejskiej Na pytanie, jakie będzie przesłanie jego pierwszej zagranicznej wizyty na trasie Bruksela, Paryż, Berlin Komorowski zaznaczył, że ma już za sobą pierwsze kontakty zagraniczne, spotkanie z prezydentami Litwy i Czech. "Ale oficjalnie oczywiście najpierw będzie Bruksela z bogatym programem, aby zaznaczyć, że polska przyszłość to przede wszystkim członkostwo w Unii Europejskiej" - dodał. Według prezydenta, jednym z narzędzi mogących wzmacniać naszą europejską rolę pozostaje Trójkąt Weimarski. "Ożywienie współpracy w trójkącie Polska-Niemcy-Francja, która bardzo kulała za mojego poprzednika, uważam za jedno z ważniejszych zadań" - oświadczył. "Dlatego po Brukseli będzie Paryż, a potem Berlin" - podkreślił. Komorowski poinformował, że w trakcie pobytu w Niemczech planowane są ważne, choć może symboliczne zdarzenia, np. po raz pierwszy prezydenci Polski i Niemiec wspólnie pojadą do miejsca śmierci gen. Stefana Grota-Roweckiego do Sachsenhausen. Wyraził też nadzieję, że razem z szefem Bundestagu złoży kwiaty pod pomnikiem Solidarności w Berlinie. "Ta wizyta ma otworzyć nowy rozdział współpracy z Niemcami, bowiem dziś właśnie dobra współpraca z tym państwem jest szansą na umocnienie Trójkąta Weimarskiego" - oświadczył. Komorowski był też pytany o kontakty z Rosją; czy jego kontakty z czasu, gdy wykonywał obowiązki prezydenta będą miały ciąg dalszy. "Nie ukrywam, że moim marzeniem, ale też pewnym ryzykiem jest pogłębienie procesu porozumienia z Rosją, który może się przerodzić w coś bardziej trwałego. Już zaprosiłem prezydenta Miedwiediewa do Warszawy" - powiedział. "Dość dziwny pomysł" Prezydent był też pytany o pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej, który miałby powstać pod Pałacem Prezydenckim i o komitet honorowy budowy pomnika, na którego czele zgodziła się stanąć Jadwiga Kaczyńska. "W demokracji każdy ma prawo tworzyć komitety i występować o budowę pomnika. Każdy ma prawo do dyskutowania o formie czy sposobie budowania pomnika" - podkreślił. Jednocześnie, jako "dość dziwny" nazwał pomysł umieszczenia pomnika przed Pałacem. "Bo jak przed pomnikiem księcia Józefa Poniatowskiego stawiać inny pomnik? Ale decyzje w sprawie pomników podejmują konserwator zabytków i władze miasta. Pewne jest, że upamiętnienie razem wszystkich ofiar katastrofy powinno nastąpić. Trzeba na to trochę czasu, tak aby opadły emocje. Przecież dziś nawet rodziny ofiar są w tej sprawie podzielone" - zauważył. Na uwagę, że krzyż, który znajduje się przed Pałacem jest bezpośrednio wymierzony w niego - ma delegitymizować jego prezydenturę - Komorowski ocenił, że "to się nie udało i nie uda". Sytuacja trudna dla wszystkich "Obecna sytuacja jest jednak ryzykowna i politycznie trudna dla wszystkich. A najbardziej chyba dla Kościoła, który już płaci za ten konflikt i będzie płacił w perspektywie długofalowej. Dlatego liczę na pełne współdziałanie w duchu porozumienia z 21 lipca podpisanego z Kurią Warszawską. To jest sposób na wyjście ze złej sytuacji, w której deprecjonowany jest krzyż, ale i państwo. Już widać kto na tym korzysta, a kto traci" - podkreślił prezydent. Jak dodał, na każdym podziale zyskują środowiska ekstremalne, zarówno fundamentalistyczne prawicowe, jak i radykalne lewicowe i antyklerykalne, tracą natomiast środowiska umiarkowane. "W Polsce, o czym świadczą wyniki wyborów prezydenckich, większość społeczeństwa chce wzajemnego szacunku państwa i Kościoła i nie udziela poparcia siłom skrajnym" - zaznaczył Komorowski. Na pytanie czy nie czuje się twórcą "prezapateryzmu" w Polsce co przypisuje mu Jarosław Kaczyński, prezydent stwierdził: "Z pewnym niedowierzaniem słyszę, że ja, człowiek, którego rodzina w ciągu wieków ufundowała kilkadziesiąt kościołów, miała w swoim gronie prymasa, a ja sam jako nauczyciel w seminarium duchownym w stanie wojennym mam na koncie wychowanie chyba setki proboszczów czy późniejsze działania na rzecz odbudowy ordynariatu polowego Wojska Polskiego mam nagle być twórcą prezapateryzmu".