- Z tego co wiem pierwsze jednostki były na miejscu bardzo szybko. Co się działo później? To musi być przedmiot bardzo szczegółowego śledztwa - podkreślił Lech Kaczyński. - Jeżeli budynek staje w takim tempie w ogniu, to jeśli ktoś nie rozlał benzyny po całym budynku i jej celowo nie podpalił, a nie ma teraz takiej hipotezy, to musiała być jakaś zasadnicza wada w budowie - dodał. Prezydent poinformował, że rozmawiał z prokurator zajmującą się sprawą o hipotezach śledczych dotyczących wydarzenia. "Dla mnie podstawowe pytanie, jako człowieka, który się zajmował tego rodzaju sprawami (jako prokurator generalny - PAP), to dlaczego w tak błyskawicznym tempie ten pożar się rozprzestrzeniał" - oświadczył Lech Kaczyński. Pytany o możliwą pomoc dla poszkodowanych powiedział, że będzie na ten temat rozmawiał z szefem rządu. "Ja na pewno zrobię wszystko" - zadeklarował. Zaznaczył, że wątpi, by udało się mu spotkać z Tuskiem jeszcze w poniedziałek. - Jeśli chodzi o pomoc, to jest sprawa rządu. Ja w Kancelarii coś znajdę, mimo że mam bardzo trudną sytuację - powiedział. Według prezydenta, to wydarzenie pokazuje, że "trzeba się zastanowić nad sposobem funkcjonowania naszego państwa", a także sposobem informowania najwyższych władz o tego rodzaju tragediach. - Po żałobie narodowej, po świętach przystąpimy do tego, żeby niektóre sprawy rozliczyć, także związane z tempem informowania organów państwa o tego rodzaju zdarzeniach - zaznaczył. Pytany czego konkretnie dotyczą zastrzeżenia odparł, że do czwartku nic nie będzie mówił. Prezydent ma jeszcze rozmawiać z komendantem straży pożarnej, uda się też do miejscowej katedry. Według najnowszych danych w wyniku pożaru, który w poniedziałek w nocy wybuchł w hotelu socjalnym w Kamieniu Pomorskim, zginęło 21 osób.