W programie "Kropka nad i" TVN24 prezydent został zapytany, czy przegrał bitwę z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem, bo odwołał gen. Krzysztofa Parulskiego ze stanowiska szefa Naczelnej Prokuratury Wojskowej, choć wydawało się, że stoi po stronie tego ostatniego. Komorowski odpowiedział, że prezydent nie powinien być stronniczy także w kwestiach prokuratury. - Jeszcze raz przypomnę, że ja stoję po stronie prokuratury i państwa polskiego, które prokuratury zdrowej i nie podminowanej żadnymi emocjami wewnętrznymi po prostu potrzebuje - dodał. Dlatego - jak podkreślił - działał na rzecz uspokojenia sytuacji i porozumienia. - Namawiałem pana prokuratora Parulskiego rzeczywiście na przeprosiny i wyjaśnienia, bo uważałem, że trochę go tłumaczą emocje związane z postrzeleniem się przez jego przyjaciela zdaje się, prokuratora wojskowego w Poznaniu - powiedział. Zaznaczył jednak, że "oczywiście działanie na rzecz polubownego załatwienia sprawy nie eliminuje możliwości i konieczności wyciągania wniosków personalnej natury". Powodem wniosku do prezydenta o odwołanie Parulskiego ze stanowiska szefa NPW była - jak informowała Prokuratura Generalna - "publiczna i spektakularna" krytyka Parulskiego wobec Seremeta, co prokurator generalny uznał za sytuację "nie do zaakceptowania w kontekście zapewnienia sprawnego funkcjonowania hierarchicznej struktury, jaką jest prokuratura". Prezydent podkreślił, że według niego "rzeczywiste i poważne problemy prokuratury są w niewielkim stopniu związane z emocjami natury osobistej i konfliktem personalnym, ale są w najwyższym stopniu związane z potrzebą dokonania głębokiej zmiany opartej o ustawę o prokuraturze tak, by prokuraturę przebudować w ten sposób, aby zmniejszyć albo wyeliminować ryzyko konfliktu wewnętrznego, który jest kosztowny z punktu widzenia autorytetu polskiego wymiaru sprawiedliwości, szczególnie prokuratury". Według Komorowskiego jest parę sygnałów świadczących, że w prokuraturze "dzieją się niekoniecznie dobre rzeczy". W tym kontekście powiedział o braku dementi na "wystąpienie obecnego przewodniczącego sejmowej komisji sprawiedliwości, który mówi o układzie personalno-politycznym rządzącym w prokuraturze". - Jeżeli przewodniczący sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka wygłasza tego rodzaju tezy publicznie, to zakładam, że albo wie bardzo wiele na ten temat, a szczególnie biorę to pod uwagę, jeśli nie ma żadnego dementi, żadnej odpowiedzi na zarzut upolitycznienia prokuratury ze strony prokuratora generalnego - powiedział Komorowski. Jako inny sygnał wymienił ujawnienie przez prokuraturę odczytów czarnych skrzynek TU-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem, dokonanych przez biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych prof. Jana Sehna w Krakowie. - Ostatnie wydarzenie jakim jest opublikowanie opinii biegłych w sprawie badającej problem katastrofy smoleńskiej poprzez rzecznika prokuratury okręgowej, jest czymś co też musi co najmniej dziwić. To są sygnały o jakimś hasaniu, tak powiem, niejasnych zupełnie motywów w Prokuraturze Generalnej - powiedział prezydent. Na pytanie, czy uważa w takim razie, że prokurator generalny nie panuje nad tym co się dzieje w Prokuraturze Generalnej, prezydent odpowiedział, że nie chce wysuwać tak daleko idących zastrzeżeń. - Powiem tyle, że wydaje mi się, że się zbiera wystarczająca ilość sygnałów, które potwierdzają moją tezę o konieczności zmian dotyczących ustroju prokuratury na drodze ustawowej - dodał. Na stwierdzenie, że za czasów gen. Parulskiego były wycieki z Prokuratury Wojskowej, że to Parulski na konferencji prasowej powiedział, że się absolutnie nie zgadza z linią prokuratora Seremeta, prezydent odpowiedział: "nie jestem śledczym, nie wiem kto tu spowodował wycieki". - Wiem, że niektórzy oskarżali prokuraturę cywilną, że była źródłem wycieków, inni pokazywali na prokuraturę wojskową. Ja nie wiem tego. Ja nie dysponuję narzędziem do badania tej kwestii. Natomiast wiem jedno, że to są sygnały dla mnie świadczące, że nie wszystko jest tam w porządku - powiedział. Zapytany jak zmieniłby ustrój prokuratury, bo minister sprawiedliwości Jarosław Gowin jest za tym, by była większa kontrola parlamentarna i rządowa nad prokuraturą, prezydent powiedział, że "jest rzeczą rzeczywiście niepokojącą, że jak się coś dzieje złego, to niezależna prokuratura i tak przychodzi, żeby władza wykonawcza podejmowała decyzje personalne". Komorowski powiedział, że funkcjonują dwa pomysły: jeden pogłębiający niezależność prokuratury i drugi mówiący, że "trzeba szukać sposobu na możliwość realnego wpływania na bieg spraw w prokuraturze, która sobie niekoniecznie radzi dobrze". Według niego "między tymi dwoma sposobami oceny będzie posuwało się pewnie i Ministerstwo Sprawiedliwości i parlament". Prezydent widziałby "trochę gdzie indziej problem". Jak mówił, nie jestem prawnikiem ani prokuratorem, ale wie, że "w okresie międzywojennym prokuratura nie prowadziła sama śledztw, robili to sędziowie śledczy, prokuratura zajmowała się nadzorowaniem i kontrolowanie śledztw". - Coś jest, mnie to przekonuje, w wypowiedziach niektórych prokuratorów, którzy mówią, że ten system, aczkolwiek miał też swoje mankamenty, jednak jedną rzecz zapewniał, że prokuratura koncentrowała się na kontrolowaniu innych, a nie na prowadzeniu samodzielnie różnych śledztw, gdzie zawsze mogły wchodzić w grę różnorakie także interesy polityczne - powiedział prezydent. W jego opinii rozdzielnie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego "rozwiewało wątpliwości co do tego, czy władza wykonawcza chce, czy nie chce wpływać na bieg spraw w prokuraturze". - Natomiast ujawniają się dzisiaj i mankamenty tego rozwiązania, więc uważam, że parlament czeka bardzo trudna dyskusja temat przyszłości prokuratury, zakresu jej niezależności zakresu także i odpowiedzialności - powiedział Komorowski. Prezydent powiedział, że nie zamierza wychodzić z żadną inicjatywą ustawodawczą. - Ale też przyglądam się temu, co się dzieje i uważam, że tak naprawdę uzasadnione byłyby dwa źródła inicjatywy: pierwsze to jest parlament jako instytucja niezależna, drugie to minister sprawiedliwości, któremu przecież też prokuratura nie podlega. Z pewnym zdziwieniem przysłuchuję się, widzę ten pomysł na inicjatywę własną prokuratury we własnej sprawie - powiedział Komorowski. Dopytywany, czy wszystko było w porządku z raportem komisji Jerzego Millera dotyczącym katastrofy smoleńskiej, jeśli teraz dowiadujemy się, że głos, który w tym raporcie przypisano dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi, nie był jego głosem, prezydent ocenił, że "to są pytania do ekspertów". - Jedni eksperci odczytają tak, inni inaczej. Przecież tych taśm nie odczytuje minister spraw wewnętrznych i administracji. Problem polega na tym, że jedni tak to interpretują, inni inaczej - powiedział Komorowski. Dodał, że oczywiście wolałby, żeby nic z raportu nie było podważane, bo społeczeństwo przede wszystkim oczekuje jednoznaczności. - Ale potwierdza to moją opinię wygłoszoną bardzo wcześnie po katastrofie, że tak naprawdę do końca będziemy żyli z różnymi wątpliwościami, ale z jedną także pewnością. Pewność jest taka, że źródłem katastrofy smoleńskiej była próba lądowania w nieodpowiednich warunkach pogodowych - powiedział prezydent.