Prezydent podczas czwartkowej sesji pytań i odpowiedzi (Q&A) na Facebooku został zapytany, czy udało mu się przekonać marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego (KO), by przyspieszył prace izby wyżej nad ustawą dotycząca wyborów prezydenckich. Została ona uchwalona przez Sejm we wtorek. Przewidziano w niej, że głosowanie w tegorocznych wyborach prezydenckich odbędzie się metodą "mieszaną" - w lokalach wyborczych oraz dla chętnych - korespondencyjnie. "Miałem dobrą rozmowę z marszałkiem Grodzkim. Powiedziałam mu, że zależy mi na tym, by porządek konstytucyjny został zachowany i zachowana była ciągłość władzy. (...) Powiedziałem marszałkowi, że trzeba zrobić wszystko, żeby tak się stało. Prosiłem go o poszukiwanie konsensusu, żeby w miarę szybko, jak to będzie możliwe, prowadzić prace w Senacie nad tym projektem ustawy. (...) Tak, aby ta ustawa mogła być jak najszybciej przyjęta i jak najszybciej mogły być realizowane kolejne czynności wyborcze, które doprowadzą nas jak najszybciej do wyborów" - odpowiedział Duda. Dodał, że marszałek Grodzki "w przeważającej części się z nim zgodził". "Mam więc nadzieję, że w taki właśnie, a nie inny sposób będzie działał. Do tego ograniczała się moja rozmowa z marszałkiem. (...) Mam nadzieję, że marszałek także ma tutaj dobrą wolę. Tak przynajmniej deklarował" - dodał prezydent. Kwestia dymisji Stanisława Karczewskiego Duda został też zapytany, czy ceną za przyspieszenie prac w Senacie nad tą ustawą była dymisja wicemarszałka Senatu Stanisław Karczewskiego (PiS). Odpowiadając, prezydent przyznał, że jest zdumiony tym pytaniem. "Nigdy w sferach politycznych nie słyszałem o tym, aby padła taka sugestia, czy nawet podejrzenie, jakoby była to jakaś cena za przyśpieszenie prac nad ustawą. Pierwsze słyszę, absolutnie nie" - odpowiedział. Prezydent przyznał też, że rozmawiał z Karczewskim o podaniu się przez niego do dymisji. Przyznał, że zna jej powody, ale nie chce ich ujawniać. Zapewnił, że także rozmowa z Karczewskim powala mu twierdzić, że jego dymisja nie była ceną za przyspieszenia prac nad ustawą. "Jeżeli były powody, to były zupełnie inne" - dodał. Zapytany kiedy powinna się odbyć pierwsza tura wyborów, prezydent przyznał, że chciałby, żeby odbyła się ona "jak najszybciej", tak by 6 sierpnia - gdy skończy się jego kadencja - możliwe było zaprzysiężenie nowo wybranego prezydenta. Podkreślił również, że wybory muszą się odbyć w sposób zachowujący reguły bezpieczeństwa związanego z epidemią.