Krakowskie Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych (POKiN) wyraziło zaniepokojenie brakiem honorowego patronatu nad uroczystościami ku czci Polaków, pomordowanych 65 lat temu na Kresach Wschodnich. Zarzuty były także podnoszone w sprawie listu do weteranów 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, jaki podczas piątkowych uroczystości w Warszawie odczytał w imieniu prezydenta sekretarz stanu w jego kancelarii prof. Ryszard Legutko. Jak napisał "Nasz Dziennik", sentencja listu, w którym ani razu nie pada słowo "ludobójstwo", ani "nacjonaliści ukraińscy", wyraźnie kolidowała ze wspomnieniami Wołyniaków, mającymi wciąż w pamięci obrazy z rzezi dokonywanych programowo przez UPA. - Oczywiście doszło do ludobójstwa na Wołyniu - powiedział prezydent w samolocie tuż przed wylotem z Paryża do Warszawy. Ocenił, że "to jest sprawa bardzo skomplikowana" i wynika z relacji politycznych między Polską a Ukrainą. - Naprawdę doceniam to, co dotknęło Polaków w roku 1943 i 1944 - zaznaczył prezydent. Jak podkreślił, "nikt tyle nie zrobił" w Polsce dla kombatantów, co on "w ciągu ostatnich 18 lat". 11 lipca 1943 roku rozpoczęła się masowa akcja przeciwko ludności polskiej przeprowadzona przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) na Wołyniu, określana mianem rzezi wołyńskiej. Podczas rzezi zginęło od 30 do 60 tys. Polaków. Strona ukraińska ocenia swoje straty na 10-12, a nawet 20 tys. ofiar, przy czym część ofiar zginęła z rąk UPA za pomoc udzielaną Polakom lub odmowę przyłączenia się do sprawców rzezi.