- Mam już prawie zamknięty zespół doradców. Będzie podjęta jeszcze decyzja dotycząca osoby zajmującej się kwestiami szeroko pojętej kultury - powiedział prezydent w drodze z Czech, gdzie uczestniczył w szczycie państw Grupy Wyszehradzkiej. Komorowski podkreślił, że chciałby, aby w Kancelarii Prezydenta, gdzieś "w jego pobliżu", funkcjonowały osoby, które "mogą być pasem transmisyjnym do konkretnych środowisk politycznych lub segmentu wrażliwości wyborczej". Jak wyjaśnił taką rolę pełni teraz minister w jego Kancelarii Sławomir Nowak i jego doradca prof. Tomasz Nałęcz. Prezydent poinformował, że jest już po wstępnych uzgodnieniach w sprawie osoby, która mogłaby "reprezentować wrażliwość ludową" w jego otoczeniu. - Jest miejsce zostawione dla kogoś o takiej wrażliwości twardej prawicy. Kto to będzie - zobaczymy. Nie chciałbym pani Kluzik Rostkowskiej stwarzać jakiejś sytuacji trudnej. Mogę tylko poinformować, że nie toczą się żadne rozmowy w tej kwestii i żadnych takich planów nie mam - oświadczył Komorowski. Jak zaznaczył, dziękuje Bogu, że potrafił szefa swojej kampanii wyborczej zaprosić do współpracy, a nie "wyrzucić za drzwi, jak to spotkało Joannę Kluzik-Rostkowską". Na zwróconą mu uwagę, że był w innej sytuacji, bo wygrał wybory, odparł, że i po przegranych wyborach trzeba umieć zachować się przyzwoicie wobec własnych współpracowników. W piątek Komitet Polityczny PiS wykluczył Kluzik-Rostkowską i Elżbietę Jakubiak z partii za działanie na jej szkodę i łamanie statutu PiS. Posłanki uznały decyzję władz PiS za niezrozumiałą i dowodzącą, że w partii tej nie ma umiejętności prowadzenia wewnętrznej debaty.