Przemawiając na początku spotkania prezydent zwrócił uwagę, że dyskusję na temat lustracji trzeba było przeprowadzić 15-16 lat temu. Choć obecnie - jak mówił - proces lustracyjny nie będzie tak skuteczny, jak byłby 15 lat temu, "lepiej późno niż wcale". Przeciwnikom lustracji w jej obecnej formie przypomniał, że ustawę lustracyjną uchwalono zgodnie z procedurą przewidzianą przez polską Konstytucję. Zapewnił też, że "jeżeli orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego zakwestionuje tę ustawę", on sam "podejmie takie działania, które przewiduje Konstytucja". "Nie zrobię nic nielegalnego" - dodał. - Jeśli się okaże, że odpowiednia część naszego parlamentu nie będzie chciała akceptować odpowiednich zmian, sprawa będzie jasna - są w Polsce określone siły polityczne, uważające, że fakt, czy ktoś był tajnym współpracownikiem służb bezpieczeństwa (...), jest faktem moralnie obojętnym. Jeżeli tak się okaże - władza publiczna w państwie demokratycznym jest wobec tego bezradna - mówił L.Kaczyński. "Ale nie wiem, czy tak się okaże" - dodał. Zdaniem prezydenta, lustracja ma służyć osiągnięciu celów "w wymiarze moralnym oraz szerszym, pragmatycznym". Przypomniał, że tajna współpraca odbywała się w ramach systemu, który ubezwłasnowolnił Polaków, zakładał brak suwerenności państwa polskiego i brak wolnego słowa. Taka współpraca była rzeczą głęboko moralnie naganną - ocenił prezydent. - Nie jest społecznie korzystne, aby te fakty umknęły uwadze wolnego społeczeństwa. Jednocześnie L.Kaczyński zapewnił, że nie ma wątpliwości, iż wiele osób, które protestują przeciwko lustracji, działa w najlepszej wierze i nie ma nic na sumieniu. Jeszcze przed spotkaniem z prezydentem, prof. Tadeusz Luty, rektor Politechniki Wrocławskiej, przewodniczący KRASP powiedział dziennikarzom, że rektorzy chcą oświadczyć prezydentowi, że nie są przeciwnikami lustracji. Stojąc na straży przestrzegania prawa chcą wykonać postanowienia ustawy lustracyjnej, ale jednocześnie chcą mieć jasność w zakresie pewnych rozwiązań, które są niespójne prawnie - wyjaśnił prof. Luty. Według niego, rektorom chodzi zwłaszcza o "niewspółmierną karę za niezłożenie oświadczenia lustracyjnego", której skutkiem jest "natychmiastowe zwolnienie z pracy, co kłóci się z kulturą tego środowiska, z pojęciem autonomii i z pewnymi zapisami prawa o szkolnictwie wyższym, które również obowiązują".