Pytany o to, czy podczas kolacji z uczestnikami szczytu doszło do jakiś nieporozumień między nim a premierem, prezydent odpowiedział: "Gdzie? Tutaj na sali żeśmy się w ogóle nie kłócili, uśmiechaliśmy się do siebie co chwilę i niektórzy byli zdziwieni, licząc na to, że Polacy się pokłócą, ale się nie pokłócili". Prezydent podkreślił w rozmowie z dziennikarzami, że w swoich wystąpieniach podczas kolacji całkowicie się z premierem Tuskiem zgodził (w sprawie polskich postulatów odnośnie do pakietu klimatycznego - red.). Według niego, kolacja udała się doskonale, a współpraca z premierem "w tym wypadku świetnie". - Najpierw mówił pan premier, później ja. Mówiliśmy w tym samym kierunku, chodziło prawie dokładnie o to, o co dwa lata temu - na co się możemy zgodzić, na co nie, co może być ustalone w grudniu, a co nie i pod tym względem byliśmy całkowicie jednego zdania; ja poparłem pana premiera całkowicie - relacjonował. - Nie różnimy się, jeśli chodzi o ocenę tego, co w tej chwili niektórzy proponują. Nie różnimy się my i nie różni się wiele państw Europy. Ja dosłownie pięć minut temu powiedziałem panu premierowi, że jesteśmy na progu wielkiego sukcesu, tylko musimy być razem, a nie oddzielnie - dodał. Pytany o nieprzyjemne słowa, które - jak twierdził - padły pod jego adresem z ust premiera podczas sesji, Lech Kaczyński odparł: "Jedna strona to są nasze osobiste stosunki, które trwają od dwudziestu pięciu lat, a druga strona to jest interes państwa". - Myślę, że to dobrze, żeby cała Rada Europejska widziała, że w sprawach elementarnych możemy się w Polsce kłócić, ale nie tam. Przed chwilą dosłownie pan prezydent Sarkozy powiedział, że jeżeli Polacy się między sobą zgadzają, to cała Unia musi się zgodzić - powiedział.