Prezydent, który złożył dziś wizytę w Estonii, powiedział na konferencji prasowej, że liczy, iż w sprawie ratyfikacji Traktatu "zwycięży interes naszego kraju". Pytany, czy podpisze, czy też zawetuje ustawę ratyfikacyjną, L. Kaczyński odparł, że "tutaj raczej nie wchodzi w grę sprawa weta", choć - jak dodał - "oczywiście formalnie ma prawo ją zawetować". W ocenie prezydenta, to jest "sytuacja bardzo oryginalna", gdyż ustawa ratyfikacyjna przechodzi większością 2/3 głosów w Sejmie i w Senacie (w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz senatorów), ale - jak zwrócił uwagę - do odrzucenia weta prezydenta wystarczy tylko co najmniej 3/5 głosów w Sejmie. - Problem leży gdzie indziej, czy ja podpiszę akt ratyfikacji czy nie, bo nie mam takiego obowiązku - oświadczył prezydent. Lech Kaczyński podkreślił, że ma nadzieję, iż dojdzie do "zdrowego" kompromisu w sprawie ratyfikacji Traktatu. Kompromis ten - zdaniem prezydenta - powinien polegać na zabezpieczeniu w ustawie ratyfikacyjnej tego, co - jak mówił L. Kaczyński - jest największym sukcesem dla Polski, osiągniętym na szczycie w Brukseli, a dokończonym w Lizbonie. Prezydent dodał, że Traktat Lizboński jest także sukcesem dla innych krajów - podobnych lub mniejszych od Polski. - Takich samych nie ma, mniejszych jest od Polski 21 - mówił prezydent. We wtorek prezydent skierował do Sejmu swój projekt ustawy ratyfikacyjnej. Główne zapisy prezydenckiego projektu to: konieczność uzyskania zgody prezydenta, rządu i parlamentu w sprawie ewentualnego odstąpienia od zapisów Traktatu Lizbońskiego dotyczących kompromisu z Joaniny i protokołu brytyjskiego do Karty Praw Podstawowych. - Wierzę, że nie zwyciężą ambicje związane z chęcią pokazania, że "dzisiaj ja dominuję na scenie politycznej", związane z urazami z 2005 roku, kiedy inni wygrali, a inni się spodziewali zwycięstwa, tylko zwycięży interes naszego kraju - zaznaczył prezydent.