- Naukowcy od dawna prowadzili nad tym badania. Przecież ukazała się książka pana dr. Cenckiewicza i pana dr. Gontarczyka na ten temat i już przecież chyba wtedy dla wszystkich, którzy czytali tę książkę, opartą na bardzo twardych dowodach, jasne było, jakie są fakty i jaka jest prawda - powiedział dziennikarzom prezydent, który w czwartek odwiedził Rabkę-Zdrój w związku z narciarskim 4. Memoriałem Marii Kaczyńskiej. Książka Cenckiewicza i Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" opublikowana została w 2008 r. przez Instytut Pamięci Narodowej - znalazła się w niej informacja, że Lech Wałęsa był w pierwszej połowie lat 70. agentem SB o kryptonimie "Bolek". W czwartek prezes IPN Łukasz Kamiński poinformował, że w dokumentach zabezpieczonych w domu gen. Czesława Kiszczaka znajdują się m.in. teczka personalna i teczka pracy TW "Bolek" oraz odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek". Prezes IPN powiedział, że dokumenty znajdujące się w obu teczkach obejmują lata 1970-1976. Według opinii uczestniczącego w badaniu dokumentów eksperta archiwisty są one autentyczne. Prezydent ocenił, że znamienne jest, iż "po dwudziestu siedmiu latach od 1989 roku w szafie, w prywatnym domu, u człowieka, który od 24 lat nie pełnił żadnej funkcji publicznej znaleziono dokumenty służb, tajne dokumenty, które dawno powinny być zwrócone zgodnie z obowiązującym prawem". "I dopiero teraz prokuratura odważyła się to sprawdzić? Ile takich domów jest jeszcze w Polsce?" - dodał Duda. Lech Wałęsa po informacjach szefa IPN napisał na portalu społecznościowym: "Nie może być żadnych materiałów mojego pochodzenia. Gdyby były, nie byłoby potrzeby podrabiać. W sądzie to udowodnię".