Uroczystości przed Pomnikiem Powstania Warszawskiego są częścią obchodów 75. rocznicy wybuchu zrywu. Prezydent przypomniał, że na ul. Długiej, gdzie stoi pomnik, w czasie zrywu, "kiedy padało Stare Miasto także był owiany straszliwą sławą właz do kanału". "Tutaj stały oddziały powstańców, które chciały nadal walczyć w Śródmieściu o wolną Polskę i wolną Warszawę (...) Dziś tutaj na tym placu cztery pokolenia Polaków śpiewają 'Ojczyznę wolną pobłogosław Panie'. To dzięki temu pierwszemu pokoleniu, które wtedy na ulicach Warszawy się krwawiło, walczyło z bronią w ręku o wolną Polskę (...) to dzięki jego odwadze, bohaterstwu, determinacji Polska jest" - mówił. Podkreślił, że dzięki pokoleniu dzieci powstańców, mimo tego, że Polska "nie była w pełni wolna, suwerenna i niepodległa mit Powstania Warszawskiego trwał i przetrwał". To dzięki niemu (...) wnuki powstańców mogły w tym micie żyć, mogły go kultywować (...) To dzięki temu wszystkiemu dzisiaj temu najmłodszemu pokoleniu, świadomych, dorosłych obywateli, możemy mówić głośno kim są powstańcy warszawscy, czym w rzeczywiści było Powstanie" - zaakcentował Andrzej Duda. "Stalin zobaczył, że Polacy są niezłomni" Przypomniał spór z komunistami, którzy "byli skłonni zgodzić się na cześć wobec powstańców, ale za nic nie chcieli się zgodzić na oddanie chwały powstaniu". "Bo w nim była idea, to nie był po prostu zbrojny zryw, on miał swój cel (....) była ogromna wolna walki o wyzwolenie Polski, ale była też obawa o to, co będzie (...) Dowódcy mieli świadomość, kto idzie ze wschodu, kto zbliżył się do Warszawy (...) Ten zryw był także aktem polityki, by to właśnie Polacy przywitali, jako gospodarze nadchodzących Rosjan w swojej stolicy, którą sami wyzwolili" - powiedział Duda. "Taka sytuacja znacząco utrudniłaby Stalinowi realizację jego politycznego planu (...) ale Stalin zobaczył jedno, że Polacy są niezłomni, nie da się ich łatwo ujarzmić, nie dadzą się tak bezkarnie zadeptać, są dumni i groźni, nieobce jest im bohaterstwo i odwaga aż do śmierci (...) Jeżeli dodamy do tego Żołnierzy Niezłomnych już nikt chyba nie ma wątpliwości, dlaczego nie było tutaj kolejnej sowieckiej republiki, tylko było jednak państwo. To właśnie wam kochani powstańcy zawdzięczamy" - zaznaczył prezydent. "Tej wartości nie zatracimy, przyrzekam wam to" Podkreślił, że mówi o tym wszystkim, ponieważ "trafiły do niego" słowa prof. Leszka Żukowskiego w Muzeum Powstania Warszawskiego. "Powiedział on, że 'może to już ostatni raz, kiedy jesteśmy z wami, bo wiecie, że odchodzimy'. Jakże straszna jest ta świadomość (...) Chcę podziękować za to przesłanie, które wręczyliście nam wczoraj (...) mówi ono, że naszym obowiązkiem jest budować kraj tak, by ich wartości trwały i były kultywowane. Tą najważniejszą jest wolna, suwerenna i niepodległa Polska, która musi być na pierwszym miejscu. Dlatego chcę obiecać, abyście byli spokojni. Tu są obecne trzy pokolenia po waszym (...) My tej wartości nigdy nie zatracimy, przyrzekam wam to (...) Chcę jeszcze prosić tych młodszych ode mnie byście zawsze pamiętali o powstaniu, bo to pamięć o nim i powstańcach jest gwarancją, że te wartości będą trwały" - dodał. Weteran AK: Najważniejsze w życiu 63 dni Zbigniew Galperyn, weteran AK, wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich, podczas uroczystości na stołecznym pl. Krasińskich w przeddzień 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego powiedział, że "dziś, po 75 latach pragnęlibyśmy się przekonać, co zostało w pamięci ludzkiej z etosu Powstania Warszawskiego, pamięci o żołnierzach powstania i wreszcie samym powstaniu. Chcemy mieć przekonanie, że nasze młodzieńcze ideały zagrzewające nas do walki nie poszły w zapomnienie". "75 lat minęło od decyzji Komendanta Głównego Armii Krajowej o ustaleniu godziny "W", na co z niecierpliwością czekała cała młodzież. Czekali na najwłaściwszy moment, kiedy będzie można dać opór znienawidzonemu najeźdźcy niemieckiemu za prawie 5 lat niewyobrażalnej przemocy, zniewolenia i deptanej godności człowieczej" - powiedział Galperyn. "Nie wnikając w słuszność stwierdzenia jednej z postaci serialu "Jan Serce", że dla prawdziwego warszawiaka najważniejsze są trzy daty: data ślubu, dzień wybuchu Powstania Warszawskiego i Wielka Warszawska - śmiało mogę powiedzieć, że dla nas powstańców te 63 dni były najważniejszym momentem w naszym w życiu. Nie zamierzam jednak negować znaczenia dwóch pozostałych dat" - dodał. Galperyn stwierdził, że "powstanie to nasz czas, nasza młodość i nasza walka o przyszłość ojczyzny" oraz "tylko ktoś, kto je przeżył jest w stanie nas, powstańców zrozumieć". "Mamy świadomość, że mimo zapału, początkowej euforii i determinacji, powstanie nie przyniosło nam zwycięstwa. Odniesione rany, okrucieństwa okupanta i wreszcie klęska powstania to trauma, z którą musimy żyć po dziś dzień. Nie tylko my powstańcy, ale tę traumę odczuwa też ludność cywilna, która razem z nami budowała barykady powstańcze, niosła pomoc żołnierzom, opiekowała się rannymi, a w końcu została wypędzona z ukochanego miasta. 200 tysięcy bezbronnych cywilów, bestialsko mordowanych, poległych pod gruzami, rozstrzeliwanych to straszna ofiara tych wydarzeń" - dodał Galperyn. Uroczystości na stołecznym pl. Krasińskich są częścią obchodów 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Uczestniczą w nich przedstawiciele władz państwowych, prezydent Andrzej Duda, marszałek Senatu Stanisław Karczewski, minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz, minister spraw zagranicznych Niemiec Heiko Maas oraz przedstawiciele władz samorządowych, m.in. prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, oraz członkowie organizacji powstańczych i kombatanckich i mieszkańcy stolicy.