Ponad 40 działaczy Solidarności Stoczni Gdańsk przyjechało po południu do Sopotu, gdzie planują rozbicie miasteczka namiotowego w pobliżu domu premiera Donalda Tuska. Wiceprzewodniczący stoczniowej Solidarności Karol Guzikiewicz zapowiedział, że po rozbiciu namiotów odbędzie się konferencja prasowa, podczas której związkowcy przedstawią swoje postulaty. Stoczniowcy przywieźli ze sobą m.in. zapasy wody mineralnej, plastikowe fotele i stoliki. Wśród nich jest też delegacja Solidarności Zakładów Cegielskiego w Poznaniu. Wejścia do kamienicy, której znajduje się mieszkanie premiera, oddalonej od miejsca rozbicia namiotów o około 200 metrów, strzeże kilku policjantów. Pikieta Solidarności ma związek z planowanymi zwolnieniami w Stoczni Gdańsk. Z zakładu, który od stycznia 2008 r. jest własnością ukraińskiej spółka ISD Polska, w ramach restrukturyzacji ma odejść ok. 300 osób. Ludzie ci mają otrzymać - zgodnie z ustawą o zwolnieniach grupowych - odprawy w wysokości trzech, dwóch lub jednej pensji (w zależności od stażu pracy). Związek chce, by pracownicy dostali taką samą pomoc jak stoczniowcy w Gdyni i w Szczecinie w ramach specustawy stoczniowej: odszkodowania od 20 do 60 tys. zł, ofertę szkoleń zawodowych oraz zasiłek na czas przekwalifikowania się i poszukiwania pracy. - Jestem pełen sympatii do Solidarności stoczniowej, to jest jednak coś, co w istocie uderza w najbliższych premiera - ocenił L. Kaczyński w rozmowie z dziennikarzami. W jego opinii, "nie można naruszać pewnych granic". - Mówię to z całą przyjaźnią dla moich, często nawet osobistych, przyjaciół z Solidarności - takich rzeczy nie róbmy - podkreślił prezydent. Według niego, stoczniowcy mają "300 proc. a nawet 1000 proc." powodów, aby strajkować. - Przepraszam jednak koledzy - zwracam się do kolegów przede wszystkim z Solidarności stoczniowej - można protestować, czasami trzeba, ale jednak nie pod prywatnym mieszkaniem - powiedział prezydent. Wcześniej premier Donald Tusk zapowiedział, że ani jego, ani jego rodziny nie będzie w weekend w domu w Sopocie. - Mój wnuk ma akurat w ten weekend chrzest, zaplanowany od dawna. Ze względu na nadmierną ilość gości chrzciny odbędą się gdzie indziej. Siłą rzeczy także moja rodzina i ja będziemy gdzie indziej w tym czasie - powiedział Tusk na konferencji prasowej na Giełdzie Papierów Wartościowych. Czytaj też: 3-dniowa pikieta przed domem Tuska