- Z rozmów ze wszystkimi służbami (...) wynika, że nie ma dzisiaj problemu braku pieniędzy na reakcję związaną ze skutkami powodzi. Nie ma braku sił ludzkich, nie ma problemu braku zasobów, one są w pełni uruchomione - powiedział Komorowski na konferencji prasowej w Bogatyni. Przyznał jednocześnie, że są bariery trudne do pokonania - natury technologicznej czy "natury wiedzy". "Rzeka rządzi się swoimi prawami, a w dziewiętnastym czy na początku dwudziestego wieku była ujęta w dość żelazne karby (...), czyli właściwie była zabetonowana i ona upomniała się o swoje prawa w sposób dramatyczny dla miejscowości". - Ja nie jestem specjalistą, ale sugeruję, aby przy koniecznej odbudowie rzeki szukać rozwiązań bardziej nowoczesnych - dodał Komorowski. Zapewnił, że Bogatynia "nie jest sama". - Jestem pewien, że w perspektywie tygodni - być może pod względem odbudowy najtrudniejszych spraw, jakimi są drogi i mosty, pewnie po miesiącach - Bogatynia będzie znowu tak piękna, jak była do niedawna - ocenił prezydent. Komorowski powiedział też, że razem z marszałkiem Sejmu Grzegorzem Schetyną przyjechał do Bogatyni, aby zobaczyć nie tylko skalę zniszczeń, ale także "sprawdzić, czy jest zrobione wszystko, co powinno i może być zrobione, aby zareagować na skutki żywiołu". Za zadanie priorytetowe Komorowski uznał m.in. odbudowę zniszczonych szlaków komunikacyjnych - dróg i mostów. Nowa ustawa przyspieszy budowę zbiorników Podczas późniejszej wizyty w Zgorzelcu, które zostało zalane przez falę powodziową ze zbiornika Niedów, gdy puściła tama, prezydent przypomniał, że jest już ustawa, która ma ułatwić budowę urządzeń hydrotechnicznych, wałów przeciwpowodziowych, zbiorników retencyjnych. - Wiemy, mamy doświadczenia z innych rejonów w Polsce, że czasami kilkadziesiąt lat budowano te budowle, dlatego że nie można było dokończyć wykupu ziemi. Dzisiaj zastosowaliśmy rozwiązanie takie, jakie zastosowaliśmy przy autostradach, obligatoryjność wykupu przy możliwości sądzenia się - mówił Komorowski. Dodał, że takie możliwości uniemożliwią władzom powoływanie się na to, że "pani Iksińska nie zgodziła się na sprzedać jednego hektara i to blokuje wielką inwestycję". Przypomniał też, że w Polsce do tej pory typowym zjawiskiem było budowanie zbiorników retencyjnych przez kilkadziesiąt lat. - Koszt budowy takiego zbiornika był wielokrotnie wyższy niż powinien być. Ciągnące się inwestycje przez 20, 30 lat jednego zbiornika pewnie mogłyby sfinansować dwa zbiorniki gdyby były szybko budowane - mówił Komorowski. Są pieniądze, lekarstwa, żywność Wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec zapewniał, że są pieniądze na pomoc mieszkańcom Bogatyni. Poinformował, że w poniedziałek rano zostały przelane środki na zasiłki celowe do 6 tysięcy złotych, a także środki na prowadzenie niezbędnych działań ratunkowych. - Cały czas dostarczane są konwojami lekarstwa, żywność, sprzęt - wszystko to, co jest zgłaszane przez samorząd gminy - powiedział wojewoda. Komorowski mówił, że jest pod "smutnym wrażeniem" dramatu powodzian. Razem z marszałkiem Sejmu chwalili pracę służb zaangażowanych w walkę ze skutkami powodzi. Komorowski podkreślał, że solidarność to nie tylko solidarne państwo, ale też obywatele i struktury, które to państwo współtworzą - w tym samorządowe. Przypomniał, że podczas wcześniejszych klęsk żywiołowych gminy sąsiadujące z tymi, które odniosły straty, udzielały im pomocy - nie tylko finansowej. - Na to też chciałbym położyć nacisk, namawiając wszystkich, aby nie oczekiwać tylko solidarności na szczeblu centralnym - powiedział prezydent. Schetyna podkreślił, że bardzo zależało mu na tym, by przyjechać do Bogatyni, aby z bliska zobaczyć skalę zniszczeń. - Warto, bo przed nami też duża praca i rozmowy na poziomie parlamentu, inicjatywa pana prezydenta, jeśli chodzi o kwestie finansowe, pomysły strategiczne co do pomocy Bogatyni czy miast, miejsc zalanych, zniszczonych przez żywioł - tłumaczył marszałek Sejmu. Teraz najważniejsza specustawa Jak podkreślił, mieszkańcy dotkniętych ostatnią powodzią terenów mogą liczyć na pomoc rządu i muszą być traktowani tak samo jak ci, którzy byli ofiarami wcześniejszych powodzi. - Żaden inny rząd wcześniej nie pomagał tyle, ile pomaga ten rząd. Skala wydatków dla budżetu jest ogromna. Chodzi o to, aby były wydawane systemowo. Tak naprawdę rząd daje pieniądze, a wydaje samorząd każdego szczebla - podkreślił. Jak mówił, obecnie najważniejsze jest zwołane na czwartek posiedzenie Sejmu, który zajmie się nowelizacją specustawy powodziowej. - Zwołałem posiedzenie Sejmu na czwartek, żebyśmy mogli zmienić ustawy, znowelizować ustawy, przyjąć też ustawę z Senatu i zmienić ją pod to, pod możliwości pomocy właśnie dla Bogatyni - tłumaczył Schetyna. Zaznaczył, że chodzi o to, aby mieszkańcy poszkodowani w wyniku powodzi, po odebraniu pierwszych zasiłków w wysokości 6 tys. zł, mogli liczyć na większe zapomogi. - Żeby to zrobić, potrzebna jest zmiana ustawy i (...) w czwartek ją przyjmiemy po godzinie 12 i pan prezydent zadeklarował, że natychmiast podpisze tę ustawę - mówił marszałek Sejmu. Schetyna: To bardzo trudny rok - Ten rok jest bardzo trudny dla nas wszystkich. Mamy nadzieję, że więcej już tych kataklizmów nie będzie, przynajmniej w tym roku - podkreślił Schetyna. Jednocześnie dodał, że skala zniszczeń spowodowanych powodzią jest "naprawdę ogromna", dlatego "musimy sobie wszyscy pomagać, musimy sobie wszyscy z tym radzić, jesteśmy w to zaangażowani". - Naprawdę robimy wszystko, żeby ulżyć doli tych, którzy bez własnej winy są ofiarami takich kataklizmów jak tutaj, w Markocicach i w Bogatyni - zaznaczył marszałek Sejmu. Schetyna, pytany o współpracę między władzami Polski, Czech i Niemiec w sprawie powodzi, dziękował za całą pomoc ze strony niemieckiej i czeskiej. - Za udostępnienie infrastruktury, głównie drogowej, dzięki czemu udało się szybko przerzucić ciężki sprzęt, ze stratami dla drogi od strony czeskiej, od Frydlant, czy od strony Niemiec - mówił marszałek. Jak dodał, "o takiej pomocy zawsze trzeba mówić z wdzięcznością". Dopytywany o zarzuty władz niemieckich o późnej informacji na temat zniszczenia zapory zbiornika Niedów, Schetyna zwrócił uwagę, że "o godz. 18.20 pękła tama, a o 18.32 służby zostały zawiadomione poprzez MSZ". - Na Dolnym Śląsku wszystko zostało zrobione tak jak trzeba. Jest pytanie, czy w sobotę lub w piątek wieczorem nie zadziałało coś po stronie niemieckiej. Wyjaśnimy to, bo zależy nam na dobrej i jeszcze lepszej współpracy - zapewnił marszałek Sejmu.