Prezydent podkreślał w swoim wystąpieniu, że Węgierska Górka to "Westerplatte Południa". - Warto pamiętać, że II wojna światowa rozpoczęła się w różnych miejscach - mówił prezydent. Jak ocenił, to dobrze, że wciąż trwa spór historyków o to, gdzie padł pierwszy strzał. - To dobrze, dlatego, że oznacza to, że tamte wydarzenia nie są obojętne dla nas Polaków mieszkających od Bałtyku, po góry - powiedział Komorowski. Jak mówił, "warto pamiętać o tej postawie, o ofiarach także i dzisiaj, kiedy Polska jest krajem bezpiecznym, silnym Sojuszem Północnoatlantyckim, krajem integrującej się Europy, kiedy może się cieszyć (...) trwającym od 2,5 pokolenia pokojem". - Zawsze i wszędzie bezpieczeństwo narodu, państwa zależy nie tylko od sojuszy, nie tylko od nowoczesnego uzbrojenia, nie tylko od potężnych fortyfikacji (...), ale zawsze zależy od istnienia woli narodu do walki o własną wolność, integralność państwową - podkreślił Komorowski. Jak dodał, w 1939 roku w całej Polsce "udowadnialiśmy, że jesteśmy narodem, który ma wolę walki i ma siłę upominania się o swoje prawa". Węgierska Górka to miejsce szczególne dla historii polskiego oręża. Od 1 do 3 września 1939 roku 70-osobowa I Kompania Forteczna "Węgierska Górka" pod dowództwem kapitana Tadeusza Semika stawiała opór nacierającym od południa przeważającym siłom niemieckim z 7. Bawarskiej Dywizji Piechoty. Polacy rozlokowani byli w czterech bunkrach: "Waligóra", "Włóczęga", "Wąwóz" i "Wędrowiec", który bronił się najdłużej. Wyczerpana załoga, której zabrakło wody i amunicji, zmuszona została do kapitulacji 3 września nad ranem. W trakcie walk zginęło 11 polskich żołnierzy i około 200 Niemców. Komorowski podkreślał, że w budowie fortyfikacji brała także miejscowa ludność, walcząc "o uzyskanie możliwości skutecznej obrony Polski i polskiego Śląska".