Prezydencki minister broni wypowiedzi Andrzeja Dudy: Powiedział prawdę
"Prezydent po prostu powiedział prawdę" - ocenił prezydencki minister Andrzej Dera. Według niego, Antoni Macierewicz zastosował wobec gen. Jarosława Kraszewskiego podobną metodę, jak w przeszłości PO wobec obecnego szefa MON. Jak dodał rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński, "konieczna jest pilna naprawa relacji na linii Biuro Bezpieczeństwa Narodowego -Ministerstwo Obrony Narodowej".
W czwartek wieczorem został upubliczniony m.in. na Twitterze film, na którym widać, jak prezydent Andrzej Duda rozmawia z mieszkańcami Warszawy, przechodząc z pl. Piłsudskiego do Pałacu Prezydenckiego podczas obchodów Święta Niepodległości.
Zapytany przez jednego z uczestników obchodów Święta Niepodległości, czy "dogada się" z ministrem obrony Antonim Macierewiczem prezydent odpowiedział, że "pan minister musi sobie parę rzeczy przemyśleć"; po chwili dodał: "Jak będzie wobec uczciwych oficerów stosował takie ubeckie metody, jak Platforma stosowała wobec niego, to będzie kiepsko".
Dera pytany przez dziennikarzy w piątek w Jasionce, co prezydent miał na myśli, mówiąc o "ubeckich metodach", odpowiedział, że to, co robiła PO wobec Antoniego Macierewicza. "Jeżeli dobrze pamiętam, w 2008 r. uniemożliwiła wtedy posłowi dostęp do komisji ds. służb specjalnych, odbierając mu dostęp do tajemnic ściśle tajnych" - powiedział Dera.
"W tej chwili jest taka sytuacja, że podobną metodę pan minister zastosował w stosunku do generała Kraszewskiego, któremu uniemożliwia w ten sposób prace w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, to jest ten mechanizm i to miał prezydent na myśli, mówiąc to" - powiedział prezydencki minister.
Dopytywany, których dokładnie oficerów miał na myśli prezydent, powiedział, że gen. Kraszewskiego.
Gen. bryg. Jarosław Kraszewski to dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W czerwcu Służba Kontrwywiadu Wojskowego wszczęła wobec. gen. Kraszewskiego postępowanie sprawdzające. Wszczęcie postępowania - które zgodnie z przepisami ustawy o ochronie informacji niejawnych może trwać do 12 miesięcy - oznacza czasowe odebranie dostępu do informacji niejawnych, a tym samym - jak stwierdziło Biuro - uniemożliwienie generałowi wykonywania w pełnym zakresie obowiązków służbowych w BBN.
Dera pytany, czy prezydentowi "ulżyło, kiedy powiedział wprost pewne rzeczy", odpowiedział, że "pan prezydent po prostu powiedział prawdę". "Tu nie ma co tego komentować, te same metody zostały zastosowane, które uniemożliwiają funkcjonowanie i te metody są złe, to jest napiętnowanie tych metod" - zaznaczył Dera.
O komentarz do słów prezydenta został także zapytany jego rzecznik Krzysztof Łapiński.
"Wczoraj komentowana bardzo szeroko wypowiedź pana prezydenta to była wypowiedź prywatna do osoby, która się zwracała do pana prezydenta z pytaniem. To nie była wypowiedź w czasie wywiadu, czy wiecu politycznego. Niemniej skoro została ta wypowiedź wczoraj upubliczniona, to stała się też wypowiedzią publiczną" - powiedział Łapiński.
"Konieczna jest pilna naprawa relacji na linii BBN-MON. Panu prezydentowi zależy, żeby doszło do naprawy tych relacji pomiędzy MON a BNN. Panu prezydentowi zależy też na tym, żeby wobec pracowników BBN, oficerów, którzy tam pracują, nie był stosowane takie metody, jakie stosowała PO wówczas wobec ministra Macierewicza" - dodał rzecznik prezydenta.
Tomasz Siemoniak powiedział na piątkowej konferencji prasowej, że "za rządów Platformy Obywatelskiej nie stosowano żadnych 'ubeckich metod'". "Dziś prezydent Duda przyznałby rację, że ktoś taki jak Antoni Macierewicz nie zasługuje na poświadczenie bezpieczeństwa, nie powinien mieć nic wspólnego ze sprawami bezpieczeństwa" - dodał wiceszef PO. Oświadczył, że protestuje przeciwko temu, by "PiS do swojej wewnętrznej wojny używał Platformy Obywatelskiej".
Wiceszef PO stwierdził też, że po wypowiedzi prezydenta wyraźnie widać, że "mamy wojnę prezydenta z ministrem obrony na noże". "Nie wiem, co jeszcze musi się wydarzyć, żeby Jarosław Kaczyński uznał, że trzeba ten konflikt przeciąć" - powiedział Siemoniak.
Według niego, "mamy do czynienia z wyraźnym konfliktem w obozie rządzącym, być może z taką postępującą dezintegracją". "I logicznym następstwem tej wojny musi być premier z prawdziwego zdarzenia, premier, który rządzi, a to jest jedyna możliwa osoba w PiS, czyli Jarosław Kaczyński. Być może taki będzie skutek tego całego zamieszania" - stwierdził Siemoniak.
Jego zdaniem, "określenie prezydenta 'ubeckie metody' w odniesieniu do ministra obrony jest przekroczeniem kolejnej granicy".
"Mamy kompletnie niepoważnego ministra obrony, który rujnuje od dwóch lat armię, zahamował modernizację, który opowiedział przez te dwa lata mnóstwo niestworzonych rzeczy, i prezydenta, który tolerował to i który teraz chodzi po ulicach i narzeka przechodniom, że minister obrony stosuje ubeckie metody. To jest kompletnie niepoważne, to wystawia autorytet Polski na pośmiewisko" - powiedział Siemoniak.
Jak dodał, "ta sytuacja z 'ubeckimi metodami' umacnia Antoniego Macierewicza w oczach Jarosława Kaczyńskiego". "Gdyby miał go teraz odwołać, to oznaczałoby, że odwołuje go za te 'ubeckie metody'" - stwierdził wiceszef PO.