Jak wyjaśnił, wznowienie akcji protestacyjnej jest konsekwencją niespełnienia do 24 sierpnia przez minister edukacji Joannę Kluzik-Rostkowską postulatów związku przedstawionych w kwietniu podczas ogólnopolskiej manifestacji w Warszawie i powtórzonych w czerwcu.Broniarz poinformował, że w podjętej uchwale ZNP wzywa rząd do podjęcia merytorycznych rozmów w sprawach istotnych dla środowiska oświaty. Podkreślił, że ich brak upoważni prezydium do uruchomienia - po 21 września - procedur określonych w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Prawdopodobnie zostanie wówczas podjęta decyzja o przeprowadzeniu referendum strajkowego. Podał także, że informacje o decyzji prezydium związku wraz z postulatami zostały zawarte w liście, który ZNP wystosowało do premier Ewy Kopacz. Chodzi m.in. o zwiększenie udziału budżetowych nakładów na oświatę, podwyższenie o 10 proc. wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli, wychowawców i innych pracowników pedagogicznych oraz zmiany w systemie wynagradzania pracowników samorządowych. Według ZNP nakłady na oświatę nie odzwierciedlają rzeczywistych, niezbędnych potrzeb w zakresie edukacji i wychowania. Związkowcy zwracają uwagę na to, że od wielu lat wydatki na oświatę spadają w relacji do PKB; w tym roku udział ten wynosi 2,52 proc. Ich zdaniem ma to wpływ m.in. na wysokość wynagrodzeń nauczycieli i pracowników oświaty oraz na podejmowanie przez samorządy decyzji o zamykaniu szkół lub przekazywaniu ich prowadzenia innym podmiotom. Związek przypomina, że rok 2015 jest trzecim z rzędu rokiem, w którym nauczyciele nie dostaną podwyżek. Po raz ostatni płace zasadnicze nauczycieli wzrosły we wrześniu 2012 r. (w zależności od ich stopnia awansu zawodowego od 83 zł do 114 zł). W efekcie wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli wynosi brutto: stażysty - 2265 zł, nauczyciela kontraktowego - 2331 zł, nauczyciela mianowanego - 2647 zł, nauczyciela dyplomowanego - 3109 zł. Związkowcy protestują również przeciw likwidacji szkół i przedszkoli. Zwracają uwagę, że od 2007 r. zamknięto ponad dwa tysiące szkół. Jak zaznaczają, często przy biernej postawie resortu edukacji. Zwracają uwagę, że są samorządy, które wszystkie prowadzone przez siebie placówki oświatowe przekazały do prowadzenia fundacjom, stowarzyszeniom lub spółkom. Dlatego domagają się takich mechanizmów prawnych, które uniemożliwią demontaż publicznej oświaty i powstrzymają zatrudnianie pracowników oświaty na gorszych warunkach, czyli w oparciu o Kodeks pracy, a nie ustawę Karta Nauczyciela. Chcą też wzmocnienia roli nadzoru pedagogicznego, w tym przywrócenia kuratorom uprawnień decyzyjnych wobec szkół i ich organów prowadzących, również dotyczących kształtowania sieci szkół, likwidacji i przekształceń placówek. ZNP opowiada się również za zachowaniem uregulowań pragmatyki zawodowej nauczycieli w randze odrębnej ustawy. Obecnie są one zapisane w ustawie Karta Nauczyciela. Minister edukacji, która podczas kwietniowej manifestacji spotkała się z protestującymi, pytała ich wówczas, czy zauważyli, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat do systemu edukacji wpłynęło dodatkowych 15 mld zł. Według niej, jeśli nie zostało to zauważone, to bez zmiany systemu nie zostaną zauważone także kolejne środki, o które dopominają się protestujący. Po raz kolejny poinformowała, że nie ma środków na podwyżki dla nauczycieli w 2016 r. Pytała także zgromadzonych, dlaczego chcą bronić Karty Nauczyciela - dokumentu, który - jak mówiła - został uchwalony "w głębokiej komunie". Swoje stanowisko powtórzyła później wielokrotnie. W połowie lipca Kluzik-Rostkowska zaprosiła do MEN na rozmowy przedstawicieli ZNP, Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" oraz Forum Związków Zawodowych. Zaproponowała im szereg tematów do dyskusji. Strony nie doszły jednak do porozumienia, gdyż - jak po wyjściu ze spotkania powiedzieli związkowcy - zabrakło wśród nich tematów najistotniejszych dla środowiska.