- Nie sądzę, aby stosowanie tej umowy groziło zwłaszcza polskim internautom ich masowym szpiegowaniem - powiedział w piątek Rzepliński w Radiu Zet. Według niego stosowanie tej umowy może doprowadzić w przyszłości do głośnych procesów, "ale to jest codzienna rzeczywistość stosowania tak wielkiej umowy, zwłaszcza takiej dotyczącej setek milionów ludzi". Jak podkreślił Rzepliński, ACTA ma na celu ochronę wszystkich konsumentów przed podróbkami, m.in. kosmetyków, żywności, leków, a "potrzeba takiej umowy zaistniała w gospodarkach, które są kreatywne, gdzie się ciągle pojawiają nowe produkty, nie tylko ze sfery internetowej. - To umowa, która była skierowana głównie przeciwko Chinom i Indiom - dodał. - Jeżeli chodzi o internet, to bać się tej umowy mogą ci, którzy żyją ze sprzedaży kradzionych produktów, np. utworów muzycznych, książek - ocenił. Pytany o art. 12 ACTA, który mówi, że "każda strona przyznaje swoim organom sądowym prawo do zastosowania środków tymczasowych bez wysłuchania drugiej strony w stosownych przypadkach, a w szczególności, gdy jakakolwiek zwłoka może spowodować dla posiadacza praw szkodę nie do naprawienia", prezes TK przyznał, że mogą pojawić się "takie sytuacje, że trzeba działać błyskawicznie". Jednocześnie zastrzegł, że "chodzi tutaj o szkodę wielkich rozmiarów". - Pozwólmy prawu działać. (...) To nie jest tak, że grozi naszym internautom po wejściu w życie tej umowy jakiś kataklizm i zupełnie legalne przejmowanie przez administrację publiczną najbardziej prywatnych intymnych informacji o internautach - przekonywał Rzepliński. - Przecież nie o tym jest ta umowa - dodał. Według prezesa TK podpisując ACTA polski rząd "postąpił tak jak inne państwa unijne". ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement), czyli porozumienie przeciw obrotowi podróbkami, to umowa handlowa mająca na celu wzmocnienie ochrony własności intelektualnej głównie w stosunkach handlowych między państwami na całym świecie. Pojęcie własności intelektualnej dotyczy także internetu, gdzie masowo publikowane są nielegalne treści. Do ACTA przystąpiła już UE. By Unia była związana umową po jej stronie brakuje wyłącznie ostatecznej zgody Parlamentu Europejskiego. Głosowanie w tej sprawie ma nastąpić w pierwszej połowie roku. Rada UE, czyli kraje członkowskie, wyraziła już zgodę w grudniu ubiegłego roku, za polskiej prezydencji. Polska, wraz z 21 państwami UE - z wyjątkiem Cypru, Estonii, Słowacji, Niemiec i Holandii - podpisała dokument 26 stycznia. W ramach ratyfikacji mają być w Polsce przeprowadzone szerokie konsultacje społeczne. Treść umowy i brak konsultacji nad jej projektem wywołały protesty internautów i ataki na strony internetowe urzędów państwowych. Przeciwnicy ACTA wskazują m.in. na artykuł 27 ustęp 4, który - według nich - umożliwia wydanie na żądanie np. organizacji zarządzającej prawami autorskimi, w trybie administracyjnym, a nie sądowym, danych osoby, co do której zachodzi tylko domniemanie naruszenia praw autorskich. Krytykowane jest też to, że w świetle dokumentu posiadaczem prawa jest nie tylko twórca, ale również organizacja zarządzająca prawami. Organizacje zarządzające prawami autorskimi natomiast, wskazując na przykłady kradzieży własności intelektualnej w internecie, zdecydowanie opowiadają się za przyjęciem ACTA. Argumentują, że umowa zapewni przede wszystkim silniejszą ochronę interesów majątkowych polskich twórców i wydawców poza granicami Unii Europejskiej.