Kaczyński w wywiadzie dla środowego wydania "Gazety Polskiej" odpowiada też m.in. na pytanie, jakie są główne filary planowanej przez PiS reformy wymiaru sprawiedliwości. "Po pierwsze, spłaszczenie całej struktury. Po drugie, zmniejszenie władzy prezesów sądów, a tym samym wzmocnienie niezawisłości sędziów. Chodzi o ograniczenie wpływów różnych koterii i sprawienie, by każdy sędzia był wolny od wpływu swojego szefa. Poza tym zmiany proceduralne. Wszystkie rozprawy będą rejestrowane, protokół nie może choćby słowem odbiegać od zeznań, a sędziowie muszą mieć więcej szacunku dla obywateli. Dzisiaj są w tej materii znaczne deficyty" - podkreślił prezes PiS. Kaczyński był też pytany o zmiany w systemie wyciągania konsekwencji wobec sędziów, którzy "sprzeniewierzą się zasadom czy wręcz prawu". "I on będzie poddany gruntownej przebudowie. Mogę dzisiaj powiedzieć, że wśród zmian, które zaproponujemy, będzie wyjęcie ostatniej instancji w procesie dyscyplinarnym spod władzy korporacji prawniczej. Oczywiście decydować będą sędziowie, ale nie ci wyłonieni przez korporacje" - zapowiedział. "Jest coś takiego jak korporacja prawnicza. Po 1989 roku nigdy nie została zweryfikowana, a udekorowano ją niezliczonymi przywilejami. Dziś spożywamy kwaśne owoce tego stanu rzeczy" - ocenił. Spór wokół TK Prezes PiS był pytany też o sytuację wokół Trybunału Konstytucyjnego. "Musimy doprowadzić do odblokowania Trybunału Konstytucyjnego, który - żeby było jasne - sam się zablokował. Mógł spokojnie funkcjonować w oparciu o grudniową nowelizację, mógł nawet ją zakwestionować, ale zgodnie z prawem" - podkreślił. Kaczyński odniósł się też do opinii, że nowelizacja ustawy o TK przegłosowana przez PiS, wprowadzając kolejność rozpatrywania spraw, zablokowała Trybunał. "To nonsens. Trybunał mógł w pół roku nadrobić zaległości, które ma. A trzeba powiedzieć, że dotyczą one przede wszystkich skarg obywateli i zapytań sądów; to nie są sprawy, które wiecznie można odkładać na później. W każdym razie mógł się wziąć solidnie do pracy i mniej więcej w czerwcu bez problemu ocenić grudniową nowelizację. Wybrał drogę awanturnictwa i łamania prawa. Nie ma cienia podstaw, by jego dzisiejsze działanie tolerować, czy, nie daj Boże, uznawać je za obowiązujące. Pan Rzepliński mówi: "Ja tej ustawy nie widzę, wobec tego ona nie obowiązuje". To jest argument w demokratycznym państwie prawa? To, co dziś czyni Trybunał ze swoim prezesem, to kpiny z prawa" - zaznaczył prezes PiS. Pytany, czy TK jest w ogóle potrzebny mówi: "Oczywiście, że tak. W ramach zakreślonych w konstytucji. Problem polega na tym, że dzisiaj prezes i grupa wspierających go sędziów chcą go postawić na miejscu suwerena. Niestety, obawiam się, że do końca kadencji Rzeplińskiego na opamiętanie nie ma co liczyć. Nasze oczekiwanie końca kadencji prezesa wiąże się z głęboką nadzieją na przywrócenie prawnych ram działania Trybunału Konstytucyjnego, a nie z planami uchwalania ustaw niezgodnych z konstytucją. Chcę jasno powiedzieć - naszym celem są wyłącznie zmiany prawa zgodne z ustawą zasadniczą". "Obrona polskich interesów" Kaczyński ocenił też, że elity europejskie nie są w stanie pogodzić się z demokratycznym wyborem Polaków. "Nie odpowiada im ten wybór, bo nie jest zgodny z ich interesami. To oczywiste. My z kolei zostaliśmy upoważnieni przez wyborców do obrony interesów Polski. Nie do podlizywania się komukolwiek, załatwiania czyichś interesów, tylko do stania na straży interesów naszego kraju. Z tej drogi nie cofniemy się ani o krok" - zaznaczył prezes PiS. Kaczyński mówił też w wywiadzie o inwigilacji dziennikarzy, która miała być prowadzona w czasie rządów PO-PSL. "Uważam, że te sprawy będą wychodzić na światło dzienne i skala inwigilacji mediów, oponentów politycznych, obywateli uznawanych przez władzę za wrogich w ostateczności okaże się dużo większa od tego, co dziś już wiemy" - podkreślił. Prezes PiS odniósł się też do kwestii odpowiedzialności dotychczasowych premierów za inwigilację obywateli. "W mojej ocenie ponoszą oni za ten proceder odpowiedzialność. Jestem przekonany, że istnieją dowody potwierdzające przynajmniej ich wiedzę na ten temat, a poza tym zarówno Donald Tusk, jak i jego następczyni, nie powołali ministra koordynatora służb specjalnych. Sami ponoszą zatem odpowiedzialność za działania służb w czasie swoich rządów" - powiedział. "Rzeczywiście jest potrzeba podjęcia decyzji, które pozwolą obywatelom zapoznać się ze wszelkimi aspektami tej sprawy. To już będzie jednak decyzja rządu. Być może powinien zostać stworzony specjalny dokument ujawniający zakres i formę tego procederu" - dodał.