Kaczyński w swoim wystąpieniu zwracał uwagę, że 13 października, czyli w dniu wyborów, zapadnie decyzja "co do przyszłości naszego kraju, decyzja co do przyszłości dobrej zmiany i tego wszystkiego co się z nią łączy". "Dobra zmiana - i o tym warto powiedzieć - trwa już prawie cztery lata, więc jest już czas na podsumowanie, ale też czas na wyznaczenie dalej idących celów, na spojrzenie w przyszłość. To podsumowanie w gruncie rzeczy można zamknąć jednym słowem, ale słowem zupełnie zasadniczym, najważniejszym, jeśli chodzi o politykę. Tym słowem jest 'wiarygodność'" - mówił szef PiS. "Myśmy przed wyborami, ale także i w trakcie kadencji wiele obiecali i każdy musi powiedzieć, że przynajmniej miażdżąca większość tych obietnic została wykonana" - podkreślił Kaczyński. Zaznaczył jednocześnie, że bez wiarygodności, wykonywania obietnic "cały mechanizm demokracji, mechanizm wyborczy jest bez znaczenia". "Wybory zmieniają się w pewnego rodzaju rytuał - każdy coś tam mówi. Wyborcy przypadkowo, na podstawie jakichś swoich osobistych sympatii czy antypatii, ale bez podstawy merytorycznej głosują. To wszystko razem zwykle służy temu, by trwało to, co było przedtem, a w naszym wypadku, bo nie chcę tutaj oceniać innych krajów, to co trwało przedtem, to był postkomunizm, a dokładniej późny postkomunizm" - oświadczył prezes PiS. W jego ocenie był to ustrój nieefektywny i jednocześnie bardzo niesprawiedliwy. "Ustrój, który wiódł Polskę w naprawdę złą stronę. Myśmy tę drogę postkomunizmu zatrzymali i odwrócili" - podkreślił Kaczyński. "Atakowana nadzieja" Wyraził też nadzieję, że jego formacja zwycięży w październikowych wyborach parlamentarnych. Ale - jego zdaniem - nadzieja ta jest dzisiaj "atakowana" przez przeciwników PiS. "Oni próbują wmówić ludziom, że różnego rodzaju nasze zapowiedzi są niewiarygodne. Jednocześnie próbują nawet wmówić, że to, co już się stało, to też na dłuższą metę jest nie do utrzymania. To wszystko opiera się na mówieniu nieprawdy, a często na tym, co ta nowopolszczyzna nazywa 'fejkniusami'" - ocenił Kaczyński. Dodał, że narracja ta jednak do ludzi dociera. "I w związku z tym warto na ten temat parę słów powiedzieć. Bo chodzi o to, by nasi wyborcy, ale w ogóle wyborcy polscy decydowali o tym na kogo postawią, komu oddadzą swój głos na podstawie tego, co jest, na podstawie faktów, a nie różnego rodzaju zabiegów, manipulacji, propagandy w najgorszym tego słowa znaczeniu" - mówił szef PiS. "Kłamstwo wyjątkowo wręcz bezczelne" Kaczyński pytał, czy realizowana przez PiS polityka społeczna, przesunięcie w stronę rodzin czy osób niepełnosprawnych ponad 80 mld złotych rocznie, jest realna na dłuższą metę. "Czy nie jest tak, jak właśnie nasi przeciwnicy mówią, że przecież za chwilę to wszystko doprowadzi do jakiejś katastrofy, nawet przywoływana jest tu Grecja. Otóż to jest kłamstwo.(...) To jest kłamstwo wyjątkowo wręcz bezczelne" - oświadczył prezes PiS. Przekonywał, że polski dług publiczny, jeśli wziąć pod uwagę PKB, jest coraz mniejszy. "Tutaj mamy do czynienia z bardzo wyraźną poprawą. Myśmy ten wielki program społeczny przeprowadzili poprawiając stan finansów publicznych, poprawiając go do poziomu, który można już uznać za bezpieczny" - podkreślił Kaczyński. jak zaznaczył, były już takie momenty, kiedy sytuacja była bardzo niebezpieczna, kiedy poziom długu publicznego dochodził do 60 proc. PKB. Prezes PiS mówił także o wzroście nakładów na polską służbę zdrowia. "Musimy mieć dobrą służbę zdrowia, to też wielki cel naszej polityki; musimy mieć służbę zdrowia na poziomie zachodnioeuropejskim. To oznacza, że udział wydatków na służbę zdrowia to musi być przeszło 6 procent PKB" - powiedział szef PiS. Oznacza to - jak mówił - że wydatki wyniosą na ten cel prawdopodobnie ok. 150-160 mld zł. Teraz - jak dodał - jest to ok. 100 mld zł. "A u końca tej drogi, kiedy będziemy już dochodzili do tego punktu docelowego, do średniej europejskiej czy nawet ją przekraczali, to wtedy te nasze wydatki, te przeszło 6 procent - to już będzie przeszło 200 mld zł, licząc w dzisiejszych cenach" - wyliczał Kaczyński. Stosunki z sąsiadami Szef PiS zwracał także uwagę na specyficzne położenie geograficzne Polski. "Z jednej mamy agresywną Rosję, z drugiej strony sojusznicze dzisiaj i mam nadzieję już na zawsze Niemcy" - mówił. "Musimy być bezpieczni, musimy umacniać NATO, musimy umacniać nasz sojusz z USA i musimy zdecydowanie rozbudowywać nasze siły zbrojne. Bo jak nie ma bezpieczeństwa, to wszystkie inne wysiłki, wszystkie polityki społeczne, rozwoju, wszystkie te przedsięwzięcia nie mają wielkiego znaczenia" - tłumaczył. Według Kaczyńskiego PiS jest gwarantem, iż "wielki program społeczny" będzie podtrzymany. "Żeby to mogło postępować, żeby to wszystko, co społeczeństwo otrzymuje - w ogromnej większości dzięki pracy, to chciałbym podkreślić - musimy mieć rozwój, musimy mieć dobre tempo rozwoju" - mówił. Jak zaznaczył, można utrzymać wzrost "na przyzwoitym poziomie, tak mniej więcej około czterech procent". To wystarczy, dodał, "żeby pójść w stronę dużych państw europejskich". "Ten rozwój musi być rozwojem prowadzonym w sposób szczególny. Musimy odrzucić - i odrzucamy - konsekwentnie politykę polaryzacyjno-dyfuzyjną. Nie rozwój tylko w wielkich ośrodkach, ale także w całym kraju, wyrównywanie poziomów" - zapowiedział. Wyrównywanie poziomu życia Uznał też za konieczne wyrównywanie poziomu życia na wsi i w mieście, opowiedział się za wydzieleniem Warszawy z woj. mazowieckiego. "To oznacza także rozwój polskiej wsi, wyrównywanie poziomu życia na wsi i w mieście. To oczywiście oznacza odpowiednie gospodarowanie środkami i odpowiednie mechanizmy, także mechanizmy administracyjne. To oznacza na przykład na tej ziemi - województwo mazowieckie bez Warszawy" - dodał, co spotkało się aplauzem zgromadzonych na sali zwolenników PiS. Według prezesa PiS, cztery lata rządów pokazały, że wprowadzenie w życie obietnic tej partii jest możliwe, także w kwestii zapowiedzi podniesienia płacy minimalnej do 3 tys. zł od początku 2021 r. i 4 tys. zł - od początku 2024 r. "Ja wiem, że niektórzy biznesmeni mówią, że ich to zabije, że w związku z tym będą zwalniać pracowników. Nie wierzcie w to. Kiedy nasz premier spotyka się z biznesmenami (...) i prowadzi z nimi racjonalne rozmowy, to dochodzą do wniosku, że to się da zrobić. A dlaczego to jest konieczne? Najważniejsze są względy społeczne. Chodzi o to, żeby w Polsce nie budować grupy ludzi, która jest po prostu bardzo biedna, bardzo źle zarabia. I to jest ten pierwszy, główny cel" - powiedział Kaczyński. Unowocześnienie gospodarki Jak dodał, drugim celem takiego działania ma być unowocześnienie naszej gospodarki. Według lidera PiS, "żeby pójść do góry i osiągnąć ten poziom produktywności, który jest na Zachodzie Europy musimy mieć po prostu gospodarkę dużo nowocześniejszą niż w tej chwili". "A kiedy się prywatnym przedsiębiorcom (...) opłaca inwestować i tworzyć nowe rozwiązania organizacyjne i technologiczne? Wtedy, gdy praca jest droga. Wtedy, gdy jest tania, to się nie opłaca, jak jest tania to się żyje z tego, co jest" - zaznaczył. "My kończymy z tą koncepcją, którą nam tu zaproponowano, suflowano, i którą niestety te elity III RP przyjęły. Z taką koncepcją, nie chcę powiedzieć kolonialną, więc półkolonialną. Odrzucamy tę koncepcję. Polska nie może być i nie będzie zasobem taniej siły roboczej. Tak, powtarzam, być nie może" - oświadczył Kaczyński. Prezes PiS zauważył też, że "Rosja żyła i przez długi czas wzrastała korzystając z zasobów naturalnych: ropy naftowej, gazu ziemnego i innych surowców, a Polska z zasobów taniej pracy". "Czyli, że oni eksploatowali środki, a my ludzi" - podkreślił. "Otóż tak być dalej być nie może, bo to niestety była prawda. Tak to w Polsce wyglądało. I nie wierzcie państwo, że to przyniesie złe skutki, to przyniesie dobre skutki, doprowadzi do tego, że będziemy szli do przodu" - przekonywał Kaczyński. Apel do wyborców Szef PiS zaapelował o mobilizację elektoratu. "Każdy głos się liczy; liczy się nasz wysiłek, liczy się nasza mobilizacja; sondaże nie wygrywają wyborów, wygrywa się je przy urnach" - przekonywał. Kaczyński wyraził także pogląd, że "gdyby w Polsce był normalny układ medialny", to nie miałby wątpliwości, jak mogłyby się skończyć październikowe wybory. "No ale u nas znaczna część naszych obywateli, naszych rodaków żyje w rzeczywistości wymyślonej, w rzeczywistości, w której np. ta katastrofa ekologiczna w Warszawie, to w gruncie rzeczy drobne wydarzenie, a np. to, że ja, a przede wszystkim moi współpracownicy, w tym słynna Barbara Skrzypek, dobrze pracują i mamy olbrzymie archiwa, to jest dowód przeciw nam. To znaczy, że jak ktoś dobrze pracuje, to źle, a jak źle pracuje, to dobrze" - zaznaczył Kaczyński. Według niego "niektórzy w to wierzą". "I niektórych z nich, nie wszystkich, ale niektórych można przekonać. Przekonujmy ich do ostatniej godziny, do ostatniej minuty, każdy głos się liczy. Liczy się nasz wysiłek, liczy się nasza mobilizacja" - apelował Kaczyński. Przyznał, że PiS ma obecnie przewagę w sondażach, jednak - jak wskazał - nikt nie może się dać w ten sposób uśpić. "Sondaże nie wygrywają wyborów, wygrywa się je przy urnach" - powiedział. Wspomnienie brata Na koniec konwencji prezes PiS wspomniał o roli, jaką odegrał Lech Kaczyński. "Nie byłoby nas tutaj, nie byłoby tych perspektyw na zwycięstwo, gdyby nie Jarosław, a Lech" - powiedział szef PiS. Zaznaczył, że gdyby nie jego tragicznie zmarły brat, "nie powstałby pierwszy ośrodek racjonalnego oporu przeciwko postkomunizmowi". "Gdyby nie było 'Tygodnika Solidarność' pod moim kierownictwem, nie powstałoby Porozumienie Centrum, które też było racjonalnym, już dużo silniejszym ośrodkiem oporu. Gdyby nie jego (Lecha Kaczyńskiego) polityka jako ministra sprawiedliwości, nie powstałoby Prawo i Sprawiedliwość. Gdyby nie jego zwycięstwo w Warszawie i w Polsce, nie przejęlibyśmy po raz pierwszy władzy" - zauważył prezes Prawa i Sprawiedliwości. "Cała ta droga, którą przeszliśmy przez wiele lat, od grupy atakowanej i wyśmiewanej ze wszystkich stron do partii rządzącej i mającej szanse na długotrwała władzę, byłaby niemożliwa, gdyby nie dorobek mojego świętej pamięci brata, i o tym trzeba pamiętać" - podkreślił Kaczyński na zakończenie konwencji w Radomiu.