W środę Sąd Apelacyjny w Katowicach utrzymał wyrok sądu I instancji w tej sprawie. Prokuratura zarzucała Sośnierzowi, że zaniechał poszukiwania reklamodawców, chętnych do ogłaszania się na wprowadzonych przez Kasę chipowych kartach ubezpieczenia zdrowotnego, które na Śląsku zastąpiły tradycyjne książeczki zdrowia. W ten sposób - zdaniem oskarżenia - Kasa miała stracić blisko 3,3 mln zł. W październiku ubiegłego roku Sośnierza uniewinnił Sąd Okręgowy w Katowicach. Prokuratura - która wcześniej domagała się dwóch lat więzienia w zawieszeniu, grzywny oraz zakazu sprawowania stanowisk w oddziałach NFZ - w apelacji domagała się powtórzenia procesu. Sąd odwoławczy uznał apelację za bezzasadną, a wyrok sądu I instancji za prawidłowy. - Według sądu apelacyjnego, rozstrzygnięcie sądu I instancji było w pełni słuszne - powiedział przewodniczący składu orzekającego Mirosław Ziaja. Sędzia dodał, że sąd okręgowy dokonał trafnej oceny dowodów i zachowania oskarżonego w kategoriach prawno-karnych. od początku procesu nie zgadzał się z prokuratorskimi zarzutami. Stał na stanowisku, że kasy chorych nie mogły prowadzić działalności gospodarczej, a taką - jego zdaniem - byłaby sprzedaż powierzchni reklamowej. Dlatego odstąpił tę powierzchnię dostawcy kart - firmie Computerland - w zamian kupując je taniej. Na karcie znalazła się reklama Grupy PZU i logo Millennium Bank. Sąd I instancji był innego zdania - uznał że Kasa mogła sama przeprowadzić przetarg na sprzedaż powierzchni reklamowej, ale - jak zaznaczył - kiedy karty były wprowadzane, sprawa była niezwykle skomplikowana pod względem prawnym i Sośnierz "mógł zasadnie przyjąć", że byłaby to działalność gospodarcza. Sędzia Ziaja zwrócił uwagę, że sam Sośnierz nie wniósł apelacji, więc można przyjąć, że zgodził się z wyrokiem z I instancji. - Istotnie prawidłowa i trafna była tutaj interpretacja stosownych przepisów nieobowiązującej już ustawy o działalności gospodarczej, dokonana przez sąd okręgowy (...) Można zatem przyjąć, że (...) sprzedaż powierzchni reklamowej potencjalnym reklamodawcom nie stanowiłaby działalności gospodarczej - powiedział Ziaja. Mógł więc zostać rozpisany odrębny przetarg na sprzedaż powierzchni reklamowej, co pozwoliłoby na powiększenie majątku Kasy - wyjaśnił. Równie trafne było zarazem stanowisko sądu I instancji, że Sośnierz działał w stanie "usprawiedliwionej nieświadomości bezprawności", co zwalnia go od odpowiedzialności karnej. Przepisy były w różny sposób interpretowane, dyrektor Sośnierz konsultował swoją decyzję m.in. z biurem prawnym Kasy, więc nie da mu się zarzucić braku staranności - mówił sędzia Ziaja. Sędzia wyraził wątpliwości, dlaczego prokuratura - uznając że doszło do przestępstwa - oskarżyła jedynie Sośnierza, a nie także innych członków zarządu Kasy i jej prawników. Przewodniczący składu orzekającego odniósł się też do zdania z apelacji, w którym prokurator zarzucił sądowi I instancji brak obiektywizmu. Sąd apelacyjny uznał, że było to "co najmniej wyraźnie niestosowne". Sąd odwoławczy tylko w niewielkim stopniu zmienił wyrok z I instancji - umorzył postępowanie dotyczące powództwa cywilnego. Miało to jedynie formalne znaczenie, bowiem NFZ, który wcześniej występował w procesie w charakterze oskarżyciela posiłkowego, w apelacji wycofał się z tej roli i wycofał powództwo cywilne. Po wyroku Sośnierz powiedział dziennikarzom, że spodziewał się takiego rozstrzygnięcia. - Nigdy nie czułem się w tej sprawie winnym. Pewnie niektórym osobom zależało, żebym się okazał winnym w jakiejkolwiek sprawie, zresztą ilość dochodzeń w różnych sprawach na to wskazuje - oświadczył. Pytany, czy ma teraz wolną rękę do wprowadzenia kart chipowych w całym kraju, odpowiedział, że wyrok nie ma z tym żadnego związku. Na pytanie, czy w przypadku wprowadzenia kart zostanie rozpisany przetarg na powierzchnię reklamową, odpowiedział, że w świetle uzasadnienia sądu trzeba się zastanowić, czy należy, czy nie należy szukać reklamodawców. - Przyznam, że osobiście odechciało mi się cokolwiek w tym zakresie robić - podkreślił. Śledztwo w tej sprawie wszczęto w listopadzie 2001 r. na wniosek ówczesnego prezesa Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych Michała Żemojdy, który przez kilka miesięcy domagał się dymisji Sośnierza. Złożył on w prokuraturze zawiadomienie, że ŚRKCh niezgodnie z przepisami zastąpiła książeczki ubezpieczenia zdrowotnego elektronicznymi kartami chipowymi, a na ich dystrybucję wydała 2 mln zł przeznaczonych na leczenie pacjentów. Po wielu miesiącach sporu Sośnierza odwołano. To nie jedyny proces Sośnierza. W maju Sąd Rejonowy w Katowicach orzekł, że prowadził on działalność ubezpieczeniową bez wymaganego zezwolenia - chodzi o spółkę Śląska Opieka Medyczna (ŚOM), której prezesem Sośnierz był w latach 2003-2005. Sąd uznał go za winnego, ale warunkowo umorzył wobec niego postępowanie. Po apelacji sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia. Katowicka prokuratura badała też inną sprawę związaną z działalnością Sośnierza na stanowisku dyrektora ŚRKCh. Sprawdzała, czy nie doszło do przekroczenia uprawnień w związku z przyjmowaniem przez Fundację "Zamek Chudów", prowadzoną przez Sośnierza, darowizn od firm będących kontrahentami Kasy (fundacja wyremontowała XVI-wieczny zrujnowany zamek w Chudowie). Sprawa ta została jednak umorzona ze względu na brak znamion przestępstwa. W ostatnich wyborach Sośnierz startował do Sejmu z listy Platformy Obywatelskiej. W okręgu katowickim uzyskał najwyższe poparcie - ponad 54 tys. głosów. Na początku tego roku, po konflikcie z politykami PO, wstąpił do klubu PiS. Przed wyborami jego nazwisko wymieniano wśród kandydatów na stanowisko ministra zdrowia, a później szefa NFZ. Prezesem Funduszu został we wrześniu tego roku.