Robert Mazurek RMF FM: Odejdzie pan, nie odejdzie? Związkowcy wzywają. - Rafał Milczarski prezes PLL LOT: Nie planuję odejścia, z pewnością nie podam się do dymisji. Oczywiście, w każdej chwili, w dowolnym momencie, dowolny zarząd, dowolnej spółki Skarbu Państwa może zwolnić rada nadzorcza tej spółki, to jest jej prerogatywa. Wczoraj było spotkanie rady nadzorczej? - Było. I nie zwolnili pana jeszcze? - No nie zwolnili. A był pan zaproszony do kancelarii premiera? - To jest fake news pana Szumlewicza. Jest pan tego pewien, że to jest fake news? - Jestem pewien, bo nie byłem nigdzie wzywany. A zaproszony był pan? - Zaproszony akurat wtedy, kiedy pan Szumlewicz informował, nie byłem. To zostawmy zaproszenie pana Szumlewicza. We wtorek - może pan sobie przypomni - odbyło się pańskie spotkanie z pańskim udziałem w kancelarii premiera z szefem kancelarii premiera ministrem Dworczykiem i częścią rady nadzorczej? - To prawda. Czyli jednak był tam pan. Rozumiem, że przychodził pan tam z tragarzami. - Nie panie redaktorze, ja poprosiłem o to spotkanie, po to żeby móc przedstawić przewodniczącemu rady nadzorczej i panu Dworczykowi sytuację tak, jak ja ją widzę. Uważam, że to jest mój obowiązek, a jednak jest istotna różnica między tym czy ktoś jest wzywany... Ja powiedziałem "zaproszony", ale pan wtedy jeszcze... - ...lub zaproszony, czy sam o takie spotkanie prosi, żeby spełnić obowiązek informacyjny, który na mnie ciąży. Dobrze, poinformował pan i jak na razie nie został pan odwołany, ale ja mam takie pytanie: czy nie widzi pan tego panie prezesie, że to jest spór czysto personalny kto kogo zwolni? Pan ich, czy oni pana? - Panie redaktorze, od początku był to protest czysto personalny dlatego, że podstaw do prowadzenia sporu zbiorowego nie ma. Strajk został zakazany zabezpieczeniem sądowym. Strajk jest nielegalny. Organizatorzy tego strajku doskonale o tym wiedzieli, kiedy zaczynali ten strajk na trzy dni przed wyborami samorządowymi. Uważam, że "timing", czyli termin, zaangażowanie osób biorących udział w wyborach... Ale pan chce zrobić z tego sprawę polityczną? - Nie, to jest sprawa polityczna, dlatego że taką jest od początku. Dlatego, że postulaty, które formułują strajkujący są absurdalne kompletnie. To wyjaśnijmy naszym słuchaczom teraz, czego oczekują strajkujący, mamy ich wypowiedź: "Przywrócenie pani Moniki Żelazik oraz przywrócenie wszystkich osób zwolnionych i przystąpienie do rozmów, no niestety prawdopodobnie z innym partnerem musimy rozmawiać". Czy nie jest możliwa opcja zerowa: to znaczy pan przywraca wszystkich zwolnionych przez pana, a oni odstępują od strajku i zaczynacie normalne rozmowy? - Nie jest możliwa opcja zerowa, ze względu na to, że te osoby zorganizowały strajk wbrew prawu. Polska nie jest krajem bezprawia, jest państwem prawa. Ja nie wykluczam, a wręcz prowadzę rozmowy z różnymi osobami, które - mam nadzieję - doprowadzą do tego, żeby nasze stanowiska się zbliżyły. Ja widzę oczywiście powrót do LOT-u, ale na nowe umowy. Na pewno nie cofniemy tych dyscyplinarnych wypowiedzeń umów o pracę na nowe zupełnie umowy. Panie prezesie, a może nie warto deklarować czegoś, z czego będzie się trzeba wycofywać rakiem. Bo jeśli pan zaostrzy za bardzo to stanowisko, to to się niczym dobrym nie skończy. Ani dla pana, ani dla nikogo w pana firmie. - Ja go panie redaktorze nie zaostrzam. Osoby, które nie wykonywały takich szaleńczych gestów jak groźby karalne pod adresem różnych osób, jakieś nieuprawnione naciski, obelżywe traktowanie naszych pracowników, którzy... Panie prezesie, a czy pan sobie nie ma niczego do zarzucenia? - No, panie redaktorze, nie spodziewałem się, może jedynie to, że nie spodziewałem się, że ktoś może być na tyle zdeterminowany, żeby wbrew prawu, manipulując kilkudziesięcioma osobami, sprzecznie z ich interesami, po prostu zorganizować... Panie prezesie, bo pan ma jedną rzecz za sobą, to są świetne wyniki LOT-u i tutaj wszyscy chylą przed panem czoła. - Bardzo panu dziękuję. Nie, to akurat prawda, to są proste słupki, które pokazują, że za pana rządów LOT kwitnie. Ale z drugiej strony, no, czy panu się nie pomyliły role karbowego w folwarku z prezesem poważnych linii lotniczych? - Uważam, że określenie, którego pan użył jest obraźliwe. Ja jestem prezesem poważnych linii lotniczych. Prezes poważnych linii lotniczych, na przykład zabrania ludziom dostępu do toalety, a później na kilkuset protestujących otwiera łaskawie jedną? - Panie redaktorze... Panie prezesie. - To jest manipulacja, której się dopuścili... Ale to są fakty przecież. - To nie są fakty. Panie prezesie, pan ze mną rozmawia w ten sposób... - Panie redaktorze, to dobrze, to ja wyjaśniam. Pierwszego dnia strajku - nielegalnego strajku - protestujący byli w naszym budynku, w naszym budynku biurowym. W tym budynku biurowym zakrzykiwali osoby wchodzące do niego po to, żeby podjąć pracę, awanturowali się, zachowywali się w sposób niegodny. Chcę powiedzieć tak: ja nie tylko mam obowiązek myśleć o osobach, myślę o nich. Jestem bardzo zasmucony tym, że stoją tam i marzną i są do tego nakłonieni przez panią Monikę Żelazik, ale powiem tak: ja mam też przede wszystkim myśleć o osobach, które są cały czas w firmie i pracują. One też potrzebują komfortu psychicznego, bo muszą wykonywać odpowiedzialną pracę. Nikt nie twierdzi, że ma pan nie myśleć o firmie, tylko jest pytanie... Związkowcy mówią, że to co pan robi, to jest "ubecka pułapka". - Muszę sprostować jednak, że do momentu rozwiązania tych umów o pracę i skasowania ważności przepustek byłych pracowników, którzy pracownikami nie są, pracownicy ci mogli również korzystać z budynku szatni, który jest w bezpośredniej bliskości. Pan mi zarzucił, że ja uniemożliwiłem dostęp do szatni i do toalet. Nie, ja cytuję... - A ja panu mówię, że to jest nieprawda i manipulacja. Wczoraj widzieliśmy w telewizji, jak związkowcy nie mogli wejść do rzeczonych szatni. - Ale mają jeszcze dostępny 30 metrów dalej budynek A300, w którym jest siedziba związkowa, którą my im udostępniamy i tam są toalety. Pan w poniedziałek zaprosił na spotkanie z zarządem związkowców i jednocześnie na tym spotkaniu wręcza im pan wypowiedzenia. Jeżeli to jest sposób na rozwiązywanie sporów, to naprawdę, muszę powiedzieć dość oryginalny. Oni mówią o tym per "ubecka pułapka". - To jest określenie obraźliwe i jest mi przykro z tego powodu, że tak się wypowiadają. Sugerowałbym, żeby się zastanowili czym jest organizowanie nielegalnego strajku i narażanie ogromnej liczby ludzi, kilkudziesięciu osób na dyscyplinarne zwolnienia, wprowadzając ich w błąd i oszukując. Kiedy ten strajk się skończy i kiedy samoloty zaczną normalnie latać? - Bardzo pracuję nad tym, żeby się skończył jak najszybciej, bo zdaję sobie z tego sprawę, że musimy wrócić do normalnej działalności i zdaję sobie sprawę z tego, że LOT po tym strajku musi odbudować harmonię i dobre stosunki wewnętrzne.