Jak powiedział rzecznik prasowy dyrektora okręgowego Służby Więziennej w Łodzi por. Bartłomiej Turbiarz, Marcin P. będzie przebywał w jednoosobowej, monitorowanej 24 godziny na dobę, celi. - Cela jest standardowo wyposażona, znajduje się w niej stół, krzesło, łóżko, szafka oraz ubikacja" - dodał Turbiarz. Marcin P. ma status więźnia "szczególnie chronionego" i dlatego stosowany wobec niego będzie szczególny rygor - będzie miał częstsze kontrole lekarskie, umożliwiony mu zostanie częstszy dostęp do wychowawcy i psychologa, jego rozmowy podczas widzenia będą nadzorowane, a korespondencja będzie cenzurowana i nadzorowana. - Poza tym, że cela będzie monitorowana 24 godziny na dobę, będzie też częściej kontrolowana niż pozostałe. Spacery Marcina P. będą odbywały się prawdopodobnie w pojedynkę, w wyznaczonym miejscu, przy każdym wyjściu i powrocie do celi będzie poddawany dokładnej, szczegółowej kontroli - dodał Turbiarz. Zapewnił, że monitorowanie celi odbywa się z zachowaniem godności osobistej osadzonego. - Kącik sanitarny w takiej celi nie jest osłonięty niczym, ze względu na bezpieczeństwo osadzonego. Natomiast jest specjalny program komputerowy, który powoduje, że funkcjonariusze, którzy obserwują monitory, nie widzą części intymnych i wykonywania czynności fizjologicznych, natomiast widzą całą postać - dodał. Więzień szczególnie chroniony to nowy status dla osadzonych, który od marca ub. roku można przyznać w związku z informacjami o zagrożeniu ich zdrowia lub życia. Jego wprowadzenie miało związek z samobójstwami w celach zabójców Krzysztofa Olewnika. Taki status - na wniosek sądu lub prokuratury, lub osadzonego - może nadać dyrektor jednostki, mając informacje o zagrożeniu zdrowia lub życia więźnia. Turbiarz zaznaczył, że na prośbę osadzonego dyrektor zakładu może wydać zgodę na posiadanie w celi telewizora; nie ma jednak możliwości, żeby aresztowany miał w celi komputer czy dostęp do internetu. Na widzenia z podejrzanym każdorazowo zgodę musi wydać prokuratura; wiadomo, że Marcin P. nie będzie miał możliwości kontaktu z żoną, bowiem jest ona również podejrzana w tym śledztwie. Początkowo aresztowany prezes Amber Gold miał trafić do Aresztu Śledczego w Łodzi. Jednak - na wniosek samego aresztu - prokuratura musiała zmienić zamiary i zdecydowano, że zostanie przewieziony do jednego z najnowocześniejszych polskich aresztów - w Piotrkowie Tryb. Prokuratura Okręgowa w Łodzi - po decyzji prokuratora generalnego - prowadzi dwa śledztwa związane z Amber Gold, przejęte z gdańskiej prokuratury. Chodzi o główne śledztwo przeciwko prezesowi Amber Gold oraz postępowanie dotyczące Portu Lotniczego w Gdańsku i OLT Express. Śledczy badają m.in. sprawę źródeł finansowania spółek Amber Gold i przepływy finansowe związane z poszczególnymi transakcjami i inwestycjami. Jedną z analizowanych przez prokuraturę transakcji jest sprzedaż przez Amber Gold sp. z o.o. niemieckiego towarzystwa lotniczego OLT Express Germany holenderskiemu inwestorowi Panta Holdings. Do sprzedaży doszło na początku sierpnia. W poniedziałek "Fakty" TVN podały, że linie lotnicze posiadające cztery samoloty sprzedano za 1 euro, a szacowana obecnie wartość samolotów wynosi ok. 25 mln zł. Według prokuratury w tej sprawie konieczna będzie międzynarodowa pomoc prawna. W sierpniu Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, która wraz z ABW prowadziła śledztwo, przedstawiła prezesowi Amber Gold Marcinowi P. sześć zarzutów, m.in. prowadzenia bez zezwolenia działalności bankowej oraz posłużenia się sfałszowanym potwierdzeniem przelewu na kwotę 50 mln zł. 29 sierpnia śledczy postawili mu zarzut oszustwa znacznej wartości. Przyjęto, że działał on w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, czyniąc ze swej działalności stałe źródło dochodu. Grozi za to do 15 lat więzienia. 30 sierpnia sąd zdecydował - z powodu zagrożenia wysoką karą i obawy matactwa - o aresztowaniu Marcina P. na trzy miesiące. W łódzkiej prokuraturze śledztwa ws. Amber Gold prowadzi zespół trzech łódzkich śledczych, którym pomaga dwóch delegowanych gdańskich prokuratorów oraz analityk. ABW przesłuchuje kolejnych pokrzywdzonych i przedstawicieli oddziałów terenowych Amber Gold. Według danych z początku października w sprawie przesłuchano już ponad 3750 świadków, w tym ponad 3,6 tys. osób pokrzywdzonych. Amber Gold to firma inwestująca w złoto i inne kruszce, działająca od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, ktre znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia Amber Gold ogłosiła decyzję o likwidacji, nie wypłacając ulokowanych środków i odsetek tysiącom klientów firmy. 20 września Sąd Rejonowy Gdańsk-Północ ogłosił upadłość likwidacyjną Amber Gold spółki z o.o. w Gdańsku. Sąd wezwał jej wierzycieli do zgłoszenia wierzytelności do sędziego komisarza w sądzie w Gdańsku - mają oni na to czas do 25 grudnia. Do końca września do prokuratury zgłosiło się ponad 8100 osób, które twierdzą, że firma jest im winna w sumie ponad 393 mln zł.