Chodzi o doniesienia tygodnika Wprost, że Antoni Macierewicz kazał przetłumaczyć raport z likwidacji WSI na rosyjski jeszcze przed jego publikacją. Fragmenty raportu dostarczano do mieszkania kobiety znajdującego się na tak zwanym osiedlu rosyjskim przy Sobieskiego na warszawskim Mokotowie - czytamy w tygodniku. Pytany o komentarz, premier powiedział, że sprawa wydaje się dwuznaczna. Donald Tusk zaznaczył, że spokojnie będzie czekał na wyjaśnienia resortu obrony. Szef rządu przypomina też o kosztach nie tylko finansowych, jakie skarb państwa ponosi w związku z publikacją raportu Macierewicza z likwidacji WSI. - To także jest kwestia reputacji - mówił. Premier dodał, że w ocenie wielu ekspertów, Antoni Macierewicz naraził na szwank bezpieczeństwo i funkcjonowanie agentów zlikwidowanych WSI. - Ta sprawa ma swój dalszy ciąg, ale to już nie jest kwestia polityki, a badania prawnego - podkreślił. Szef rządu dodał, że działania polityka PiS-u bez wyjątku szkodzą Polsce. Raport z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych opublikowano w 2006 roku. Zawierał on nazwiska osób, które zdaniem Antoniego Macierewicza - pracując w WSI bądź współpracując z tą służbą - działały nielegalnie. Wymienieni w dokumencie oddali sprawę do sądu. Resort obrony do tej pory wypłacił ponad milion dwieście tysięcy złotych z tytułu odszkodowań i publikacji przeprosin.