Zarówno Jarosław Kaczyński, jak i Marek Wikiński (SLD) stanowczo wykluczają możliwość zawarcia koalicji PiS-SLD. Prezydent Bronisław Komorowski, pytany przez dziennikarzy o ewentualną koalicję SLD-PiS powiedział, że "szczęśliwie jest trochę poza obszarem działań partii politycznych". - Z zainteresowaniem będę się przyglądał różnym formom współpracy, nawet tym najbardziej egzotycznym, które niewątpliwie gdzieś funkcjonują. Można było to obserwować w różnych sytuacjach, ale i egzotyka ma swoje prawa obywatelstwa w polskiej polityce, więc nie należy się temu specjalnie dziwić - powiedział Komorowski. Natomiast szef rządu powiedział w Sejmie po tym, jak posłowie odrzucili wnioski SLD i PiS o wotum nieufności wobec ministra finansów Jacka Rostowskiego i ministra skarbu Aleksandra Grada, że nieustanne ataki na rząd przez szefów obu tych partii są dowodem konkretnej współpracy między Jarosławem Kaczyńskim i Grzegorzem Napieralskim. - Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują - chociaż niebo nie ma z tym nic wspólnego - że są to także plany bardzo konkretnej współpracy pomiędzy panami Napieralskim i Kaczyńskim, nie tylko jeśli chodzi o wota nieufności, chociaż w tym przypadku bardzo harmonijnie podzielili się rolami, ale także o przyszłość po wyborach. Ja uważam, że to jest bardzo realny problem. W mojej ocenie współpraca SLD i PiS i planowane wspólne działania także po wyborach to realne zagrożenie - powiedział premier. - Deklaruję jeszcze raz, że nie będzie takiego sojuszu - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński, pytany o współpracę z Sojuszem. - Nie ma żadnej ważnej polskiej sprawy, którą można załatwić z SLD. A my nie traktujemy władzy jako celu samego w sobie, tylko jako drogę do załatwiania polskich spraw. Powtarzam - takiej sprawy, którą by można z tymi paniami i panami wspólnie załatwić, nie ma. Ja przynajmniej takiej nie dostrzegam - powiedział prezes PiS. Według niego, "rządy wichrzycielskie" mamy teraz. - Mamy rządy awanturnicze, nastawione wyłącznie na władzę pewnej grupy, ochronę polskiego establishmentu, który został wyłoniony w procesie patologicznym, póki on będzie w Polsce panował, póty Polska nie będzie wykorzystywała swoich szans - stwierdził J. Kaczyński. Możliwość koalicji z PiS stanowczo wykluczył też w czwartek wiceszef klubu Sojuszu Marek Wikiński. - Zapewniam, że SLD wystartuje jako samodzielna partia polityczna. Nie będziemy zawiązywać ani koalicji wyborczych z PiS przed wyborami, ani koalicji rządzącej z PiS po wyborach - zadeklarował Wikiński na konferencji prasowej. Odniósł się jednocześnie do słów premiera ze środowej debaty nad wnioskiem o wotum nieufności wobec ministra finansów Jacka Rostowskiego. Tusk powiedział m.in., że za kilka miesięcy Polacy staną przed wyborem - albo poprą rządzącą koalicję PO-PSL "z jej wszystkimi zaletami i wadami", albo rodzącą się koalicję PiS i SLD, charakteryzującą się "niechęcią do tego, co jest polskim sukcesem". Wikiński powiedział, że wypowiedź tę traktuje jako zapowiedź utworzenia koalicji wyborczej PO-PSL, która - przypomniał - zgodnie z Kodeksem wyborczym powinna przekroczyć 8-proc. próg wyborczy. Rzecznik SLD Tomasz Kalita przypomniał z kolei, że posłowie PiS nie chcieli podpisać się pod wnioskiem Sojuszu o odwołanie Rostowskiego. - To jest najlepszy dowód na to, że nie było żadnej umowy i żadnego porozumienia w sprawie odwołania ministra finansów - zaznaczył Kalita. Przekonywał ponadto, że SLD "w żadnym województwie i w żadnych poważniejszych miastach nie ma żadnej koalicji i porozumienia z PiS". Według niego, w wielu miejscach w Polsce są za to koalicje PiS i PO. - Tak się ostatnio stało w Łodzi, gdzie PiS ręka w rękę z PO likwidują kolejne szkoły - powiedział rzecznik Sojuszu. Tusk mówił również w czwartek, że wnioski o wotum nieufności wobec ministrów są rytuałem zadomowionym w naszej demokracji i nie można odbierać opozycji prawa, by je zgłaszać. Zwrócił jednak uwagę na brak zainteresowania własnymi wnioskami liderów opozycji. - Szczególnie zaskakująca była wypowiedź prezesa Kaczyńskiego po debacie, że on nie uczestniczy w debatach, bo ma ważniejsze sprawy na głowie, że jako poseł nie jest zainteresowany tym, co mają do powiedzenia między innymi jego posłowie. To jest dość rujnujące w ogóle dla sensu istnienia parlamentu - podkreślił szef rządu. Premier podkreślił też, że będzie się starał przekonać opozycję, żeby chociaż część kampanii wyborczej polegała na konkurowaniu na pomysły na przyszłość, a nie tylko na wzajemnej bijatyce. - Będę starał się z moim rządem i z PO nie tylko rozliczyć się z tego, co zrobiliśmy i czego nie udało się nam zrobić, ale też powiedzieć, dlaczego będziemy starali się o poparcie Polaków także na przyszłość - zaznaczył. - Mam nadzieję, że SLD i PiS nie będą wyłącznie takim zbiorowym, zacietrzewionym jazgotem wobec rządzących - dodał Tusk.