Oglądaj transmisję z obrad komisji śledczej Transmisja jest aktywna podczas trwania posiedzeń komisji. Transmisje realizowane są w standardzie RealAudio/RealVideo. Do ich oglądania (słuchania) niezbędny jest program RealPlayer Na początku posiedzenia szef rządu zrezygnował ze swobodnej wypowiedzi przed komisją. Posłowie od razu przystąpili do zadawania mu pytań. Chodziło o wzmocnienie klubu Beata Kempa (PiS) spytała Tuska o powody dymisji b. wicepremiera, szefa MSWiA Grzegorza Schetyny. Premier odpowiedział, że decyzja ta nie wynikała z utraty zaufania, czy wątpliwości co do roli Schetyny (w kontekście tzw. afery hazardowej). Tusk podkreślił, że w jego ocenie, fakt że z funkcji szefa klubu PO odszedł wtedy Zbigniew Chlebowski wymagał decyzji stricte politycznej - chodziło o wzmocnienie klubu. I taką decyzję - dodał premier - podjął w odniesieniu do Schetyny (który został nowym szefem klubu Platformy). Dopytywany, czy to był jedyny motyw, Tusk odpowiedział, że "to był motyw podstawowy". Sprawa hazardowa Premier powiedział przed komisją, że rezygnacja Zbigniewa Chlebowskiego i dymisja Mirosława Drzewieckiego świadczą o tym, że "mamy do czynienia ze sprawą hazardową". - Mnie sformułowanie "afera hazardowa" nie przeszkadza. Przez wiele tygodni, wiele gorszących aspektów i zachowań różnych ludzi, różnych, w tym urzędników państwowych, pozwala na używanie tego typu sformułowania - powiedział szef rządu, odpowiadając na pytanie Beaty Kempy (PiS), czy w świetle dymisji, których dokonał w październiku 2009 r., uważa, że była "afera hazardowa". Kempa pytała o powody dymisji wicepremiera Grzegorza Schetyny, ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, czy wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda po ujawnieniu "afery hazardowej". Tusk powiedział, że niektóre z nich nie miały bezpośredniego związku z jego brakiem zaufania do tych osób w związku z aferą. Jak zaznaczył, takich stricte politycznych decyzji wymagała sytuacja jego rządu i klubu. Podkreślił, że decyzje o dymisjach były wynikiem analizy co jest lepsze dla Polski i dla rządu. - Te decyzje podejmuję na własną odpowiedzialność - dodał. Premier zaznaczył też, że te dymisje dotyczyły "pakietu osób", które w jego ocenie przez długi czas będą "czasowo i emocjonalnie zaangażowane w tę sprawę i z tego tytułu nie będą sprawnymi ministrami". Złe zdarzenia, nie przestępstwo Tusk zeznał przed komisją śledczą, że ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński nie mówił o przestępstwie w czasie spotkania 14 sierpnia 2009 r., na którym informował go o zaangażowaniu polityków PO w proces legislacyjny noweli ustawy hazardowej. Tusk powiedział, że mimo iż analiza CBA - w której znalazły się informacje o rozmowach biznesmenów z branży hazardowej z ówczesnym ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim i ówczesnym szefem klubu PO Zbigniewem Chlebowskim - trafiła do Kancelarii Premiera 12 sierpnia, dla niego cała sprawa zaczyna się dwa dni później. 14 sierpnia szef rządu spotkał się z Kamińskim. Jak zaznaczył, od szefa CBA otrzymał informację o charakterze niestandardowym, bo zawierała ona bulwersujące fragmenty, z których mogło wynikać, że Drzewiecki i Chlebowski angażowali się w prace nad nowelą ustawy hazardowej w sposób co najmniej dwuznaczny. - Z tej analizy, z tego materiału wynikało jednoznacznie, że jest to sposób naganny i budzący wątpliwości - podkreślił szef rządu. - Informacja od pana Mariusza Kamińskiego - zgodnie z jego sformułowaniami - jest informacją o tym, że stwierdził w czasie operacji jakie prowadził, te naganne zachowania, ale że w tej sprawie nie ma materiałów, które upoważniałyby go do doniesienia do prokuratury, a więc nie informuje mnie o popełnieniu przestępstwa, tylko informuje mnie o złych zdarzeniach - oświadczył Tusk. Jak dodał, sytuacja, w której szef służby informuje go o takich zdarzeniach, swoją informację opatruje "soczystymi" fragmentami podsłuchów, a jednocześnie mówi, że póki co, nie ma znamion przestępstwa wystarczających, aby złożyć doniesienie do prokuratury, wydawała mu się nietypowa. Premier zaznaczył, że w związku ze stwierdzeniem, że sprawa nie nadaje się do prokuratury, powstało zasadnicze pytanie, "to co z tym dalej?". - Rekomendacja pana Mariusza Kamińskiego - relacjonował szef rządu - była czytelna, ale nie precyzyjna. - Szef CBA stwierdził, że jako szef służby oczekiwałby od premiera działania na własną rękę, w tym przede wszystkim zabezpieczenia procesu legislacyjnego. Tę rekomendację przyjąłem z dobrą wiarą - dodał Tusk. Postępowanie Kamińskiego budziło wątpliwości Premier Donald Tusk ocenił, że zachowanie ówczesnego szefa CBA Mariusza Kamińskiego w sprawie "afery hazardowej" budziło wątpliwości, a rekomendacje, jakie formułował wobec niego jako szefa rządu były niestandardowe. - Miałem wrażenie, że pewne podejście do rzeczywistości każe szefowi CBA wierzyć, że głównym zadaniem premiera jest zastąpić prokuraturę, kontynuując pracę CBA, a najlepiej jeszcze aparatury podsłuchowej - mówił Tusk. Wcześniej szef rządu powiedział, że na tym spotkaniu Kamiński "stwierdził, że jako szef służby oczekiwałby od premiera działania na własną rękę, w tym przede wszystkim zabezpieczenia procesu legislacyjnego". Tusk podkreślił, że nie jest rolą szefa rządu zastępowanie służb, nawet po otrzymaniu takiej informacji i w związku z tym, że "szef służby mówi: ja już więcej nic nie mogę zrobić". Zdaniem Tuska, na tym polega "niestandardowość" sytuacji, w jakiej się znalazł po rozmowie z Kamińskim. W ocenie premiera, postępowanie ówczesnego szefa CBA budziło wątpliwości. - W sytuacji z CBA, obok głębokiego wrażenia, że sprawa domaga się wyjaśnienia, zrodziło się uczucie, że znalazłem się w sytuacji nietypowej. To poczucie się potęgowało z dnia na dzień - powiedział szef rządu. Aby wyjaśnić to poczucie, iż sytuacja w jakiej znalazł się po rozmowie z Kamińskim jest nietypowa, premier przywołał sytuację, w której szef innej ze służb specjalnych poinformował go o spodziewanym zatrzymaniu prezesa ZUS. - Pytałem szefa służby, czy mam podjąć jakieś działania (...) Mówił, że nie oczekuje ode mnie żadnych działań, a dyskrecja jest skuteczną metodą działania - podkreślił premier. Jak zaznaczył, w konsekwencji tego, że sprawa była w pełnej dyskrecji, nie pojawił się problem afery polityczno-przeciekowej, a sprawa z prezesem ZUS doczekała się wstępnego finału. - Bez żadnego istotnego uszczerbku z punktu widzenia państwa przeprowadzono profesjonalnie operację w relacjach szef służby-premier - ocenił Tusk. Jak dodał, w związku z informacją o prezesie ZUS nie miał poczucia, że szef służby ma jakąś drugą intencję, a jego działanie wskazuje na "jeszcze coś". - Miałem poczucie, że każdy wypełnia swoje zadania tak jak powinien - powiedział Tusk. We wrześniu ub.r. ABW zatrzymała prezesa ZUS Sylwestra R. Później usłyszał on sześć zarzutów dotyczących łapownictwa i czerpania korzyści majątkowych w związku z pełnioną funkcją.