Partia na serio szykuje się do wyborów parlamentarnych jesienią, a jej politycy tak bardzo wierzą w swoje zwycięstwo, że już dziś rozdzielają między sobą rządowe stanowiska - pisze tygodnik. Elementem przygotowań do ewentualnej jesiennej batalii o władzę są także prace strategów nad nowym sposobem układania list wyborczych. Jak nieoficjalnie dowiedział się "Wprost", zamierza pójść na rękę szefom regionów - chce, by to oni decydowali o kolejności kandydatów na posłów i senatorów. Wyjątek od tej zasady będą stanowić tzw. jedynki, czyli pierwsze miejsca na listach. Ich obsada ma pozostać w gestii zarządu krajowego. Z ustaleń tygodnika wynika, że Tusk tak bardzo wierzy w jesienny termin wyborów, iż zdecydował się zwołać nadzwyczajne posiedzenie rady krajowej na ostatni weekend sierpnia. Rada ma zatwierdzić nowy sposób układania list. Partyjnych liderów najbardziej elektryzują jednak rozmowy o kształcie gabinetu PO. - Siłę rządowi może zagwarantować tylko lider partii. Poza tym Tusk wierzy, że fotel premiera i związana z nim popularność to najlepsza trampolina do prezydentury - przekonuje jeden z członków zarządu partii. Z ustaleń "Wprost" wynika, że Jan Rokita od kilku tygodni negocjuje swoją pozycję w przyszłym rządzie PO. - Bardzo zależy mu na stanowisku pierwszego wicepremiera ds. gospodarczych i na jednym z resortów -- mówi bliski współpracownik Rokity. W grę wchodzą m.in. resorty gospodarki i finansów. Oddając Rokicie kontrolę nad sprawami ekonomicznymi, Tusk robi miejsce w swoim gabinecie dla dwóch innych polityków PO - Bronisława Komorowskiego i Grzegorza Schetyny. Obaj mogliby w ten sposób objąć resorty siłowe, w których kontekście wymieniono dotychczas nazwisko Rokity. O sprawie także w najbliższym wydaniu tygodnika "Wprost".