Premier zastrzegł podczas spotkania z dziennikarzami w Sieroniowicach, że ciągle jeszcze zbiera dane o ostatnich wydarzeniach w Afganistanie (gdzie zginął polski żołnierz, a czterech zostało rannych - red.), a pełniejszą informację na ten temat przedstawi w najbliższy wtorek, po posiedzeniu rządu. W środę minister obrony Bogdan Klich przedstawił szefowi rządu raport na temat wydarzeń Afganistanie. - Dzisiaj mogę podzielić się pierwszą refleksją, która będzie wstępem do decyzji. Wszystko wskazuje na to, że w Afganistanie potrzeba dzisiaj więcej sprzętu, a nie więcej żołnierzy. Chciałbym, aby nasi żołnierze czuli się bezpieczni dzięki temu, że mają śmigłowce i inne nowoczesne środki transportu, broń i coraz lepsze warunki prawne. Natomiast w sytuacji, kiedy nie dysponujemy w tej chwili tam, w Afganistanie, wystarczającą liczbą śmigłowców - dosyłanie kolejnych żołnierzy może nie zwiększyć, a osłabić bezpieczeństwo naszych sił - powiedział szef rządu. Zastrzegł, że raport przedstawiony mu przez szefa MON traktuje jako "wstępną informację". - Jestem w stałym kontakcie i rozmawiam z żołnierzami, ze służbami specjalnymi, które pracują tam, w terenie. W najbliższych dniach uzyskam jeszcze bardzo dużo cennych informacji z samych, że tak powiem, źródeł. We wtorek podejmiemy odpowiednie decyzje - powiedział szef rządu, który przebywa z wizytą na Opolszczyźnie. Tusk podkreślił, że w "krytycznym momencie nie brakowało żołnierzy, tylko nie mogli (oni) dotrzeć na miejsce z pomocą". - Ale to jest na razie wstępna refleksja, we wtorek moja reakcja i decyzje związane z tym dramatem i samym raportem będą kompletne - zapowiedział szef rządu. Premier podkreślił, że żołnierzom biorącym udział w akcji w Afganistanie należą się "absolutnie najwyższy szacunek" i "wyłącznie dobre słowa". - Nie jestem profesjonalistą w tych sprawach, ale na podstawie informacji, które uzyskałem od profesjonalistów, nie można stwierdzić żadnych uchybień - jeśli chodzi o zachowanie samych żołnierzy, a wręcz przeciwnie, bohaterstwo niektórych z nich jest bezdyskusyjne - ocenił Tusk. Szef rządu powiedział też, że przy okazji takich sytuacji jak ostatnio w Afganistanie rodzi się pytanie, dlaczego duże - mimo oszczędności - kwoty pieniędzy, które trafiają do polskiej armii, nie są przeznaczane tam, gdzie rzeczywiście jest zagrożenie dla polskich żołnierzy. - Ja to pytanie stawiam coraz bardziej dobitnie i powiem szczerze, w ostatnim czasie jestem nawet trochę poirytowany, że stawiam pytanie i nie zawsze uzyskuje we właściwym czasie właściwą odpowiedź - dlaczego mimo oszczędności, mimo kryzysu, tak duże kwoty pieniędzy, jakie trafiają do polskiej armii, nie są dedykowane tam, gdzie rzeczywiście jest zagrożenie dla naszych żołnierzy - zaznaczył szef rządu. Jak dodał, będzie oczekiwał wyjaśnień dalej idących, niż tylko związanych bezpośrednio z ostatnim atakiem na polskich żołnierzy. - Dlaczego przez długie lata wydawaliśmy miliardy złotych na zbrojenia, a tylko niewielki fragment tego sprzętu jest użyteczny na realnym teatrze wojny, jaki jest w Afganistanie - powiedział Tusk. Jak dodał, na pytanie o śmigłowce - które zdaniem premiera są w Afganistanie podstawowym sprzętem - "będzie musiał mieć odpowiedź". - Jeśli nie uzyskam dobrej odpowiedzi, a obawiam się, że nie, to będziemy musieli sobie tej odpowiedzi sami udzielić - to znaczy podjąć jak najszybciej decyzje, bo one będę decydowały także o życiu i zdrowiu naszych żołnierzy - powiedział Tusk. Szef MON powiedział w środę, że w raporcie, który otrzymał premier, opisane zostały szczegóły dotyczące zajścia oraz sformułowane wstępne wnioski. Ostateczne konkluzje - dodał Klich - zostaną podane, gdy zakończy prace prokuratura oraz departament kontroli MON. Według ministra, akcja w Afganistanie, w której zginął kpt. Daniel Ambroziński, nasuwa cztery wątpliwości: czy właściwie wykorzystano dane z analiz wywiadowczych i sprzętu rozpoznawczego; czy odpowiednio funkcjonowało naprowadzanie lotnictwa wspierającego; czy system wsparcia polskich sił szybkiego reagowania był zorganizowany właściwie, "bo pojawił się z odsieczą późno", oraz czemu amerykańskie siły szybkiego reagowania także "przybyły późno". Klich podkreślał w środę, że wojsko było świadome pogarszających się warunków w Afganistanie i dlatego sukcesywnie kontyngent doposażono - wysyłano pojazdy opancerzone, transportery, śmigłowce, broń i indywidualne wyposażenie żołnierzy. - Nie oszczędzaliśmy na doposażeniu kontyngentu w przeszłości i nie będziemy oszczędzać w przyszłości - deklarował Klich. Minister podał, że wojsko zamierza kupić "całą rodzinę bezpilotowców" - bezpilotowych środków rozpoznania - bliskiego i średniego zasięgu. Z ustaleń wynika, że w Afganistanie polski kontyngent dysponuje ok. 70 Kołowymi Transporterami Opancerzonymi Rosomak, z czego w użyciu jest ich ok. 50. Jesienią - we wrześniu lub październiku - ma tam dotrzeć kilkanaście nowych KTO, w tym także w wersji medycznej. Polacy korzystają też z pojazdów typu MRAP (ang. Mine Resistant Ambush Protected), mają ich ok. 30 - z czego wykorzystywanych jest teraz ok. 20. Nasi żołnierze używają także ok. 90 samochodów HMMWV (ang. High Mobility Multi-Purpose Wheeled Vehicle), potocznie zwanych Humvee. Na wyposażeniu kontyngentu było do niedawna 10 śmigłowców - cztery Mi-17 i sześć Mi-24. Z powodu przeglądów i uszkodzeń część maszyn jest uziemiona, jedna jest praktycznie zniszczona. W środę informowano, że w użyciu są trzy Mi-24 i dwa Mi-17. W najbliższych do Afganistanu mają dotrzeć trzy Mi-17. Polacy w misji ISAF mają dwa własne zestawy BSR - Bezzałogowych Środków Rozpoznania, w każdym z nich są 3 samoloty. Dysponują także kilkoma armatohaubicami DANA; na wyposażeniu kontynentu są też moździerze - kalibru 98 mm i 60 mm. Zobacz również: Roman Graczyk: Śmierć, populizm i bezmyślność Klich: Wątpliwości wokół akcji w Afganistanie Wojsko ujawniło szczegóły ataku na polski patrol Afganistan: Znaleziono ciało zaginionego Polaka Wątpliwości premiera ws. polskiego kontyngentu Dziennikarze AP poważnie ranni w Afganistanie