- Przyjechaliśmy na tę manifestację, by zaprotestować przeciwko niehumanitarnemu, nieludzkiemu, śmieciowemu rządowi - mówił Guz. - Razem jesteśmy silni - podkreślał, pozdrawiając przedstawicieli wszystkich związków biorących udział w proteście. - Chcemy przypomnieć premierowi, że nie chciał z nami rozmawiać przy stole obrad, to przybyliśmy do niego, a on stchórzył, stchórzyli jego ministrowie - podkreślił. - Mili państwo, bal się skończył, pora wystawiać rachunek, nie macie już tego poparcia, jakie mieliście, teraz naród będzie sędzią. To my w imieniu ruchu zawodowego przybyliśmy, by upomnieć was po raz ostatni - mówił zwracając się do marszałek Sejmu i premiera. Przed Sejmem stanęło związkowe namiotowe miasteczko; środa, pierwszy dzień Ogólnopolskich Dni Protestu, jest dniem tzw. protestu branżowego. Po zakończeniu ośmiu pikiet przed budynkami resortów: skarbu państwa, pracy i polityki społecznej, transportu, gospodarki, zdrowia, spraw wewnętrznych, rolnictwa i ministerstwa sprawiedliwości związkowcy przeszli przed budynek Sejmu, gdzie przemawiają liderzy trzech central związkowych. Protest w stolicy potrwa do soboty, kiedy to zakończy się wielką manifestacją pod hasłem "Dość lekceważenia społeczeństwa".