Politycy z władz klubu podkreślają, że premier na spotkaniu nie mówił o grupie konserwatywnej, bo nie ma takiej potrzeby. - Jarosław Gowin został sam - jeśli odejdzie, to co najwyżej z Jackiem Żalkiem, może z Johnem Godsonem - powiedział jeden z rozmówców PAP. W środę premier spotkał się z niemal całym klubem PO - rozmowa dotyczyła m.in. kwestii związków partnerskich. Według relacji polityków PO, Donald Tusk dał "czerwone światło" tworzeniu partyjnych frakcji. - Premier uważa, że frakcje to droga do rozpadu - mówili po spotkaniu politycy PO. Sam Gowin, uznawany za lidera grupy konserwatywnej w PO, mówił w piątek rano dziennikarzom w Sejmie, że jego stanowisko w sprawie związków partnerskich jest "powszechnie znane i niezmienne". - Jestem politykiem Platformy Obywatelskiej, tu jest moje miejsce - podkreślił. Po piątkowym spotkaniu z kierownictwem klubu premier udał się na spotkanie z posłami, którzy głosowali za odrzuceniem projektu ustawy o związkach partnerskich autorstwa Artura Dunina - poinformowały źródła PAP w partii. Wśród 46 posłów PO, którzy opowiedzieli się za odrzuceniem projektu byli m.in.: minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, Elżbieta Radziszewska, Marek Biernacki, Jerzy Budnik, Andrzej Czerwiński, Joanna Fabisiak, John Godson, Andrzej Gut-Mostowy, Roman Kosecki, Jerzy Kozdroń, Antoni Mężydło, Konstanty Miodowicz, Kazimierz Plocke, Damian Raczkowski, Ireneusz Raś, Krystyna Skibińska, Henryk Siedlaczek, Jacek Tomczak, Jacek Żalek. Media donosiły, że partyjni konserwatyści dostali w środę od premiera "ultimatum", zgodnie z którym albo porozumieją się w sprawie związków z resztą klubu, albo "wylecą z PO". Jednak zaprzeczył temu sam premier, mówiąc, że "nie komentuje baśni i legend". Źródła PAP w kierownictwie partii oceniają, że Gowin "przebrał miarę", bo nazbyt otwarcie przeciwstawiał się premierowi. "Ci +umiarkowani konserwatyści+, którzy skupiali się wokół niego, zrozumieli, że Gowin gra tylko na siebie, ale ich kosztem. Stracili cierpliwość. Teraz nawet w głosowaniach światopoglądowych Gowina nie poprze już kilkudziesięciu, a kilku, co najwyżej kilkunastu posłów. A o rozpadzie nie ma mowy" - uważa rozmówca PAP z kierownictwa partii. "Tam powinno zapalić się czerwone światło" Rzecznik rządu Paweł Graś mówił w środę, że "tam, gdzie kończy się lojalność wobec partii, a zaczyna się jawna działalność frakcyjna, to tam powinno zapalić się już nie tylko żółte, ale i czerwone światło". Dopytywany - w kontekście związków partnerskich - o Jarosława Gowina, który uważany jest za "patrona" konserwatywnej grupy w PO, Graś powiedział: "Gowin jest jednym z kilkuset członków klubu. (...) Naprawdę świat nie kręci się wokół, i cały wszechświat, wokół Jarosława Gowina. Ja bardzo cenię i szanuję jego poglądy, ale są w Polsce ważniejsze rzeczy, są w Platformie ważniejsze problemy do rozwiązania niż nieustanne kręcenie kulą ziemską wokół Jarosława Gowina". W nieoficjalnych rozmowach niektórzy politycy PO wskazują, że premier za rzadko rozmawia z klubem i efektem tego jest m.in. konflikt w partii dotyczący kwestii związków partnerskich. "Premiera nie było na posiedzeniach klubu, kiedy dyskutowaliśmy o tej sprawie, wypowiedział się z mównicy tuż przed głosowaniem, ale to nie wystarczyło" - podkreślił rozmówca PAP z zarządu krajowego PO, nawiązując do odrzucenia przez Sejm projektu przygotowanego przez posła Platformy Artura Dunina. Kierownictwo klubu liczy, że spotkań z premierem będzie teraz więcej. - Premier chyba zrozumiał, że nie może być tak daleko od klubu, bo to rodzi problemy - powiedział członek klubowych władz PO. Jak poinformowali politycy PO, na spotkaniu z premierem była mowa m.in. o kontrowersjach wokół noweli ustawy o pracownikach samorządowych autorstwa PO. Gdyby weszła w życie w obecnym kształcie, burmistrzowie warszawskich dzielnic musieliby zrezygnować ze stanowisk m.in. w sejmiku mazowieckim. - Byłby niewyobrażalny chaos - przyznają źródła PAP. Zakaz łączenia funkcji objąłby zasiadających z ramienia PO w sejmiku m.in.: burmistrza Woli Urszulę Kierzkowską, Śródmieścia - Wojciecha Bartelskiego, Wawra - Jolantę Koczorowską, Ochoty - Maurycego Komorowskiego, czy Wilanowa - Ludwika Rakowskiego. - Zdecydowaliśmy, że przegłosujemy ustawę, ale będzie miała vacatio legis, które spowoduje, że zacznie funkcjonować dopiero w nowej kadencji samorządów. Niektórzy posłowie z Warszawy chcieli ustawę wyrzucić do kosza, ale premier zdecydował, że zostanie przegłosowana - poinformowali rozmówcy PAP.