Premier zapowiedział, że rząd - jeszcze przed ratyfikacją ACTA - przygotuje pakiet ustaw, które mają dać poczucie bezpieczeństwa użytkownikom internetu w związku z ACTA. Nad pakietem ustaw krajowych - poinformował Tusk na wtorkowej konferencji prasowej - mają pracować m.in. ministrowie spraw zagranicznych, kultury oraz administracji i cyfryzacji. "Będziemy chcieli wspólnie ze środowiskami internautów przygotować przepisy, które dadzą pełną gwarancję wolności w internecie, co nie znaczy - gwarancję bezkarności dla tych, którzy brutalnie nadużywają tej wolności. (...) Uważam, że taki pakt społeczny na rzecz wolności i ochrony własności jednocześnie jest w Polsce możliwy" - oświadczył premier. Zapewnił, że dopiero, gdy uzyska pewność, że polskie prawodawstwo gwarantuje wolność w internecie, do Sejmu zostanie skierowany wniosek o ratyfikację ACTA. Zapowiedział też dalsze konsultacje dotyczące tej umowy. "Jeśli mówię, że dalsze konsultacje (w sprawie ACTA) są możliwe, to mówię serio. (...) Nie złożę wniosku do parlamentu o ratyfikację ACTA, chociaż chcę, żeby Polska była wśród tych państw, w tej rodzinie państw, w jakiej chcemy być i trwale się zakorzenić. Wniosek o ratyfikację do Sejmu złożę wtedy, kiedy wszystkie wątpliwości tu w kraju zostaną rozwiane" - powiedział Tusk. Premier wielokrotnie podkreślał podczas wtorkowej konferencji, że intencją rządu nie jest ograniczanie wolności słowa czy wolności internautów, ale działanie na rzecz skutecznego ograniczania piractwa i kradzieży własności intelektualnej. Zapewnił też, że ze wszystkich zapisów ACTA jednoznacznie wynika, iż tylko przepisy krajowe będą decydowały o sposobie postępowania wobec negatywnych zjawisk w internecie. "Chcę wyraźnie podkreślić, że naszą intencją jest ochrona wolności w internecie i temu poświęcone było kilka wielogodzinnych spotkań z moim udziałem i wiele innych spotkań z udziałem ministra Michała Boniego i innych urzędników mojego rządu ze środowiskami reprezentującymi ten świat. (...) Podzielam bezwzględnie taki wolnościowy entuzjazm tych wszystkich, którzy cenią sobie internet m.in. dlatego, że jest obszarem wolności" - podkreślił Tusk. Dodał, że obecnie na całym świecie toczą się dyskusje o tym, jak chronić wolność nie chroniąc tych, którzy zbijają majątek na nieuczciwym obrocie cudzą własnością. Premier przyznał, że trudno jest wykreślić taką linię podziału. Zobowiązał się jednocześnie, iż linia ta "nie będzie przebiegała w sposób opresyjny w stosunku do innych krajów UE". Zapewnił też, że nie pozwoli, aby Polska była na liście państw, w których nagminnie łamie się prawa autorskie. Szef rządu zaznaczył, że Polska długo walczyła, aby zniknąć z niesławnej listy państw, gdzie nagminnie łamie się prawa autorskie i nie chroni własności intelektualnej. Tusk przekonywał też, że rekomendacja, aby podpisać umowę ACTA nie jest "polską ekstrawagancją". Jak mówił planują ją podpisać wszystkie kraje Unii. "Byłoby prawdziwą ekstrawagancją, gdyby Polska okazała się jedynym krajem UE, który nie przystępuje do umowy, której celem jest ochrona praw autorskich i własności intelektualnej" - ocenił. Szef rządu podkreślił, że treść ACTA zaakceptowały wszystkie kraje Unii, a także m.in. Stany Zjednoczone, Kanada, Australia i Nowa Zelandia, czyli - jak mówił - państwa, które są "rdzeniem wolności obywatelskich na całym świecie". Premier podkreślił, że cała procedura przygotowania ACTA, trwająca już od lat, była jawna. Zwrócił uwagę, że we wrześniu gotowy projekt skierowano do uzgodnień resortowych. Zaznaczył, że wcześniej poddany był konsultacjom, w których uczestniczyło kilkadziesiąt organizacji zajmujących się prawami autorskimi. Jak dodał projekt spotkał się w ubiegłej kadencji z akceptacją właściwie wszystkich głównych sił politycznych. "Nie odpowiadam za brak refleksu niektórych, natomiast prace nad umową ACTA były w pełni otwarte w wymiarze krajowym i międzynarodowym" - oświadczył. Odnosząc się do ataków na niektóre strony internetowe administracji państwowej Tusk zadeklarował, że rząd "nie ustąpi w żadnym wypadku wobec szantażu". Zapewnił, że jak na razie nie można mówić o zagrożeniach dla funkcjonowania państwa. "Nie wyobrażam sobie, aby polski rząd, polski parlament, polski premier ustępował przed kimś, kto mówi: +nie podpisuj, bo inaczej opublikujemy kompromitujące dane o twoich urzędnikach+. Tego typu metody uważam za niedopuszczalne" - powiedział Tusk. Poinformował, że sprawdzane są zabezpieczenia stron, które zostały lub mogą zostać zaatakowane. Dodał, że jak na razie nie możemy powiedzieć o zagrożeniu dla funkcjonowania państwa ze względu na ataki na strony internetowe. Według niego są one raczej dokuczliwe i skuteczne propagandowo. "Nie ma żadnego powodu, żeby wzniecać alarm" - uspokajał premier. Szef rządu zapewnił, że intencją władz krajowych jest wprowadzenie bardziej liberalnych przepisów dotyczących internetu. Zwrócił uwagę, że dziś jest ich cały gąszcz - od ustaw przez rozporządzenia aż do regulaminów wewnętrznych niektórych instytucji. "Zastanawiające jest to, że Polska jest jedynym od dzisiaj obiektem ataku, mimo że wiecie, jakie państwa podpisują ACTA. Możecie sobie państwo odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak jest" - dodał. Tusk zaznaczył też, że tylko Polska zgłaszała w UE wątpliwości ws. porozumienia ACTA i kilka z nich zostało uwzględnionych. Jak podkreślił wszystkie proponowane przez nasz kraj poprawki miały na celu dobro internautów. Rzecznik rządu Paweł Graś przepraszał z kolei za swoją niedzielną wypowiedź. Pytany w niedzielę w Radiu Zet o blokowanie portali rządowych, powiedział, że "trudno mówić tutaj o ataku hakerów, bo w żaden sposób żadna z zablokowanych stron, ich zawartość nie została naruszona". Jak ocenił "to zjawisko, które obserwujemy wynika z ogromnego zainteresowania tymi stronami i tematyką". We wtorek Graś tłumaczył, że starał się przedstawić pewną "chronologię obciążania serwerów rządowych, głównie ministerstwa kultury i KPRM". I - jak tłumaczył - "początkowo to rzeczywiście wzięło się stąd, że ponieważ ta dyskusja o ACTA wybuchła na forach społecznościowych, to głównie w ministerstwie kultury i w KPRM ludzie poszukiwali jakichkolwiek informacji na ten temat". "Potem dołączył się do tego protest społeczności internetowej polegający na wysyłaniu maili i zapytań. Potem - i mówiłem o tym bardzo wyraźnie - dokonano ataku przy pomocy oprogramowania, które służy do generowania ruchu w sieci i tysięcy zapytań w ciągu sekundy. Użyłem porównania jednego z blogerów, że wygląda to tak, jakby do pokojowego marszu przyłączyli się chuligani. Natomiast z takimi prawdziwymi atakami hakerskimi mieliśmy do czynienia wczoraj przy okazji strony Prezesa Rady Ministrów i MON" - zaznaczył Graś. Przyznał, że być może rzeczywiście jego sformułowanie "było zbyt skrótowe, bo chodziło nie o ataki czysto hakerskie, tylko te wykonane przy użyciu specjalnego oprogramowania, które jest dostępne w internecie". "Jeśli to było mało zręczne, to przepraszam, poprawię się" - zapewnił rzecznik rządu.