49-letni mężczyzna, który podpalił się w piątek przed południem przed kancelarią premiera, w stanie ciężkim, choć niezagrażającym życiu, został przewieziony do szpitala - Wojskowego Instytutu Medycznego. Rzecznik tej placówki Piotr Dąbrowiecki poinformował, że mężczyzna ma poparzone 50 proc. powierzchni ciała. Są to oparzenia pierwszego i drugiego stopnia. Mężczyzna trafił na oddział intensywnej terapii, z powodu poparzeń dróg oddechowych został zaintubowany; lekarze utrzymywali go w stanie śpiączki farmakologicznej. Zanim doszło do podpalenia, mężczyzna przykleił do jednej z ławek w parku list do premiera. Wcześniej drogą mailową rozesłał listy o podobnej treści, m.in. do kilku redakcji. Według nieoficjalnych źródeł zbliżonych do sprawy, mężczyzna miał poważne problemy finansowe, przegrał proces i groził mu komornik. Według nieoficjalnych informacji, mężczyzna już od jakiegoś czasu pisał do polityków, w tym premiera, o swojej sytuacji życiowej, m.in. o tym, że został wyrzucony z pracy w jednym z warszawskich urzędów skarbowych, bo powiadomił Ministerstwo Finansów o swoich podejrzeniach, że w urzędzie tym dopuszczono się przestępstw; pisał też, że nie może znaleźć zatrudnienia w administracji państwowej, a jego rodzina - w tym troje małych dzieci - pozostaje bez środków do życia. Sprawę samopodpalenia wyjaśniają policjanci i prokuratura. Apel prezydenta Do sprawy odniósł się prezydent Bronisław Komorowski. Zaapelował on o niewykorzystywanie jej w kampanii. Komorowski wyraził nadzieję, że "siły polityczne, które dzisiaj konkurują w kampanii wyborczej oszczędzą w swoich działaniach nieszczęście i dramat ludzki". - Mam nadzieję, że wszyscy powstrzymają się przed próbą instrumentalnego potraktowania nieszczęścia człowieka - powiedział. - Chciałem też prosić wszystkich, by każdy rozglądał się w swoim otoczeniu, w ramach swojej wspólnoty - rodzinnej, parafialnej, sąsiedzkiej - czy nie ma przypadkiem w tych wspólnotach ludzi, którym można pomóc zwykłą rozmową, radą, podtrzymaniem na duchu, bo każdy z nas od czasu do czasu znajduje się w sytuacjach trudnych, z którymi sobie radzi źle albo w ogóle - podkreślił prezydent. Jak mówił, takich ludzi "warto dostrzec w porę, także w wymiarze czysto ludzkim".