Podczas tego spotkania Lech Kaczyński i Donald Tusk ustalili, że podczas uroczystości podpisania Traktatu Reformującego UE w Lizbonie obecni będą obaj, prezydent jako szef polskiej delegacji. Natomiast podczas szczytu UE w Brukseli (posiedzenie Rady Europejskiej) Polskę reprezentować będzie tylko szef rządu. - Zdrowy rozsądek podpowiada, aby w pracach Rady Europejskiej uczestniczył premier, bo to on de facto może podejmować wiążące decyzje - powiedział Tusk dziennikarzom w środę na pokładzie samolotu w drodze do Paryża. - Ustaliliśmy taki przebieg dwóch najbliższych dni, który jest dobry dla Polski i który jest dobrym precedensem na przyszłość - oświadczył premier. Dodał, że "być może prezydent nie ma pełnej satysfakcji". "Ja to rozumiem, ale ważne, że wyszliśmy z tego pierwszego zakrętu" - zaznaczył. Według Tuska, "dobrze się stało, że prezydent zaakceptował pewien punkt widzenia, który daje szanse na mądry kompromis". - Obaj uznaliśmy, i tutaj nie było sporu, że różnica zdań między prezydentem a mną, zrozumiała w niektórych sprawach dotyczących bezpieczeństwa państwa czy polityki zagranicznej, nie powinna utrudniać nam współpracy na zewnątrz - podkreślił premier. Jak dodał, z drugiej strony on zagwarantował "taką elementarną ciągłość", aby nie było gwałtownych zmian w polityce zagranicznej. - Rozumiem, że to nie jest łatwe, bo prezydent wtedy, kiedy premierem był Jarosław Kaczyński, przyzwyczaił się do innego typu korelacji. Ale sytuacja się trochę zmieniła i dzisiaj odpowiedzialność za pracę na poziomie Rady Europejskiej przejmuje rząd i premier - oświadczył Tusk. Jak mówił, są oczekiwania wśród naszych partnerów europejskich, aby była jasna sytuacja: kto w jakiej dziedzinie podejmuje decyzje, tak by Polska była "odpowiedzialnym partnerem". Tusk podkreślił, że powtórzył w rozmowie z prezydentem swoją wolę "do nieustannej pracy na rzecz mądrych kompromisów", co wymaga konsekwencji i systematycznej pracy w kraju. - Potrzebne jest miejsce i instytucja, gdzie zarówno rząd, jak i prezydent, będą mogli się spotykać i ustalać główne kierunki polityki zagranicznej i bezpieczeństwa - powiedział premier. Dodał, że bardzo by chciał, żeby "takie miejsce, takie forum" powstało, bo wówczas z prezydentem mogliby "na bieżąco ustalać terminy wizyt i przedmiot rozmów". Według Tuska, prezydent nie wyklucza, że szybko taką instytucję zbudują. Zdaniem premiera, na przykład Rada Bezpieczeństwa Narodowego wydaje się "takim stosownym miejscem", pod warunkiem, że będą tam doproszeni przedstawiciele rządu.