Wątpliwości inwestora wzbudził list Szczecińskiego Stowarzyszenia Obrony Stoczni, w którym napisano między innymi, że stocznia w Szczecinie mogła być pralnią brudnych pieniędzy. Szef resortu skarbu przywiązuje ogromną wagę do tego pisma szczecińskich obrońców stoczni. List przestraszył bowiem katarskich inwestorów. Był napisany bardzo profesjonalnie, z oficjalnymi nagłówkami używanymi w korespondencji urzędowej na Bliskim Wschodzie. Aby nie wyjść na niepewnych i niepoważnych inwestorów, Katarczycy jako powód zwłoki podali przeprowadzenie kolejnego audytu, którego miał zażądać bank gwarantujący całą transakcję. Przedstawiciele inwestora twierdzą wręcz, że nic nie wiedzą o tym liście, choć w rozmowach z ministrem skarbu używali tego argumentu. Jak ustalił reporter RMF FM w resorcie, Aleksander Grad jest przekonany, że nie jest to zasłona dymna i nie ma ryzyka, że Katarczycy wycofają się z inwestycji, bo wpłacili już 8 milionów złotych wadium. W liście Szczecińskiego Stowarzyszenia Obrony Stoczni i Przemysłu Okrętowego miały się pojawić m.in. zarzuty, że stocznia w Szczecinie mogła być pralnią brudnych pieniędzy. Zdaniem szefa organizacji Lecha Wydrzyńskiego list nie miał na celu powstrzymania sprzedaży, a jedynie poinformowanie kupca o sytuacji majątku, który nabywa.