- W tej chwili toczy się śledztwo i trzeba się zdać na to śledztwo - podkreślił premier. Jego zdaniem, odpowiedzialność posła z Samoobrony "w dalszym ciągu nie jest wyjaśniona i to, że nie jest on ojcem dziecka pani Krawczyk, o niczym nie rozstrzyga, bo są inni świadkowie (w tej sprawie)". - Nie sądzę, że sprawa pana Łyżwińskiego i odpowiedzialności, którą poniesie, to sprawa przyszłości koalicji - stwierdził . - O ile mi wiadomo, nie ma poważnych zarzutów wobec pana Leppera, a to mogłaby być kwestia poważniejsza - dodał. Według premiera, śledztwo w sprawie Anety Krawczyk postępuje bardzo szybko i jest prowadzone bardzo intensywnie, o czym świadczy choćby to, że została ona przesłuchana w prokuraturze w ttym samym dniu, kiedy ukazała się publikacja. Sprawę tzw. seksafery ujawniła w ubiegły poniedziałek "GW". , b. radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektorka biura poselskiego Łyżwińskiego stwierdziła, że pracę w partii miała dostać w zamian za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i . Krawczyk utrzymywała, że Łyżwiński jest ojcem jej 3,5- letniej córki. Poseł temu zaprzeczał. W sobotę Prokuratura Okręgowa w Łodzi poinformowała, że badania DNA wykazały, że Łyżwiński nie jest ojcem dziecka Anety Krawczyk. J. Kaczyński, odnosząc się do tej sprawy przyznał, że "jest to problem o charakterze nie politycznym, ale społecznym". - Nie ma się co oszukiwać, jest w Polsce problem molestowania kobiet - mówił premier. - Niezależnie od tego, jak było w tym przypadku, taki problem istnieje - zaznaczył. Zdaniem szefa rządu, "ten wstrząs (spowodowany seksaferą - red.) powinien doprowadzić do tego, że prokuratorzy i sądy będą poważniej traktować skargi kobiet, bo dotychczas bywało z tym bardzo różnie". Oponentom z lewicy przypomniał, że za czasów komunistycznych "cenzura zdejmowała nawet publikacje prasowe na ten temat (skandali obyczajowych - red.)". Pytany o propozycję PO - warunkowego poparcia budżetu w zamian za odwołanie wicepremierów Leppera i Giertycha i wcześniejsze wybory wiosną - premier stwierdził, że "nie zauważa (w stanowisku Platformy - red.) takiej zmiany, która by uzasadniała nadzieję, że będziemy mieli do czynienia z nowym, zasadniczym otwarciem". Z tego powodu rozważanie przyjęcia tej oferty jest "abstrakcyjne" i "jeśli nie pojawią się jakieś nowe, bulwersujące fakty, to istniejącej koalicji nic nie grozi". Szef rządu zadeklarował, że jest zwolennikiem zmiany istniejącego prawa prasowego, które nazwał "anachronicznym". - Chciałbym dużo większej obrony człowieka pomawianego, w szczególności pomawianego przez lata. Sam doświadczyłem i doświadczam tego rodzaju pomówień. Aby wytaczać proces po każdym artykule i prowadzić go, musiałbym być milionerem; inaczej nie miałbym szans na zapłacenie adwokata - mówił premier. J. Kaczyński uważa, że ludzie, którzy dopuszczają się pomówień "muszą płacić bardzo wysokie kary". - Prawo musi zostać doprowadzone do poziomu obowiązującego w krajach cywilizowanych - tam można za takie rzeczy zapłacić wielomilionowe sumy. Podobnie powinno być w Polsce - zaznaczył premier. Zobacz nasz raport specjalny: Seksafera w Samoobronie