Musimy być wobec siebie bezwzględni - apelował premier Donald Tusk do działaczy PO podczas piątkowego posiedzenia Rady Krajowej tej partii. Przekonywał, że Platforma, choć znalazła się na "bezdyskusyjnym zakręcie", wyjdzie na prostą, jeśli aferę hazardową wyjaśni do samego końca. - Musimy być bezwzględni wobec siebie, a nie wobec konkurentów; musimy być bezwzględni wobec zła, które zobaczymy w pobliżu siebie, w nas samych. (...) Jeśli ktoś uważa, że władza jest po to, aby jej używać, a nie po to, aby z wiarą zmieniać życie w kraju na lepsze, to lepiej, żeby (tu) nie przyjeżdżał. Jeśli ktoś przez sekundę pomyśli: +jakoś sprawę się załatwi, mamy przecież dużo zadań, dużo interesów, jakoś odwiniemy się+, to lepiej niech wstanie i wyjdzie - mówił Tusk do działaczy Platformy. - Kto przez te dwa lata sprawowania władzy stracił pamięć o tym najważniejszym założeniu, że do władzy idzie się dla innych, a nie dla siebie, że do władzy idzie się, bo ma się jakiś dobry pomysł na Polskę, a nie na własne interesy, kto tego nie rozumie nie może być dalej z nami i nie będzie dalej z nami - oświadczył premier. Tusk wezwał do wytworzenia "mechanizmów ostrzegawczych", które zapobiegną "staczaniu się na poziom, który jest nie do zaakceptowania". Wezwał działaczy PO, żeby zachowywali się tak, jakby ciągle byli obserwowani. - Żeby każde wasze zachowanie - przy pracach nad ustawą, przy decyzjach administracyjnych, rozmowach z biznesem - było takie, jakbyście byli podsłuchiwani. W życiu publicznym musicie się zachowywać tak, jakbyście byli cały czas obserwowani. Wszyscy wiemy, po ciemku wypada więcej. Więc pracujcie tak, jakbyście byli cały czas w snopie światła - mówił szef rządu. Przekonywał, że władza musi zasługiwać na zaufanie obywateli, inaczej wyrodnieje. Ocenił, że PO znalazła się "na politycznym, bezdyskusyjnym zakręcie". - Po dwóch latach sprawowania władzy (...) chyba nie wszyscy ci, którzy władzę w Polsce zdobyli dzięki temu pięknemu zwycięstwu w 2007 r., nie wszyscy chyba zrozumieli, po co szliśmy do wyborów. I chyba nie wszyscy zrozumieli, czego oczekują Polacy od tych, którzy dostali tak duży mandat zaufania - mówił Tusk. Premier oświadczył też, że gdyby dzięki "rozmyciu" tzw. afery hazardowej Platforma miała wygrać wybory parlamentarne, to on wolałby wyjaśnić tę sprawę nawet za cenę przegranej. - Gdyby miało się okazać, że są sposoby na rozmycie tej sprawy i dzięki temu wygralibyśmy wybory, wolałbym wyjaśnić te sprawę do końca, nawet gdybyśmy mieli przegrać - zadeklarował. Szef rządu ocenił, że bezdyskusyjnie stało się coś złego, ale - mówił - nie tragicznego. - Czy stało się coś politycznie tragicznego z punktu widzenia Platformy? Nie. Gorzej by było, naprawdę gorzej by było, gdyby z jakichś powodów ta sprawa nie wyszła na wierzch - oświadczył Tusk. Premier apelował do działaczy PO, aby uwierzyli, że "dobro w życiu publicznym nie musi być sloganem". Przekonywał, że Polacy są w stanie wybaczyć błędy, ale nie wybaczą zakłamania w tej sprawie. - Polacy nie wybaczą nam słabości, bo na końcu chcą, aby Polską rządzili ludzie, którzy prawdy się nie boją, nawet jeśli błądzą - mówił Tusk. Polacy - mówił szef rządu - nie wybaczą Platformie jednego: jeśli z powodu własnych słabości i "moralnych niedostatków", odda Polskę tym, którzy krajem już nie rządzą właśnie dzięki Platformie i tym, którzy ją wybrali. Tusk powiedział też, że "musi raczej podziękować CBA a nie piętnować (Biuro)". - My musimy się zastanowić, dlaczego za nas tę sprawę odnaleziono. (...) Dlaczego jest tak, że nagle czytamy jakiś stenogram z podsłuchu, na którym były szef naszego klubu tłumaczy się dość ponurej postaci, prosi go o zrozumienie i w jakimś sensie upokarza nas wszystkich tego typu sformułowaniami - mówił szef rządu. - Ponieważ nie pozwolę, żeby ktoś używał służb do walki politycznej tym bardziej muszę od was oczekiwać, żebyście jak najszybciej utworzyli mechanizmy - nie tylko instytucjonalne, ale także w was samych, które nie będą tolerowały tego typu procesu - staczania się na poziom, który jest nie do zaakceptowania. (...) Nie będziemy mieli prawa ubiegać się o władzę, jeśli takich mechanizmów natychmiast nie zaczniemy wytwarzać - zaznaczył szef rządu. Tusk zadeklarował, że ma "obsesję niechęci i obrzydzenia do choroby załatwiactwa". - Przypomnijcie sobie do czego jest poseł, do czego jest radny, do czego jest minister, kto zajmuje się spółkami skarbu państwa, a kto ustawami - apelował do działaczy. Przypomniał, że PO chciała wygrać wybory, żeby w Polsce "rządziła władza, która ma zaufanie do swoich obywateli, która zdejmie z ludzkich głów i serc to przygnębiające i przytłaczające poczucie wszechobecnej podejrzliwości, opresji, niepewności, tego wszystkiego z czym kojarzyły się rządy braci Kaczyńskich przed 2007 r.". - Wiedzieliśmy, że to zaufanie musi być zaufaniem w obie strony. Wszyscy musimy budować na zaufaniu tak ambitne projekty, jakim jest PO, ale przecież to zaufanie nie rodzi się na kredyt. Władza oparta na zaufaniu, a nie na lęku, represji czy podsłuchach, władza taka musi zasługiwać na zaufanie, inaczej wyrodnieje - podkreślił premier. Tusk ocenił, że Polacy chcą widzieć w Platformie taką formację, na jaką głosowali dwa lata temu. Jak mówił, nie idealną, ale taką, która potrafi wyjaśnić sprawę tzw. afery hazardowej. - Nie idealną, nie złożoną wyłącznie z ludzi kryształowych, bo to prawdopodobnie nawet w teorii nie byłoby możliwe, ale chcą widzieć formację, która w takich krytycznych sytuacjach, skoncentruje całą swoją siłę, energię, wiarę i możliwości, nie w to żeby sprawę przykryć, albo by pokonać przeciwnika znajdując inne argumenty, czy inne pola bitwy - powiedział Tusk podczas piątkowego posiedzenie Rady Krajowej PO. Dodał, że warunkiem zwycięstwa w przyszłych wyborach, czy dobrego sprawowania władzy przez PO, jest wiarygodność w rozstrzygnięciu sprawy związanej z pracami nad projektem zmian w ustawie o grach i zakładach wzajemnych. - Polacy nie marzą o tym, aby władza przeszła w ręce naszych oponentów. Polacy mają prawo żądać od nas, abyśmy obdarzeni zaufaniem nie zmarnowali tego, co od Polaków dostaliśmy" - mówił do działaczy PO Tusk. Dodał, że Platforma Obywatelska po wyborach parlamentarnych dostała dużo władzy, a jej członkowie mogli mieć "uprawnione poczucie", że ludzie akceptują tę sytuację. "Nasi oponenci zrozpaczeni faktem, że Polacy zaufali Platformie i rządowi posuną się do wszystkiego, co jest w ich możliwościach, aby zmienić ten stan rzeczy - powiedział premier. Tusk ocenił również, że naganne zachowania polityków PO są pretekstem "dla konkurentów", którzy - jak powiedział - "mają silne instrumenty, aby uderzyć w PO". - Głęboko wierzę, że nie agenci specjalni i nie szefowie służb będą decydowali, jaki jest wybór Polaków - mówił. Powiedział też, że trzeba zmienić "to, co złe narodziło się w ciągu dwóch lat sprawowania władzy". Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski apelował do ludzi Platformy, aby przejrzeli swoje notesy sprawdzając, czy nie ma tam osób, które "chcą polityków traktować jak tzw. załatwiaczy". Warto te nazwiska z tych notesów raz na zawsze wykreślić" - mówił, podkreślając, że "ci którzy obecnie wymachują sztandarami uczciwości też powinni rozliczyć się z dawnych niewyjaśnionych spraw". Rada przyjęła jednogłośnie harmonogram wyborów wewnątrzpartyjnych. Do 5 marca 2010 swoje władze wybiorą koła, do 2 kwietnia - powiaty, a do 30 kwietnia - regiony. Konwencja Krajowa, która wybierze przewodniczącego partii zostanie zwołana 9 lub 16 maja 2010. Rada wybrała też nowego skarbnika partii, po tym jak z tej funkcji zrezygnował Mirosław Drzewiecki. Skarbnikiem Platformy został Andrzej Wyrobiec, dotychczasowy pełnomocnik finansowy partii.