Premier Mateusz Morawiecki spotkał się w poniedziałek w KPRM z przedstawicielami mediów izraelskich. Dziennikarze z Izraela - m.in. z telewizji publicznej oraz gazety "Makor Rishon" - powiedzieli po spotkaniu, że w opinii polskiego premiera, żaden obywatel Izraela nie powinien bać się mówić głośno o tym, co wie, ani o tym, co wydarzyło się w czasie Holokaustu. "Szczera i otwarta" rozmowa Jak mówili, wszyscy zgodzili się, co do tego, że premier mówił w sposób "szczery i otwarty", aby poprzez dziennikarzy wyjaśnić obywatelom Izraela, że w noweli ustawy o IPN nie chodzi o zamknięcie dyskusji publicznej nt. tego, co robili Polacy w czasie Holokaustu. "Nawet fakt, że polski rząd zaprasza dziennikarzy z Izraela do Warszawy i pan premier siada z nami, poświęca nam dwie godziny, to już samo w sobie jest sygnałem, że polski rząd chce rzeczywiście zbliżyć stanowiska" - podkreślali dziennikarze. Zastrzegli jednak, że obywatele Izraela mają obawy, czy zostanie zapewnione przedstawienie ich punktu widzenia. Według dziennikarzy z Izraela "może chodzi o to, że polskie społeczeństwo nie jest jeszcze gotowe, żeby pogodzić się z problematyczną przeszłością niektórych Polaków, postrzegać tę część jako część ogólnej historii Polaków". "Chyba to jest główny problem z punktu widzenia Izraela" - ocenili. "Bardzo dużo osób w Izraelu, rozumie tę ustawę i polskie prawo, wiemy, że nie było polskich obozów śmierci, taka jest prawda" - podkreślali. Dziennikarze zwracali uwagę, że część Polaków zabijała Żydów w Polsce i dużo Żydów uważa, że intencją ustawy o IPN jest, żeby ukryć historię tego, co się stało z tymi Żydami, którzy zostali zabici w Polsce". "Za Holokaust odpowiedzialni są Niemcy, to Niemcy ponoszą odpowiedzialność za Holokaust, Polacy podczas II wojny światowej też zabijali Żydów" - podkreślali. Dziennikarze zaznaczyli, że rząd Izraela wiedział o noweli ustawy o IPN "w pewien sposób i przez ostatnie dwa lata były pewne rozmowy". "I my jako dziennikarze musimy tę kwestie wyjaśnić, dlaczego w związku z tym nie było żadnego negatywnego sygnału ze strony Izraela" - wskazywano. Morawiecki: Sam odczuwałem potrzebę wyjaśnienia tej sprawy W czasie spotkania szef polskiego rządu tłumaczył, że bardzo duża cześć polskiego społeczeństwa była oburzona pojawiającymi się określeniami "polskie obozy śmierci". "W związku z tym rósł nacisk na nas i sam odczuwałem potrzebę wyjaśnienia tej sprawy, zaradzenia temu zjawisku" - mówił.Dlatego - jak dodał - niemal dwa lata temu pojawił się pierwszy projekt ustawy dotyczącej Instytutu Pamięci Narodowej, który był dyskutowany na różnych forach. "Został on również przedstawiony ambasadzie Izraela. To była jedyna ambasada, z którą omawialiśmy projekt tej ustawy" - zaznaczył Morawiecki.Jak dodał, określenie "polskie obozy śmierci" jest obraźliwe dla Polaków. Premier podkreślił też w rozmowie z izraelskimi dziennikarzami, że nie ma polskiej rodziny, która nie straciłaby bliskich podczas II wojny światowej.Jak dodał, w czasie wojny w Polsce żyło pomiędzy 22 a 24 mln Polaków, z których 6 mln straciło życie. "Zostali zabici głównie przez niemieckiego okupanta, część z nich zginęła z rąk rosyjskich komunistów" - powiedział szef rządu. "Wiemy, jaka tragedia dotknęła naszych żydowskich braci i siostry" "My Polacy dobrze wiemy, jaka tragedia dotknęła naszych żydowskich braci i siostry, ponieważ ta tragedia miała miejsce na polskim terytorium, nad którym polski rząd de facto nie sprawował władzy" - powiedział Morawiecki.Dodał, że w innych państwach bardzo często dochodziło do kolaboracji z niemieckim okupantem. "Jedynym wyjątkiem była Polska" - powiedział Morawiecki.Podkreślił, że Armia Krajowa dokonywała zamachów na osoby, które dopuszczały się zabójstw na Żydach albo wydawały ich Niemcom. Morawiecki przypomniał, że pomoc Żydom była karana śmiercią. "Biorąc pod uwagę sytuację podczas wojny, mając świadomość tego, jak wyglądała rzeczywistość wojenna, jestem przekonany, że na tej ziemi żaden Żyd nie przetrwałby bez pomocy polskich rodzin" - powiedział premier."Ze 150 tys. Żydów ocalonych podczas wojny, prawdopodobnie wszyscy z nich albo znaczna większość z nich była ocalona dzięki pomocy, którą uzyskali od polskich obywateli, również ze strony dobrych Ukraińców i Białorusinów. Ale prawdopodobnie 80 proc. Żydów ocalili Polacy, odpowiednio po 10 proc. obywatele Białorusi i Ukrainy" - powiedział Morawiecki "To bardzo delikatny i trudny temat" "Nie chodzi nam o to, żeby zaprzeczać, że wśród Polaków trafili się tacy, którzy popełniali złe uczynki" - podkreślił premier Morawiecki odnosząc się do nowelizacji ustawy o IPN. Dodał jednak, że pojawiające się w zagranicznych mediach określenia "polskie obozy śmierci" są nie na miejscu. "Kiedy w zagranicznej prasie czytamy określenia 'polskie obozy śmierci', to mam odczucie, że jest to określenie bardzo nie na miejscu i zależy nam na tym, żeby to zmienić" - dodał szef rządu."Wiem jak bardzo delikatny i trudny jest to temat dla części obywateli Izraela. Osoby, które żyły w Polsce, które znają realia, bardzo dobrze rozumieją kontekst historyczny. Rozumieją, czym był komunizm i okupacja Polski podczas II wojny światowej" - dodał premier.Według Morawieckiego możliwe jest wyjaśnienie społeczeństwu izraelskiemu kontekstu historycznego. "Wydaje mi się, że przy odrobinie dobrej woli można ten kontekst wytłumaczyć wszystkim, również izraelskiemu społeczeństwu. Tak, żeby wątpliwości i komplikacje się nie rozwijały i żeby było jasne, że przy przygotowywaniu tej ustawy kierowaliśmy się dobrą wolą" - oświadczył Mateusz Morawiecki. Nowelizacja ustawy o IPN Nowelizacja ustawy o IPN, jeszcze przed poparciem jej przez Senat, wywołała kontrowersje m.in. w Izraelu, USA i na Ukrainie. Krytycznie odniosły się do niej władze Izraela. Ambasador Anna Azari podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia byłego niemieckiego obozu Auschwitz zaapelowała o zmianę nowelizacji. Podkreśliła, że "Izrael traktuje ją jak możliwość kary za świadectwo ocalałych z Zagłady".