Zdaniem premiera decyzja TSUE ws. kopalni w Turowie "jest bardzo niebezpieczna". Wyjaśnił, że chodzi o zagrożenia ekologiczne, bezpieczeństwo energetyczne Polski, jak i konieczność zarówno z punktu widzenia zagrożeń zapewnienia pracy dla 5 tys. osób. i ich rodzin. - Polski rząd nie może nie brać tego pod uwagę. Przystąpimy do negocjacji z Czechami, ale też przedstawimy TSUE nowe argumenty. One są uzasadnione przez nowe okoliczności - dodał Morawiecki na konferencji prasowej. Premier: PGE wybuduje specjalny "ekran" Jak wyliczył szef rządu, chodzi o budowę tzw. ekranu mającego zabezpieczyć w w wodę naszych południowych sąsiadów. - On miał pierwotnie powstać do 2033 roku, jednak PGE przystąpiła do szybszej budowy i on będzie gotowy do września tego roku - zadeklarował. Dodał, że "nawet przy hipotetycznym zamknięciu kopalni", czego polskie władze "nie przewidują", nadal trzeba było pompować wodę. - Czyli element sporu polsko-czeskiego nie zostałby wyeliminowany - zauważył Mateusz Morawiecki. - Nie możemy sobie pozwolić na takie ryzyko dla polskich rodzin, polskich instytucji od żłobków, przedszkoli, szkół, szpitali, skończywszy na wszystkich pozostałych instytucjach i domach, mieszkaniach ludzi; nie możemy sobie pozwolić na ryzyko utraty dostaw energii elektrycznej do milionów polskich mieszkańców i na pewno państwo polskie do tego nie dopuści. Niestety doszło do zaognienia sytuacji między Polską a Republiką Czeską, jakiego dawno nie było. Będę o tym rozmawiał dzisiaj - stąd z Wrocławia udaje się do Brukseli na szczyt Rady Europejskiej - z premierem Andrejem Babiszem - zapowiedział. CZYTAJ WIĘCEJ: Elektrownia Turów. Rozmowy ostatniej szansy? Morawiecki: To ciekawe, że przeszkadzają im kopalnia i elektrownia Następnie premier wyjaśnił, że "trzecia okoliczność to wydanie nowej, docelowej koncesji, o której można dyskutować w oparciu o pełne instrumentarium prawne". Podzielił się też "refleksją". - To ciekawe, że sąsiadom czeskim i czasami niemieckim przeszkadzają kopalnia i elektrownia na węgiel brunatny. Tylko trzeba wziąć pod uwagę, że po drugiej stronie granicy, za stykiem Czech, Polski i Niemiec, istnieją kopalnie i elektrownie, które mają się dobrze i nikomu nie przeszkadzają - stwierdził szef rządu. Później dziennikarze zapytali Morawieckiego, dlaczego polscy negocjatorzy w listopadzie nie zjawili się osobiście na posiedzeniu przed Komisją Europejską, mającym załagodzić polsko-czeski spór o kopalnię, lecz połączyli się zdalnie. Premier odpowiedział, iż było to związane z panującą pandemią koronawirusa. - Proponowaliśmy wiele rozwiązań, za które płaci strona polska. Czesi w swoim kalendarzu wyborczym usztywniali swoje stanowisko, nie zachowywali się elastycznie czy po partnersku - ocenił, przypominając o niedawnych wyborach samorządowych w tym kraju i o zbliżającym się głosowaniu na kandydatów do parlamentu. Będą polsko-czeskie kłótnie? "Liczę na refleksję" Dopytany, czy obecna sytuacja będzie miała społeczne konsekwencje, takie jak animozje między mieszkańcami po obu stronach granicy, przypomniał, że Polska i Czechy współpracują i gospodarczo, i politycznie. - Nie chcemy, by dorobek dyplomatyczny i społeczny został zakwestionowany przez lokalny spór. Liczę na to, że decydenci w Czechach, w tym premier Babisz, doprowadzą do pewnej refleksji i że wypracujemy wspólne rozwiązanie - podsumował Morawiecki. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w piątek nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Turów, należącej do spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia skargi Czech w tej sprawie. Czechy uważają, że kopalnia Turów ma negatywny wpływ na regiony przygraniczne, gdzie zmniejszył się poziom wód gruntowych.