Premier poinformował, że wicepremier, szef komitetu ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński z powodu choroby nie może wziąć udziału w posiedzeniu Sejmu i udzielić informacji. Jednocześnie zapewniał, że dzięki pracom tego komitetu od czerwca tego roku rząd może dużo efektywniej prowadzić działania na granicy. - Dziś w tym szczególnym dniu, tak ważnego posiedzenia, powinniśmy zapomnieć o tym, kto jest z lewicy, prawicy, kto z partii liberalnej, konserwatywnej, lewicowej czy innej. Dzisiaj, choć Sejm, jest podstawowym miejscem, w którym różne racje są poddawane różnym sporom, to dziś powinna dominować tutaj jedna racja - racja stanu Rzeczpospolitej - mówił Morawiecki. - A racja stanu przemawia za tym, żebyśmy spokojnie, rozważnie, wysłuchali tego, co dzieje się na wschodniej granicy - dodał. Morawiecki: integralność granic jest w brutalny sposób atakowana Szef rządu podkreślał, że bezpieczeństwo wschodniej granicy jest naruszane "w bardzo brutalny sposób". - To pierwsza taka sytuacja od 30 lat, kiedy możemy powiedzieć, że bezpieczeństwo, integralność naszych granic jest w tak brutalny sposób atakowana i testowana - stwierdził premier. Morawiecki ocenił, że imperialna polityka Rosji postępuje, a kolejne kroki ze strony władz z Moskwy są rozłożone w czasie. Zdaniem szefa polskiego rządu Alaksandr Łukaszenka jest jedynie wykonawcą zadań zleconych przez prezydenta Rosji Władimira Putina służących odbudowaniu pozycji Rosji. Morawiecki: wyreżyserowany spektaktl - Na wschodniej granicy mamy do czynienia nie tylko z przemocą, z bezpośrednim użyciem przemocy wobec suwerennego państwa polskiego. Na wschodniej granicy mamy do czynienia z wyreżyserowanym spektaklem, którego celem jest naruszenie granicy Polski, wprowadzenie chaosu w Polsce, w UE - mówił. Dodał, że dokładnie to samo, tylko z innego kierunku, było realizowane w 2015 i w 2016 r. - Dziś przeciwstawiamy się temu w innych okolicznościach. W okolicznościach, w których potrafiliśmy przekonać naszych partnerów z UE, z NATO, że obrona wschodniej granicy Polski jest obroną wschodniej granicy Unii Europejskiej, wschodniej flanki NATO - powiedział. Morawiecki mówił, że dzisiaj na Białoruś sprowadzani są migranci z kilku kierunków z Bliskiego Wschodu, a potem są wykorzystywani jako "żywe tarcze", by zdestabilizować sytuację w Polsce, na Litwie, państwach bałtyckich i całej UE. "To są migracji, to nie są uchodźcy. To też warto podkreślić, bo te pojęcia niektórym osobom się niektórym osobom się mylą" - dodał. Stwierdził, że aby temu się przeciwstawić komitet ds. bezpieczeństwa, którym kieruje wicepremier Jarosław Kaczyński już w czerwcu podjął decyzję o budowie odpowiednich instalacji, które miały na celu zabezpieczenie prewencyjne. - Gdyby nie te zabezpieczenia, to dziś te kolumny migrantów, popychane z tyłu kolbami karabinów białoruskich służb specjalnych, maszerowałyby już przez granicę RP. To właśnie tamte zabezpieczenia okazały się kluczowe - powiedział premier. "Przyjdzie nam świętować, ale i bronić granic" Szef rządu mówił z trybuny sejmowej, że - gdyby nie działania podjęte przez polski rząd - granica polsko-białoruska byłaby dziś - granicą wirtualną, przez którą spokojnie przechodziłyby tysiące, dziesiątki tysięcy ludzi, migrantów, którzy tylko po to, tylko w tym celu są ściągani przez Łukaszenkę, by destabilizować Rzeczpospolitą, niszczyć spójność naszego państwa, normalny rozwój po pandemii i niszczyć spójność UE". - Ale tym razem im się to nie udało - dodał. - W przeciwieństwie do tego, co było w latach 2015-2016 trafili na naszą odpowiedź, na jednoznaczny opór nie tylko Polski, nie tylko Litwy, Ukrainy, Łotwy i innych państw Europy Środkowej i Wschodniej, ale całej UE. Cała UE mówi Łukaszence: "nie, dość tych działań, dość destabilizacji, nie pozwolimy na to i zaprowadzimy z powrotem porządek" - mówił szef rządu. Nawiązując się do przypadającego w czwartek Święta Niepodległości podkreślił, że tego dnia "przyjdzie nam świętować nie tylko niepodległość, ale przyjdzie nam na pewno również bronić granic Rzeczpospolitej". - Dlatego musimy być silni, gotowi do odparcia tych wszystkich różnych działań o których wiemy, że nastąpią, ale także takich o których nie wiemy. Musimy dlatego być przygotowani na nieznane, musimy brać pod uwagę ryzyka, których dziś sobie jeszcze nie wyobrażamy. To jest moment zwrotny, być może moment zwrotny w historii Polski - mówił premier. Według Morawieckiego jesteśmy to winni przeszłym pokoleniom, które walczyły o niepodległość, a także przyszłym pokoleniom, Polakom i Polsce. Wystąpienie premiera brawami przyjęli posłowie PiS; nie klaskali posłowie opozycji. Premier: Mamy wyrazy solidarności Premier podziękował "naszym partnerom, naszym różnym sąsiadom z Unii Europejskiej i spoza Unii Europejskiej za nie tylko werbalne oznaki jedności, ale także za ich gotowość do niesienia pomocy Polsce". - I także za naszą gotowość do niesienia pomocy innym, którzy to zauważają - dodał. - Dziękuję z tego miejsca w szczególny sposób panu prezydentowi, za jego aktywność na arenie międzynarodowej. Każdego dnia pan prezydent podnosił ten temat w ostatnich dniach w ostatnich tygodniach ze swoimi odpowiednikami, z sekretarzem generalnym NATO - zaznaczył. Dodał, że "dziś mamy powszechne i bezapelacyjne wyrazy solidarności i poparcia płynące do Polski ze strony Brukseli, Waszyngtonu, Kijowa, wielu innych stolic, ze wszystkich stolic europejskich". - Zobaczcie na akcję, która ma miejsce w Hiszpanii - "Viva Polonia", jedna z największych akcji społecznościowych, które w Hiszpanii miała miejsce w ostatnim czasie - powiedział. Szef rządu podziękował wszystkim partnerom z zagranicy za ich "solidarność, głosy i gotowość do niesienia pomocy". Co z pomocą Frontexu? - Dziś w sposób sprawny bronimy naszych granic, jesteśmy gotowi do pomocy także innym - zapewnił. Odniósł się do pojawiających się głosów "o wezwaniu na pomoc Fronteksu". - Przy całym wielkim szacunku do tej wspaniałej instytucji europejskiej, mamy blisko 15 tys. naszych funkcjonariuszy Straży Granicznej, mamy dzisiaj 13 tys. żołnierzy; czy wiecie, ile jest funkcjonariuszy Fronteksu do ochrony granic całej Unii Europejskiej na wszystkich jej granicach? Wszystkich pracowników mniej niż 2 tys., a funkcjonariuszy mniej niż tysiąc, mało - powiedział. Dlatego - według niego - "to nie jest realna pomoc, o którą niektórzy z państwa apelowali, i to nie dlatego nie chcemy jej przyjąć, że jakiś względów uważamy, że byłby to niewłaściwy gest".- Tylko, kiedy chciał przyjechać naszą wschodnią granicę szef Fronteksu, przyjechał i bardzo chwalił wszystkie działania naszych służb - powiedział. Jak dodał, "mam nadzieję, że rzeczowo wyjaśniam, dlaczego my sami koncentrujemy nasze siły, nasze środki, ale także koncentrujemy naszą wolę i naszą determinację na wschodniej granicy, po to, żeby zapobiegać dalszemu niedobremu przebiegowi wydarzeń". - Dlatego, kiedy z tej izby padały także pytania, czy to jest potrzebne, czy to ryzyko nie jest przeskalowane, czy ta instalacja jest potrzebna, czy ta instalacja jeszcze mocniejsza, co do której decyzję podjęliśmy niedawno, jest niezbędna, to dziś chyba widać, że tak, że mieliśmy rację, że to są działania, które co najmniej w takim zakresie są potrzebne, że będziemy wzmacniać nasze siły ludzkie, nasze siły, naszą obecność służb mundurowych, nasze siły techniczne na granicy wschodniej tak, żeby była ona w odpowiedni sposób chroniona - mówił. - Rozmawiałem wczoraj z panią premier Litwy, z premierem Łotwy, z panią premier Estonii, dzisiaj z kilkoma kolejnymi premierami, wczoraj z przewodniczącą Komisji Europejskiej; wszyscy doskonale rozumieją tę prowokację, doskonale rozumieją, że granica Rzeczpospolitej to granica między państwem zasad, państwem prawa i państwem bezprawia, niestety Białorusią - oświadczył Morawiecki.