Wczoraj w południe prezydent Kaczyński wręczył akt odwołania ministrowi skarbu Andrzejowi Mikoszowi. Premier twierdził, że już zna nazwisko jego następcy. - Będzie dobrym ministrem - ocenił. Według informacji "Gazety Wyborczej" fotel ministra wkrótce ma zająć zaufany człowiek braci Kaczyńskich - Wojciech Jasiński. Ale Marcinkiewicz wczoraj nie powołał Jasińskiego. Nieoczekiwanie biuro prasowe rządu poinformowało wieczorem, że premier sam będzie zastępować ministra skarbu. Nie podano, jak długo. W PiS zaczęły się więc spekulacje o sporze premiera z braćmi Kaczyńskimi. - Sporu o nowego ministra skarbu nie było - powiedział "Wyborczej" Jarosław Kaczyński. - Nie mam nic przeciwko ministrowi skarbu Kazimierzowi Marcinkiewiczowi, ale na dłuższą metę nie da się tego utrzymać. Kandydat na nowego ministra jest już ustalony. Jego nazwisko zostanie podane w ciągu kilku tygodni. Jedynym realnym następcą ministra Mikosza jest Jasiński - twierdzi gazeta. Dlaczego nie obejmie resortu od razu? PiS boi się, że gdyby odszedł do rządu, szefem komisji finansów zostałby ktoś z opozycji, a to zagroziłoby budżetowi na 2006 r. Dlatego PiS stara się pozyskać gwarancje od Samoobrony i LPR-u, że na miejsce Jasińskiego komisja wybierze na szefa także kogoś z PiS-u. Jeśli to się nie uda, do Ministerstwa Skarbu może trafić Mirosław Kochalski, który rządzi tymczasowo stolicą. Kłopoty z resortem skarbu to kolejny problem rządu, który ostatnio przegrał kilka ważnych głosowań w Sejmie. Dobrą koniunkturę zwietrzyły dla siebie Samoobrona i LPR, które sądzą, że można by wykorzystać kryzys w rządzie do jego gruntownej rekonstrukcji. Partia Leppera coraz ostrzej domaga się wejścia do rządu, a LPR chce fotela marszałka Sejmu dla Romana Giertycha.