Wojciech Olejniczak chciał dobrze, a wyszło jak zawsze. Podczas Rady Krajowej SLD szef Sojuszu wyraził swoje poparcie dla rezultatów negocjacji z Unią, które prowadził premier Marcinkiewicz. - Gdybym w tej chwili spotkał się z Kazimierzem Marcinkiewiczem, powiedziałbym mu: Kaziu dobrze zrobiłeś. Kaziu, w sprawach europejskich tak właśnie trzeba działać. I Kaziu, mam do ciebie prośbę, odetnij się od tych wszystkich, którzy są antyeuropejscy - chwalił premiera Olejniczak. Tak sformułowany entuzjazm nie spodobał się rzecznikowi rządu Konradowi Ciesiołkiewiczowi, który uznał zachowanie Olejniczaka za niekulturalne i niestosowne. - Pan premier nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek przeszedł "na ty" z panem przewodniczącym Wojciechem Olejniczakiem. Zwracanie się do premiera per "Kaziu", jest nie na miejscu - oświadczył Ciesiołkiewicz. Premier Marcinkiewicz wolałby jednak nie robić ze sprawy problemu. - Nie mam o to pretensji - zapewniał. Próbując odgadnąć intencje Wojciecha Olejniczaka, premier powiedział, że przewodniczący SLD chciał widocznie sparafrazować słowa, jakimi on sam zwrócił się do Tony'ego Blaira w czasie negocjacji budżetowych. - Tony, radzę i proszę, proszę i radzę, nie markuj kroku, tylko zrób, i to nawet nie jeden, tylko dwa albo trzy - apelował do brytyjskiego premiera szef polskiego rządu. Marcinkiewicz zaznacza jednak, że będąc "po imieniu" z Blairem, nie używał zdrobniałej formy i nie mówił do niego "Toniusiu". Kto jednak sądzi, że z podobnej sprawy aferę mogą zrobić tylko Polacy, ten jest w poważnym błędzie. Podobna dyskusja wybuchła ostatnio we Włoszech. W jednym z wywiadów dla włoskiej telewizji publicznej RAI, premier Włoch Silvio Berlusconi dyskutował z biznesmenem Diego della Valle. Rekin branży obuwniczej, właściciel klubu piłkarskiego z Florencji i współudziałowiec dziennika "Corriere della Sera", w ostrych słowach skrytykował Berlusconiego. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie to, że biznesmen cały czas zwracał się do szefa rządu per "ty", co - jak można było zauważyć - z każdą chwilą wywoływało coraz większą irytację premiera. Berlusconi słowem się jednak nie odezwał i do końca programu zwracał się do swego adwersarza "panie della Valla". Pytanie jest to samo co u nas. Czy i kto w wielkiej politycznej rodzinie może się do premiera zwracać per "ty"? Włosi wciąż burzliwie dyskutują na temat. U nas sami zainteresowani potraktowali sprawę znacznie mniej poważnie.