- W trybie absolutnie pilnym musimy oszacować straty i uprościć procedury, tak aby uruchomić możliwości finansowe od poziomu gminy, przez województwo, aż do możliwości rządu - powiedział Tusk na briefingu prasowym. Trzeba to zrobić po to - mówił premier - aby ludzie mogli mieć pewność, że "nie zostaną sami w tej dramatycznej potrzebie". - Ja tę pewność chcę wszystkim poszkodowanym przekazać - dodał. Zapewnił, że władze na pewno pomogą odbudować i wyremontować domy mieszkańców Kaliny. - Musimy mieć trochę czasu, aby oszacować straty i precyzyjnie ukierunkować pomoc - dodał szef rządu. Tusk powiedział, jest pod wrażeniem wielkiej sąsiedzkiej solidarności. - Wszędzie tam, gdzie żywioł dotknął ludzi, sąsiedzi, rodziny pomagają jak tylko mogą - mówił. Premier zaznaczył, że tempo przekazywania pomocy, jest tak samo ważne, jak wymiar tej pomocy. - Dlatego staniemy na głowie, żeby ona trafiła jak najszybciej do wszystkich potrzebujących. Nie pytajcie mnie, czy będziemy w stanie pokryć w 100 proc. te potrzeby poszkodowanych. Ta odpowiedź będzie możliwa dopiero po oszacowaniu wszystkich strat i charakteru tych strat. Chcę podkreślić, że nikt, kto stracił swój dobytek, dach nad głową, nie zostanie sam. Każdy będzie mógł liczyć na pomoc i samorządu i państwa - mówił. Jak wyjaśnił szef rządu, chodzi np. o przyśpieszenie wydawania pozwolenia na budowę, ale nie tylko. - Np. zniszczone maszyny rolnicze - ludzie pytają, czy można naprawiać, nie czekając na oszacowanie strat przez rzeczoznawcę, bo chcą wyruszyć w pole, czy naprawiać dachy tam, gdzie jest to możliwe, też przed szacowaniem strat, szczególnie w przypadku, gdy są ubezpieczeni - tłumaczył Donald Tusk. Premier obejrzał w Kalinie zniszczone domostwa, rozmawiał ze sprzątającymi jedną z posesji żołnierzami oraz mieszkańcem wsi, który pozbawiony własnego dachu nad głową, spędzi najbliższą noc w podstawionym kontenerze mieszkalnym. Potem dziękował strażakom i innym służbom za ofiarność, a lokalni samorządowcy wyrażali obawy, czy kiedy skończy się akcja kryzysowa, mogą liczyć na dalszą pomoc. - Przyjechaliśmy, żeby żadnemu urzędnikowi państwowemu nie przyszło do głowy, że można o tym zapomnieć za 5 dni, kiedy to zejdzie z mediów, nie będzie dziennikarzy, nie będzie kamer. Dla nas jednak najważniejsze jest to, żeby właśnie wtedy ta pomoc też docierała. Trzeba będzie pomóc tym ludziom. Kiedy zainteresowanie będzie mniejsze, to ja wam gwarantuję, że nasze nie będzie mniejsze - zapewniał premier. Wcześniej w sobotę premier odwiedził Sieroniowice w woj. opolskim również zniszczone przez piątkową nawałnicę.