Trwające ponad godzinę spotkanie było niezwykle emocjonalne. Protestujący od środy w Sejmie rodzice wraz z niepełnosprawnymi dziećmi domagali się, by zasiłek pielęgnacyjny dla rodzica z tytułu całkowitej rezygnacji z pracy wzrósł z 820 zł do poziomu płacy minimalnej brutto nie w kolejnych latach, ale jeszcze w 2014 r. Jest to ich główny postulat. Rodzice zarzucali ministrom rządu Tuska, że od dłuższego czasu ich zwodzą, a składane obietnice nie są realizowane, dlatego zapowiadają, że zostaną w Sejmie do czasu aż gotowy będzie projekt ustawy, na którym im zależy. - Dobrze (...) w sobotę byśmy się umówili. Ja nie mówię, że przyjdę jutro z komunikatem, który was usatysfakcjonuje. Myślę, że to będzie koło 18-tej - powiedział Tusk kończąc długą i burzliwą wymianę zdań z rodzicami. Protestujący przyjęli deklarację szefa rządu z zadowoleniem oświadczając, że przyjąć mogą tylko takie rozwiązanie, które spełni ich postulaty. - Tylko na taki (komunikat) czekamy. Jutro będziemy oczekiwać pana tutaj w Sejmie. Czekamy na konkretne decyzje - mówili. Wcześniej premier mówił o spotkaniu w poniedziałek, deklarując, że do tego czasu przeprowadzi z ministrem finansów analizę, na ile realna jest w 2015 r. podwyżka zasiłku pielęgnacyjnego dla rodzica z tytułu całkowitej rezygnacji z pracy, a nie jak wcześniej zapowiadano w 2016 r. Protestujących rodziców satysfakcjonuje jednak tylko podwyżka "natychmiastowa" - jeszcze w 2014 r. - My stąd nie wyjdziemy, dopóki nie będzie dla nas ustawy w przyszłym tygodniu, do środy, podpisanej, podnoszącej zasiłek pielęgnacyjny do wysokości najniższej pensji krajowej. Wiemy, że państwo ma pieniądze, niech pan minister finansów odmrozi je. Po prostu muszą się one dla nas znaleźć. (...) Już w tej chwili nie prosimy, a żądamy ustawy na teraz - powiedziała jedna z matek. Inna z protestujących, Iwona Helwich, przypomniała premierowi, że kiedy w 2011 roku jeździł po kraju Tuskobusem obiecywał zbudowanie systemu pomocy dzieciom niepełnosprawnym i ich rodzicom z wykorzystaniem środków NFZ i PFRON-u. Krytyczne słowa ze strony rodziców padły też pod adresem ministra pracy i polityki społecznej Władysława Kosiniaka-Kamysza, który towarzyszył premierowi. Negatywną ocenę protestujący wystawili też wiceminister pracy Elżbiecie Seredyn oraz ministrowi zdrowia Bartoszowi Arłukowiczowi. - W tej chwili wiem, że - no sorry - ale jest pan kłamcą. (...) Kłamie pan, kłamie minister Seredyn, kłamiecie wszyscy. Jeszcze raz powtórzę, jesteście zbiorowiskiem kłamców. Jest to po prosu niehumanitarne, jest to barbarzyństwo, jest to po prostu zbrodnia - mówiła jedna z matek, która protestuje w Sejmie z niepełnosprawnym dzieckiem. Protestujący emocjonalnie mówili o tym, że nie chcą "śmigłowców", "nie chcą zbrojeń", "chcą chleba". - Jest pan odpowiedzialny najpierw za swój kraj, za swój naród, a potem dopiero Rosja i Ukraina - mówili zwracając się do szefa rządu. - Ja wiem, że łatwo sformułować tutaj taki pogląd, że nie powinniśmy dawać na wojsko, tylko powinniśmy dawać np. na wyższe świadczenia pielęgnacyjne. Ale to nie jest prawda. My mamy kilkadziesiąt zadań, które są ważne dla każdego obywatela. Wam się dzisiaj może wydawać, że w czasie pokoju wydawanie pieniędzy na wojsko nie jest ważne. Ale dzisiaj już wyraźnie widać, że lepiej, że wydajemy te pieniądze na wojsko, bo może się okazać, że za chwilę mamy wszyscy bardzo poważny kłopot - odpowiadał premier. Podkreślał, że rodzice nie muszą go przekonywać, że sytuacja, w której się znaleźli jest dramatyczna. - Ja wiem, że to jest dramat - mówił. - Powiem wam bardzo otwarcie. Nie miałbym ani godziny dłużej prawa urzędować, gdybym za każdym razem, jak ktokolwiek z najbardziej nawet słusznymi pretensjami przychodziłby do Sejmu i mówił, że chce więcej pieniędzy i ja w związku z tym przed kamerami mówiłbym za każdym razem: ok, będzie więcej pieniędzy. Więc jeszcze raz powtórzę, żeby sprawa była jasna. Ja wam nie skąpię tych pieniędzy. To są pieniądze podatników, nie moje. Ja podejmuję decyzje, jak je wydawać - powiedział Tusk. - To nie jest sztuka przyjść (...) i że ja powiem: dam więcej pieniędzy. Wy będziecie zadowoleni, ja wyjdę i dwa dni później powiem: sorry, ale to nie jest możliwe. Też bym wolał (...) zagrać dobrego wujka i powiedzieć: nie ma problemu, ile chcecie? 1300? 1500? Jutro będzie. Chcecie z takim gościem pogadać, musicie kogoś innego poprosić. Rodzice zapewniali szefa rządu, że ich protest nie jest akcją polityczną i że nie reprezentują żadnej partii. - Co prawda, dostaliśmy zaproszenie od Solidarnej Polski na konferencję, i właściwie tylko posłowie Solidarnej Polski i Twojego Ruchu naprzemiennie nas zapraszali. To jest nasza decyzja, że zostałyśmy, ponieważ w środę nie wyszedł pan do nas - powiedziała jedna z protestujących matek. Protestującym rodzicom w Sejmie towarzyszyli szef klubu Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk oraz poseł Twojego Ruchu Jacek Kwiatkowski, którym wielokrotnie premier Tusk zarzucał wykorzystywanie spotkania i całej sytuacji do kampanii wyborczej. Parlamentarzystów bronili jednak rodzice, którzy podkreślali, że posłowie od środy pomagają im m.in. organizując żywność i ciepłe okrycia. Zanim premier zapowiedział sobotnie spotkanie wyjaśniał, że w 2015 roku świadczenie pielęgnacyjne na pewno przekroczy 1000 zł. - Umawialiśmy się, że my będziemy gotowi ze świadczeniem pielęgnacyjnym na poziomie płacy minimalnej w roku 2016. Od tego czasu staramy się te świadczenia w bardzo niewielkim stopniu podnosić. Moja odpowiedzialna propozycja brzmi tak: w 2015 roku świadczenie na pewno przekroczy 1000 złotych i w 2015 roku jesteśmy w stanie przygotować budżet tak, żeby od stycznia w 2016 roku było ono na poziomie płacy minimalnej - powiedział premier. Jak podkreślił, "nie jest sztuką napisać ustawę, z której wynika, że ktoś ma więcej pieniędzy". - Jest bardzo wiele grup nie tak poszkodowanych jak państwa. Jest wiele grup, które mają uzasadnione oczekiwania finansowe i to nie jest jakaś specjalna sztuka usiąść i powiedzieć do mikrofonu, że da się pieniądze. Sztuką jest tak gospodarować pieniędzmi, żeby dla wszystkich starczyło - wskazał szef rządu. Wcześniej na konferencji prasowej premier zapewnił, że rozumie irytację rodziców niepełnosprawnych dzieci. - Jeśli tylko na to finanse pozwolą, to będziemy starali się ten proces przyspieszyć - powiedział Tusk. Obecnie rodzic, który sam opiekuje się niepełnosprawnym dzieckiem w domu, otrzymuje 153 zł zasiłku pielęgnacyjnego na dziecko i 820 zł zasiłku pielęgnacyjnego dla rodzica z tytułu całkowitej rezygnacji z pracy. Renta socjalna dla dorosłej osoby niepełnosprawnej wynosi 611 zł. Wzrost świadczenia do poziomu płacy minimalnej to główny, ale tylko jeden z kilku postulatów protestujących rodziców. Innym było np. uzależnienie kwoty świadczenia od stopnia niepełnosprawności dziecka. Ten punkt został już przez rząd zaakceptowany.