został powołany przez ministra skarbu do Rady Nadzorczej TVP, by kilka godzin później zostać z niej oddelegowanym do zarządu jako pełniący obowiązki prezesa telewizji. Wcześniej rada odwołała prezesa Bronisława Wildsteina. - Przecież, jak mówi Warszawa, pewna grupa polityków - do której, żeby było jasne, ja nie należę - też ma poważny wpływ na obecny kształt telewizji - powiedział premier w "Sygnałach Dnia". - Krótko mówiąc, albo uczynimy coś, co się jeszcze nikomu nie udało, bo BBC, które jest zwykle podawane jako przykład niezależności i obiektywizmu, jest w oczywisty sposób lewicową radiostacją i ten obiektywizm odnosi się co najwyżej do lewicy. Otóż jeżeli nie uczynimy czegoś takiego albo nie zlikwidujemy telewizji publicznej, to zawsze będziemy mieli tego rodzaju sytuacje - dodał. J. Kaczyński pytany czy wybór Urbańskiego (b. szefa kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego), "jeszcze niedawno z pierwszego frontu polityki" na prezesa TVP nie byłby naruszeniem zasady, że powinna istnieć granica między światem polityki a mediów, odparł: "znając Andrzeja Urbańskiego sądziłbym, że to jest wybór całkiem dobry. Tutaj się z panem nie zgodzę. Czy pan Kwiatkowski, Miazek to nie byli ludzie ze świata polityki?". Na stwierdzenie, że tego rodzaju praktyki były przecież krytykowane przez PiS premier powiedział: "czy pan Dworak nie był jednak w dużej mierze człowiekiem ze świata polityki, a jeszcze do tego także człowiekiem ze świata produkcji na rzecz telewizji? I co tu dużo mówić, ta jego firma w dalszym ciągu istniała, co mogło budzić szczególne wątpliwości?". Jednocześnie premier zaznaczył, że politykiem nie był Bronisław Wildstein. - Bezpośrednio nie był politykiem, chociaż był i jest bardzo zaangażowanym, skądinąd wybitnym, naprawdę wybitnym publicystą i dziennikarzem - dodał.