A jak pokazały ostatnie wybory samorządowe przedstawiciele PiS mieli tam wielkie problemy nawet z wejściem do drugiej tury wyborów, nie mówiąc już o zwycięstwie. Już kilka tygodni temu od osób zbliżonych do premiera można było usłyszeć, że zdobycie poparcia w miastach będzie teraz kluczowe. Dlatego w sobotę premier oparł swoje wystąpienie m.in. na bardzo dobrej kondycji polskiej gospodarki i finansów publicznych, co ma umożliwiać dalszy wzrost płac. Przypominał "wręcz setki obietnic, które PiS zrealizował, choć przeciwnicy polityczni mówili, że to nierealne". Chwalił się nadwyżką w budżecie i niskim deficytem finansów publicznych. Jednocześnie podkreślał europejskość Polski i jej miejsce we Wspólnocie. To też słowa kierowane do klasy średniej, która przed ostatnimi wyborami patrzyła na niektóre ruchy rządu i jej przedstawicieli zastanawiając się nad obecnością Polski w Unii Europejskiej. Zresztą sami przedstawiciele PiS przyznawali potem, że przez takie możliwe sugestie wynik partii był gorszy. Teraz za premierem można było zobaczyć hasło "Polska sercem Europy", a obok flagi polskiej tę unijną. Morawiecki podkreślał też rolę sterownej polityki zagranicznej, która ma polegać na budowaniu koalicji a nie na przytakiwaniu głosom największych państw. Patrząc na ostatnie działania choćby ministra infrastruktury na brukselskich salonach, pole do zmian jest spore. Sobotnia konwencja i zapowiedź przedstawienia programu na kolejne "3-6-9 lat" pokazuje wyraźnie, że wchodzimy ostro w okres kolejnych kampanii wyborczych: tej do europarlamentu i następnej parlamentarnej. Pytanie, ilu wyborców, którym dotąd nie było po drodze z PiS uwierzy w sobotnie zapewnienia premiera? A przede wszystkim, na ile ograniczy on zapędy niektórych ministrów, których działania zabierały na ostatniej prostej rządzącej koalicji głosy w ostatnich wyborach. Paweł Czuryło