Opublikowany wczoraj katalog zawiera nazwiska 441 osób. IPN zdecydował, że nie pokaże w internecie skopiowanych esbeckich akt, lecz tylko ich omówienie. Niezbyt konsekwentne - uważa redakcja. Według gazety, wzorcowy zapis dotyczy premiera Jarosława Kaczyńskiego. Archiwista nie tylko streszcza esbeków, ale i objaśnia ich. Stwierdza np., że Kaczyński był zarejestrowany 14 lutego 1979 r. przez KW MO w Płocku "jako osoba zabezpieczona do S[prawy] O[peracyjnego] R[ozpracowania] o kryptonimie Pomoc". I wyjaśnia, że była to sprawa "prowadzona przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu i innym osobom". Wpis, że Kaczyński występuje w sprawie o kryptonimie "Liga", uzupełniono informacją, że chodziło o Klub Służby Niepodległości, którego "J. Kaczyński był jednym ze współzałożycieli". W sumie z wpisu o premierze wyłania się jednoznaczny obraz prześladowanego przez SB opozycjonisty. A teraz wpis dotyczący prof. Andrzeja Paczkowskiego, członka Kolegium IPN. Archiwista ograniczył się do wypisów z akt SB: w 1968 r. Paczkowski "na stypendium w Paryżu zajmował proizraelskie i syjonistyczne stanowisko", a "w latach 1955-68 wszedł w kontakt z ośrodkiem paryskiej "Kultury" i był zaangażowany w organizowanie wrogiej propagandy przeciwko Polsce". Nigdzie nie jest zaznaczone, że to cytat z esbeka. Nie jest też wprost powiedziane, że Paczkowski był przez bezpiekę prześladowany. Inną konstrukcję zastosowano w przypadku marszałka Senatu Bogdana Borusewicza. Kilkakrotnie można tu przeczytać, że marszałek był "rozpracowywany", a esbeckie określenia - takie jak "ośrodek dywersji ideologicznej" we Francji - są wzięte w cudzysłów. Ale objaśnienia spraw, w których Borusewicz był rozpracowywany, są pobieżne. Być może dlatego, że było ich bardzo dużo. Ale sprawy "Klan" i "Związek", w których SB rozpracowywała i premiera, i Borusewicza, są opisane inaczej. U Borusewicza archiwista wyjaśnia ogólnie, że "założono [je] na NSSZ Solidarność". U Kaczyńskiego czytamy wprost: to sprawy "wymierzone przeciwko Solidarności". Bezceremonialnie archiwiści IPN potraktowali prezesa TVP i członka Kolegium IPN Andrzeja Urbańskiego. Odnotowali, że po strajku 13 grudnia 1981 r. "podpisał deklarację lojalności". Ale nie wyjaśnili, co to za deklaracja (choć na "fiszce" premiera zaznaczyli, że w aktach jest lojalka, ale sfałszowana). Tłumaczyć więc musiał się sam Urbański. W specjalnym komunikacie napisał wczoraj, że odmówił podpisania deklaracji lojalności, a oświadczył jedynie, że nie będzie prowadził działalności terrorystycznej. We wpisach dotyczących sędziów uwagę zwracają te, które dotyczą dwóch członków Trybunału Konstytucyjnego - Adama Jamroza i Mariana Grzybowskiego. W maju, gdy Trybunał oceniał ustawę lustracyjną, poseł PiS Arkadiusz Mularczyk ujawnił, że są oni zarejestrowani przez SB. Zasugerował, że mogli współpracować z bezpieką. Potem okazało się, że Jamróz konsekwentnie odmawiał współpracy, a Grzybowski był zarejestrowany już po wyborach w czerwcu 1989. W opublikowanym wczoraj katalogu nie ma tych informacji. Jamróz figuruje tam po prostu jako "kontakt operacyjny". Oprócz takich określeń agentury jak "tajny współpracownik" lub "kontakt operacyjny" katalog przy wielu nazwiskach operuje pojęciami "zarejestrowany jako zabezpieczenie", "zarejestrowany jako sprawdzenie", "kandydat na tajnego współpracownika". Oznaczają one, że osoby takie nie były traktowane przez SB jako agenci. Przy części nazwisk archiwiści napisali, że na ich temat są tylko akta paszportowe lub, że nie ma żadnych zapisów - czytamy w "Gazecie Wyborczej".