- To sytuacja szczególna dla historii polskiego wojska - powiedział obecny na uroczystościach premier Donald Tusk. 300 osób, które wstąpiło w styczniu do 15 mazurskiej Brygady Zmechanizowanej, to głównie mieszkańcy Warmii i Mazur, którzy - jak przyznali - zdecydowali się na karierę w armii ze względu na zarobki (ok. 2 tys. zł) i perspektywę stabilizacji zawodowej. Zwracając się do żołnierzy premier Tusk powiedział, że "z wielką satysfakcją ogłasza Polakom, że ambitny plan utworzenia zawodowego wojska w Polsce, 100-tysięcznej zawodowej armii, osiągnął swój kluczowy etap". - Wspólnym naszym wysiłkiem udało się doprowadzić do tego, że marzenie o silnej, nowoczesnej, sprawnej armii złożonej z zawodowych żołnierzy, że to marzenie jest coraz bliższe realizacji. Skończyła się era przymusowego poboru. Dzisiaj polski żołnierz (...) jest świetnie, profesjonalnie przygotowany do swoich zadań - ocenił Tusk. Premier zapowiedział, że jego rząd będzie kontynuował proces profesjonalizacji armii, aby była ona "wyposażona tak, jak inne najnowocześniejsze armie na świecie". Obecny na uroczystościach w Orzyszu minister obrony narodowej Bogdan Klich powiedział, że pieniądze na profesjonalizację armii będą pochodzić m.in. z oszczędności uzyskanych dzięki wprowdzanym reformom. Chodzi np. o zmianę sposobu żywienia wojska. - Nie mamy już takich potrzeb, jak armia z poboru, możemy w związku z tym część naszej infrastruktury otworzyć na podmioty cywilne. Do naszych kompleksów wojskowych możemy wpuścić cywilnych dostawców, aby na naszym sprzęcie przygotowywali posiłki dla wojska. Dzięki temu manewrowi, mam nadzieję od przyszłego roku, zaoszczędzimy rocznie 246 mln zł - powiedział Klich. Minister powiedział, że profesjonalizacja armii przebiega zgodnie z planem. Podkreślił, że 100-tysięczna zawodowa armia "to tyle, ile trzeba". Po złożeniu ślubowania żołnierze - mimo mrozu - ćwiczyli na poligonie. Ćwiczenia obserwował min. Klich.